|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Czw 8:21, 24 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Maksio- pitbull w kociej skórze
Niedawno zamieszkała w Bierawie nowa rodzinka. Razem z nimi przyjechał z miasta wielki Rudy kocur. Nie kastrowany, nie miał żadnych problemów z aklimatyzacją - szybko stał się krolem okolicy. Nie był agresywny, ale kiedy trzeba było - potrafił wlać nawet dużym psom. Ujął mnie tym, ze jako jeden z niewielu przyjaźnie traktował Milusia (najwyraźniej nasza chudzina nie stanowiła dla niego żadnej konkurencji). Niedługo potem w okolicy zaczeły się pojawiać kolorowe kocięta... zaklepałam u sąsiadów takiego, jakiego zawsze chciałam: biało-rudego. Czekałam tylko, aż podrośnie, odwiedzając malucha od czasu do czasu.
Jakoś w połowie czerwca ludzie na wsi zaczynają myśleć o zakupie opału na zimę (wtedy najtańszy). Ponieważ handlarz za pierwszym razem orżnął mnie mocno, tym razem byliśmy mądrzejsi - Tomek pojechał z węglarką na wagę do sąsiedniej miejscowości.
Skonczyłam własnie sobotnie wielkie sprzątanie, zaparzyłam kawę i klapnełam na tarasie delektując się pięknym słonecznym dniem, zapachem czerwcowego kwiecia i wszystkim tym co wczesnym latem najpiękniejsze. Po chwili wjechała na podwórko ciezarówka z węglem, wysiadł z niej Tomek i wołając "Nonia, mam dla Ciebie niespodziankę!" podał mi.... najbrzydszego kota jakiego w życiu widziałam!
Toto było maści niekreślonej szaro-czarnej, miało czarne strupki w kącikach oczu, uszy zaklejone świeżbem, czarny nos i ...fuj...pchły, dużo pcheł. Zeby nie zrobić Tomkowi przykrości ucieszylam się uprzejmie, a potem zaczełam kombinować co z tym fantem zrobić. Pytam gdzie znalazł, moze kocio ma własciciela (w koncu brzuszek dość okrągły). Podobno mały pętał się przy drodze, a pan od wagi twierdził, ze nie ma własciciela i dość dawno juz się tam kręcił. Czasem bawiły się nim dzieci z położonych nieopodal czworaków. Kocio był pogodny i rezolutny - głaskany mruczał głośno i tulił się jak dzieciak. Dalam mu jeść i wziełam się za czyszczenie jego uszków, bo mocno trzepał łebkiem (a pchły radośnie przeskakiwały na mnie, na chałupę i na Milusia). W czasie czyszczenia spod warstwy brudu wydobyłam odrobinę rożowej skórki. Zaintrygowana wziełam mokrą ściereczkę i potarłam mocniej - okazało się ze kocio ma rożowe uszki i rozkoszny rożowy nosek. Do tego melancholijny, jakby smutny wyraz oczu - łapał skubaniec za serce. Ale przeciez mam już "zamowionego" kota! Z bolem serca, ale postanowiłam, ze po południu odniesiemy kociątko tam, gdzie go Tomek znalazł. Pewnie miało włascicieli, skoro ten brzuszek taki zaokrąglony i kocio przylepny. Tylko żeby on na nas nie patrzył z tą kocięcą ufnością, bo gula w gardle stawała....
Tomek posmutniał kiedy mu powiedziałam, ale zgodził się ze odniesie po obiedzie. Po obiedzie zapytał czy już ma iść, a ja spojrzałam na kota i mowie... wiesz, jeszcze godzinkę niech pobedzie. Za godzinę chciałam zeby pobył z nami do wieczora... myślałam intensywnie: leczenie świeżba, szczepienia, kłopot z pchłami... nie, to się absolutnie nie opłaca!
Czułam się paskudnie.
Tak się złożyło, ze rozmawiałam wtedy na GG z Mgłą. Opowiedziałam jej o brudasku i o moim z nim problemie. Tereska powiedziała wtedy: "Popatrz na niego. Jacy to własciciele, skoro on tak wygląda i biega obok szosy?"
No tak, jacy to właściciele... spojrzalam jeszcze raz w te wielkie smutne oczy i już wiedziałam co zrobić - brzydal zostaje z nami.
(c.d.n)
Ostatnio zmieniony przez nongie dnia Czw 20:29, 08 Gru 2005, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kocia
uwielbiam prostotę...
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:51, 24 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
nongie napisał: | Gdyby ktoś chciał sobie poczytać jakie padały argumenty za i przeciw - podaję linka do [link widoczny dla zalogowanych] na "Miau" |
Czy ja dobrze widzę?? Ten wątek ma 65 stron????????????????????????? :smt087
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Czw 13:51, 24 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Aha. Tylko dla wytrwałych
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kocia
uwielbiam prostotę...
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:12, 24 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Niektórych to po prostu mocno pogięło ! :smt100
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Czw 15:22, 24 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Dlaczego pogielo? I jak moge help?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kocia
uwielbiam prostotę...
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 1:22, 25 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
No tyle tekstu... Nie można w dwóch zdaniach za i przeciw przedstawić?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Pią 7:44, 25 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Maksiowe pchły i świerzb.
Domyty i wreszcie biały maluch zamieszkał w łazience. Świetnie komponował sie z rożowymi dywanikami i bawił jak szalony - papierkami z cukierków.
Upodobał sobie kosz ze skarpetkami, co niespecjalnie mnie ucieszyło z uwagi na jego zapchlenie...
Pojechaliśmy z kotami do nowego weterynarza. Warunki w gabinecie miał znacznie lepsze niż poprzedni, wyniki w leczeniu świeżba u Milusia - też. Trochę gburowaty był i jakis taki... jakby nie lubił kotów. Ale skuteczny. Orzekł, ze nie mozna jednocześnie aplikować środków przeciw pchłom i przeciw świeżbowi (!), po czym i walnął Maksiowi jakis zastrzyk - bolesny, bo kociątko dosłownie skrzywiło się i wtuliło w nasze ręce z całych sił. Pierwszy raz w życiu widziałam kota z taka miną... jakby się miał zaraz rozpłakać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze pchły i świeżb można leczyć jednocześnie (Stronghold!) a zastrzyków przeciw świeżbowi nie aplikuje się kociętom. Na te cholerne zastrzyki musieliśmy przyjeżdzac jeszcze 2 razy. Mysle ze to własnie o to chodziło - zeby wizyt było jak najwięcej. Kiedy molestowałam go o środki przeciwpchelne - niechętnie naciągnął mi czegoś do jednorazówki (skasował jak za zboże) i kazał dać kotom między łopatki. Miluś (giętki kot) polizał to świństwo i dostał ślinotoku. A pchły dalej skakały mi po chałupie.
Przy następnej wizycie poinformowałam pana doktora, ze po jego miksturze pchły mają sie dobrze - jedyną odpowiedzią było obojętne "to pewnie nie poskutkował". To była nasza ostatnia wizyta w tej lecznicy.
Szlag mnie trafiał, bo bałam sie zapchlenia domu - ten wet kazał nam żyć z tym paskudztwem przez 2 tygodnie! Prałam dywaniki i posłanka we wrzątku, odkurzałam prawie codziennie i szukałam wyjścia. Wszysycy polecali Frontline, ale nie mogłam sie doprosić od weta... z pomocą przyszła mi znowu Mgła - przysyłając całe opakowanie Frontlina w sprayu. Po jego zastosowaniu już następnego dnia wszystkie Maksiowe pchły zmiotłam z podłogi. Odetchneliśmy z ulgą.
Ostatnio zmieniony przez nongie dnia Pon 11:21, 15 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Czw 21:45, 08 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Nastala era Maksia-Pitbulla.
Przydomek "Pitbull" wziął się stad, ze weterynarz nie miał pod ręką ksiązeczki zdrowia kota, wiec założył naszemu kociątku... ksiązeczkę zdrowia psa. Co wpisac w rubryce "rasa" - wiedzieliśmy od razu: kociątko było nadzwyczaj zawzięte, nigdy się nie zrażało i nigdy nie odpuszczało. Jak każdy mały kot - Maksio nie rozrożniał zabawy i walki, co oznacza, ze używał pazurków i ząbków zawsze z całą siłą na jaką było go stać.
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
Nasze ręce (i inne częsci ciała) były poharatane do krwi aż po łokcie i nie goiły sie przez następne poł roku. Codziennie przybywało nam nowych ran, a zmywanie naczyń stało się czynnością nadzwyczaj bolesną. W pracy starałam się zakrywać zmasakrowane ręce długim rękawem, a mimo to wielu ludzi pytało co ja wyprawiam - wyglądały jakby je ktoś codziennie ciachał żyletkami a potem poprawiał drucianą szczotką. Byliśmy w tym czasie w gościach u Tomka i Pumci - kiedy zobaczyli nasze ręce, całe w niegojących się ranach - spojrzeli na siebie z popłochem. A ja wcale nie byłam pewna, czy Maksiowi to kiedykolwiek przejdzie...
***
Innym ulubionym zajęciem gówniarza było wkurzanie Milusia, tzn. zachęcanie go do "zabawy", co Miluś traktował jako obrazę majestatu.
[link widoczny dla zalogowanych]
Miluś początkowo usiłował przekonać Maksia, ze ten powinien uznać jego zwierzchnictwo :
[link widoczny dla zalogowanych]
....a kiedy to nie dało rezultatu - zaczął małego unikac.
Dziwny był to widok - wielki kot, zmykający przed chudym kociatkiem, z wymalowanym na pyszczku wyrazem najwyższego niesmaku, zeby nie powiedziec - oburzenia. Czasem dochodziło do fizycznego kontaktu, Miluś wrzeszczał w niebogłosy (Maksio nigdy nie wydawał żadnych dzwieków poza sapaniem w chwilach podniecenia - kolejne podobieństwo do pitbulla). Doszło do tego, ze musieliśmy chronić Milusia przed małym agresorem!
Nasz Maksio był słodki - ale tylko wtedy gdy spał....
[link widoczny dla zalogowanych]
(c.d.n.)
Ostatnio zmieniony przez nongie dnia Czw 8:21, 18 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Pią 2:58, 16 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
i gdzie dalsza część opowiadania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Pią 7:50, 16 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Czekała, az się ktoś upomni
Niebawem dopiszę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Pią 13:16, 16 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
A kiedy?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Śro 17:55, 22 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Przyszła jesień, potem zima.
Maksio podrósł, zmężniał. Zrobił się z niego zawziętus, zawsze chętny do bitki, psot i figlów. W dzień strasznie się nudzil - kopał w doniczkach z kwiatami, zrzucał bibeloty i rozrabiał jak zając w kapuście. Nocą zamieniał się w słodkie kociątko, pakujące się z nami do łóżka i zasypiające obok mnie z miłosną mruczanką w samo ucho.
W grudniu odwiedziliśmy z Maksiem nową lecznicę w ktorej fachowo pozbawiono go jajek. Od tego czasu niewiele zostało z dawnego pitbulla-zabijaki. Zamienił się w łagodnego ciapka, zawsze chętnego zeby coś zjeść, przylepnego, trochę niezgrabnego słodziaka.
Miluś pozostał szczupłym burym łowcą - sylwetką i ruchami ciągle przypomina miniaturowego geparda. W zimie wiekszość czasu spędzał z nami w domu, wyskakiwał czasem na wieczorny spacer, a czasem nad ranem. Ktoregoś dnia w czasie zabawy zauważyłam, ze w miejscu w ktorym kiedyś miał złamanego kła widać zaczerwienienie i opuchliznę. Postanowiliśmy zrobic z tym porządek i umowiliśmy się w lecznicy na usuwanie korzenia (w narkozie).
Zwykły zabieg.
Nic nie zapowiadało horroru, ktory miał niebawem nastapić....
Ostatnio zmieniony przez nongie dnia Śro 21:54, 22 Lut 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
haneczka
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 448
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany: Śro 20:02, 22 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Nongie, a gdzie ciąg dalszy, rzeczywiście powinnnaś zacząć pisać scenariusze do seryjnych filmów kryminalnych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Czw 0:36, 23 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Dzieki Haneczko - powrzucam jeszcze trochę fotek w najbliższym czasie, a potem będzie ciąg dalszy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Pią 16:26, 14 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Jak łatwo przegapić....
Z soboty na niedzielę Miluś nie wrocił na noc. Nie martwiłam się specjalnie, bo czesto to robił - przychodził rano na śniadanie. Ale kiedy o 10.00 jeszcze go nie było, zaczelam się niepokoić. Wołałam kilka razy przez okno, wyszłam na balkon i nic. W koncu przyszedł, ale od razu było widać ze coś z nim nie tak - szedł wolno, noga za nogą, kiedy probowalam go pogłaskac jęknął boleśnie i odsunął się. Przegryzł coś z miski i położył się na łożku. Probowałam go delikatnie obmacać, ale odpychał mnie i prosił, zeby nie dotykać. Przyniosłam mu miskę z wodą, zeby nie musiał chodzić, dałam tabletkę przeciwbólową i antybiotyk. Zasnął.
Wieczorem ostrożnie przyszedł do miski, ale dalej nie chciał byc dotykany, nawet przy delikatnym gładzeniu futerka. Nie mogłam się doczekac następnego dnia, zeby zabrac go do lecznicy. Byłam pewna, ze z usuwania kła nici i cieszyłam sie ze ktos na niego zerknie fachowym okiem.
Nie wiedziałam wtedy jeszcze, ze jeśli kot się TAK zachowuje, to znaczy ze jest BARDZO źle.
Następnego ranka było trochę lepiej - kot chodził prawie normalnie i pozwalał się głaskać, ale przy mocniejszym nacisku dalej miaukał boleśnie.
W naszej lecznicy pracuje 3 wetów - Milusia przyjeła najmłodsza stażem, ale bardzo miła Pani Doktor. Powiedziałam co go spotkało - obmacała mu wszystkie kostki, sprawdziła miednicę, ponaciągała łapki i uznała że to tylko potłuczenia. Dla pewności zawołała starszą koleżankę ktora też nie znalazła nic niepokojącego - zapadła decyzja o usypianiu do planowego zabiegu, a my wyszliśmy z gabinetu z ulgą, ze kotu nic nie jest. Godzinę poźniej odebraliśmy wybudzonego, ale ciagle lekko skołowanego po narkozie Milusia z usuniętym kiełkiem i zeszytym zębodołem.
W domu - nauczona doświadczeniem - spokojnie czekałam aż miną nieprzyjemne skutki narkozy (siusiu niekontrolowane, wymioty, osłabienie), dyskretnie asekurując zataczającego się kota.
Ale nie mijały! Po kilku godzinach kotem dalej miotały torsje, zwracał spienioną ślinę i chodził nerwowo po domu. I nagle zobaczylam TO. Z boku kota sterczała pod futrem gula wielkości małego jabłka. Wyglądało okropnie.
Złapałam za telefon i zadzwoniłam do lecznicy. Opowiadam co widzę, pewna ze za chwile usłysze zeby przyjechać. Zamiast tego wyczułam niedowierzanie, zdziwienie, wahanie. I w koncu dyspozycja: obserwować i nastepnego dnia przyjechać z samego rana. Ale nie dało mi spokoju... miałam akurat na GG Montanę, opowiedziałam jej co widzę i potwierdziła moje podejrzenia - powiedziała "pakuj kota do transportera i jedź zaraz".
Tak zrobiłam.
Ostatnio zmieniony przez nongie dnia Pią 8:26, 19 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|