|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Pią 12:01, 10 Lut 2006 Temat postu: Dokocenia i domy psio-kocie. |
|
|
Pumcia kiedys powiedziała, ze po tygodniu albo miesiącu koty albo się zaprzyjaźnią, albo będą się tolerować.
I ta zasada u mnie się sprawdza.
Najdłuzej to trwało przy pierwszym dokoceniu - Miluś cięzko przeżyl pojawienie się Maksia, zawsze był nerwusem i neurotykiem - taki typowy jedynak. Demonstrowal swoje zadowolenie na wszystkie możliwe sposoby: nie pozwalał się głaskać, uciekał na nasz widok, drapał i gryzł. Maksia omijał szerokim łukiem, sykając znacząco. Trzeba było prawie pół roku, zeby umiały spać na sąsiadujących fotelach. Nigdy razem.
Potem układy między nimi zamieniły się w "kawalerską przyjaźń" - dzikie gonitwy po ogrodzie, przyjacielskie zapasy, wspolne wypady na polowania.
Dokocenie Lalą przebiegało jeszcze łatwiej - w zasadzie ona tutaj rozdawala karty: najpierw potraktowala chlopaków bardzo ostro, a kiedy nabrali respektu, złagodniala. Maksia jeszcze czasem pacnie łapą, z Milusiem żyje w bardzo dobrej komitywie.
Z Malinką bylo najłatwiej i najszybciej: w tej chwili wszystkie koty sie z nią bawią, pozwalają włazić do misek a nawet - chodzić po sobie.
Wychodzi na to, ze każde kolejne dokocenie jest latwiejsze od poprzedniego.
Ja mam pytanie innego typu - do domów psio-kocich.
Czy macie do swoich psow pelne zaufanie w kwestii kociego bezpieczeństwa? Czy kiedy wychodzicie, bez obaw zostawiacie zwierzeta razem? Czy takim nieszcześliwym wypadkom jak opisała Dakron w wątku o Jagódce, mozna jakos zapobiec, zminimalizować ryzyko?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lechita
Dołączył: 22 Lis 2005
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 12:11, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
mam większe zaufanie do Zuli że kotu nic nie zrobi niż na odwrót
obecnego kota obłaskawiala 2 godziny a potem koci łepek niknął całkowicie w jej paszczy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Pią 12:19, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
To jak mozna wytłumaczyć ten wypadek z obroną miski?
Pytam, bo mało miałam do czynienia z psami.
Krysia tez cos takiego mowila, ze pies to zawsze pies i trzeba miec ograniczone zaufanie.
Z drugiej strony - takiego Iburgowego Igora to jakos zupełnie sobie nie umiem wyobrazić wkurzonego, z wyszczerzonymi kłami.
Od czego to zależy?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dakron
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 12:32, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
Zawsze miałam zaufanie do swoich psów ..w sumie trzech przez całe życie …natomiast do kotów mniejsze , Kaktus jeszcze dobrze od ziemi nie odrósł kiedy postanowił jako nowy domownik poustawiać starego psa , były fuki , ataki boczne , jeżenie się i walenie łapą po nosie o regularnym podgryzaniu ogona nie wspomnę
Kocur łajza przednia , biedną malutką Torpedę też ciągle traktował jak worek treningowy , stąd jego imię ,
Drapak Kaktus , ona wiecznie uciekająca Torpeda
Gdyby owczarek Herkules chciał go zabić zrobiłby to wielokrotnie wcześniej , to był nieszczęśliwy wypadek.
Zasada wypracowana przy wcześniejszym owczarku i sznaucerze jest taka , kociak zamieszkuje w jednym pokoju a pies rządz w domu , potem pomalutku oswajam ich ze swoim widokiem …. nigdy krew się nie polała
Kilka dni i razem grzecznie funkcjonują , tylko karmienie było oddzielne , koty na parapecie w kuchni a pies w łazience lub na dolnym korytarzu
Najzabawniejsze obserwacje były przy oswajaniu już dorosłej sznaucerki z małym kociakiem
Suka jako szczenię dostała ostrą szkołę wychowania od starego kocura , kiedy ten przeniósł się do raju , wzięliśmy małego koteczka , stara suka padała na brzuchol kiedy maleństwo podnosiło łapkę do ataku …
Były też odwrotne zabawne sytuacje sunia zaczęła wycierać brodę w kociaka , kasza , płatki , wszystko w kotka ….błe …na samo wspomnienie
Ale na dokoceniu to zupełnie się nie znam
Wydaje mi sie że miska u psa to rzecz święta , juz po wypadku z kotem , ostatnie lata karmiłam psa suchą karmą , kupowałam wór 15 kg i odcinałam górę stawiałam na korytarzu, pies częstował sie kiedy miał ochote , nigdy nie miał nadwagi .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kocia
uwielbiam prostotę...
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:55, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
dakron napisał: | juz po wypadku z kotem , ostatnie lata karmiłam psa suchą karmą , kupowałam wór 15 kg i odcinałam górę stawiałam na korytarzu, pies częstował sie kiedy miał ochote , nigdy nie miał nadwagi . |
Można by też dać psią michę na stojak, żeby kot jej nie dosięgnął. Oczywiście ma to sens w przypadku większego psa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Pią 12:55, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
A jest jeszcze jedna zasada: im dłużej się wtrącasz w kocie bójki, tym dłużej one trwają.
Przy dokoceniu Maksiem usiłowalam bronić - najpierw malucha przed Milusiem, potem odwrotnie - i konflikt trwał. Koty wykorzystywały każdy moment mojej nieuwagi, zeby sobie podokuczać.
Przy Lali poszłam po rozum do głowy i przyjelam zasadę "nie reagować dopoki nie leje się krew" - nie reagowalam na dzikie wrzaski, wściekłe syki i podrapane nosy (choć serce bolało na widok terroryzowanego Maksia). Hierarchia zostala ustalona, ataki też ustały. Momentalnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Pią 15:20, 10 Lut 2006 Temat postu: |
|
|
U mnie relacje kocio psie przebiegały bez problemu. Psy nie gonią kotów to znaczy jak kot ucieka to pogoni ale nie żeby zagryźć raczej teraz ja gonię a a potem zmiana.
Każdy kot to przyjaciel a małą Jagódkę to musiałam bronić przed zalizaniem.
Mojemu psu koty wyjadają z miski i żadne warczenie nie pomaga. Musze bronic ja psiej miski. Ale te moje psy to chyba z natury takie sa. Ale wydaje mi sie że jak na początku przypilnuje się że kota nie wolno gryźć to pies sam dojdzie do tego że to jest domownik. A Koty tez będą wiedziały że pies im nic nie zrobi. Jagódka szybko załapała. Najprzyjaźniej witał ja Igor bo kocie towarzystwo prychało warczało i uciekało przyglądając się z daleka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|