|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 6:09, 05 Kwi 2008 Temat postu: Tresura, czy wyszkolenie ?... |
|
|
Prowadziliśmy ostatnio z Pumcią ciekawą i żywiołową dyskusję o tym, czy jest jakaś różnica między jednym i drugim, a jeśli tak, to jaka. Dyskusja zaczęła się od tego, że częstokroć nie ma praktycznie różnicy w tym, jakie pomoce dajemy koniowi dla wykonania dwóch różnych ruchów. Różnica raczej polega na tym, jak koń jest ustawiony bezpośrednio przed daniem tych pomocy, a także częśto na tym, w krótym miejscu ujeżdżalni koń się znajduje (to częsty problem: koń "odgaduje" zamiary jeźdźca bardziej zwracając uwagę na miejsce, niż na pomoce). No i powstaje w związku z tym pytanie: czy koń wykonuje dany ruch na zasadzie ślepych bodźców zewnętrznych, poprzez proste reakcje na sygnały (co kojarzy się z prostą, cyrkową tresurą) , czy też jakoś głębiej stara się zrozumieć intencje jeźdźca, a jego reakcje to jakaś ich "głębsza" analiza (wyszkolenie takie, jak np. ucznia najpierw nauczonego metody rozwiązywania zadań i potem potrafiącego rozwiązać dowolne zadanie) ? I czy w ogóle jest sens rozdzielania tych dwóch pojęć, czy w pracy z końmi jest różnica pozwalająca na takie rozbicie ?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Sob 10:01, 05 Kwi 2008 Temat postu: Re: Tresura, czy wyszkolenie ?... |
|
|
Tomek_J napisał: | I czy w ogóle jest sens rozdzielania tych dwóch pojęć, czy w pracy z końmi jest różnica pozwalająca na takie rozbicie ? |
Prawde mowiąc, mi też ciężko dostrzec rożnicę.
Ale cos tam jest na rzeczy, chyba dobrze to opisał Skorupski w rozdziale "Prowadzenie w tańcu" (podkreślenia moje)
"Istnieją dwa rodzje tanga argentyńskiego: (...) tańczone w Europie jako forma tańca towarzyskiego, oraz (...) tańczone w Argentynie zwane rownież tangiem z Buenos Aires.
W (...) tańczonym w Europie choreografia jest bardzo mocno uładzona: pary tańczą wg. wyuczonych na pamięć schematów, stosując znane układy kroków i poszczególne figury. Prowadzenie partnerki sprowadza się tu zatem do łączenią tych choreograficznie opracowanych elementów. Awans par tanecznych jest wynikiem sukcesów osiaganych w konkursach (...). Sprawia to, ze technika prowadzenia zaczyna sie usuwać na dalszy plan, a coraz wieksze znaczenie zyskują umówione sygnały, umożliwiajace danej parze rownoczesne wykonywanie kolejnych elementów choreograficznych. (...) W odniesieniu do szkolenia konia nazwalibyśmy to "tresurą".
W tangu argentyńskim z Buenos Aires (...) jak wynika z wypowiedzi profesjonalistow z Argentyny, wszelkie kombinacje ruchów są inspirowane nastrojem chwili i sytuacją. Swoje zamiary partner jak wirtuoz i kompozytor przekazuje partnerce. Z tego względu kazdy taniec jest niepowtarzalny, w każdym też partnerkę czeka przyjemnosć jego współtworzenia. Partnerka nie zgaduje i nie wyprzedza zamiarow partnera, lecz umie czekać na polecenie - i to jest dla niej najwiekszym wyzwaniem. Urok tego tańca (...) wynika z nieprzewidywalności kolejnych ruchów (...) nie ma z góry ustalonych układów choreograficznych.
W tańcu (...) Partner czuje wiec stały i rownomierny opór jej ciała, wskutek czego odnosi wrażenie, jakby to on tańczył jej ciałem. Sztuką w tańcu jest doznawanie uczucia harmonii bez znajomości kolejnych ruchów. W tangu z Buenos Aires para moze tańczyć ze sobą pierwszy raz i doskonale się rozumieć, jest to bowiem doskonała forma pozawerbalnej komunikacji.
Wydaje mi sie ze wspołczesne ujeżdzenie tkwi gdzieć pomiędzy tresurą a komunikacją, bo znajdujemy w nim elementy jednego i drugiego: z jednej strony konkursy, schematy, oczekiwanie precyzji od litery do litery, z drugiej - oczekiwanie zeby koń (partnerka) nie zgadywał, lecz czekał na sygnał od prowadzącego, nie wykazywał żadnej inicjatywy poza skupieniem na jeźdźcu.
Przy okazji znajdujemy tu ospowiedź, jak ma wygladać prawidłowy kontakt: to niekoniecznie musi być przysłowiowe "kilka gram na wodzach", lecz "wyczuwalny opór". Samoniesienie to zmniejszanie tego oporu, nie jego całkowita likwidacja (coś jak lekkość partnerki w tańcu).
Ostatnio zmieniony przez nongie dnia Sob 10:11, 05 Kwi 2008, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)
Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Raciborz-Lozanna
|
Wysłany: Sob 11:02, 05 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Ja powiem tak. Konie, jakbysmy je nie kochali, nie sa zwierzetami zbyt inteligentnymi (moze tu wywolam burze sprzeciwow, ale jest to dowiedzione naukowo). Maja natomiast wspaniala pamiec i ucza sie na zasadzie odruchow "psa Pawlowa". Akcja - reakcja + pamiec (stad wykonywanie ruchow w tym samym miejscu ujezdzalni, lub ich "zgadywanie"). Doszukiwanie sie porownan z jakimkolwiek "ludzkim" partnerstwem jest po prostu antropomorfizowaniem naszego ulubienca. Oczywiscie ten, kto ma swojego konia i jezdzi na nim sam czesto potrafi stworzyc symbioze, bo zna swoje zwierze - a ono zna wlasciciela i oboje ucza sie wzajemnych reakcji. Nie szlabym duzo dalej z probami doszukiwania sie w koniach "ludzkich uczuc", symbiozy i chemii emocji.
Ale to i dobrze - niech kon pozostanie sobie koniem, a my bedziemy i tak je kochac.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Omega
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 472
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 15:53, 07 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Trudno mi wskazać różnicę między tymi pojęciami, jeśli chodzi o konie.
Generalnie wyszkolenie konia polega na nauczeniu go reakcji na pewne sygnały. Jasne, jest tu dodatkowy czynnik ludzki - praktycznie nie jest możliwe powtórzenie sygnałów za każdym razem w identyczny sposób. Dlatego koń musi czasem pokombinować, żeby zrozumieć o co chodzi jeźdźcowi. Już nie mówiąc o tym, że wykonanie ruchu jest poprzedzone zestawem sygnałów - ustawienie, ułożenie ciała jeźdca, jego łydek, wodzy. Ale to tylko utrudnienie. Pewnej inteligencji do zrozumienia tego zdecydowanie potrzeba, ale na ile jest to rozumienie, a na ile pamięć + instynkt. trudno powiedzieć.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martik
-admin z przypadku-
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Czekolandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:12, 09 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
A czymże jest wyszkolenie jeśli nie tresurą właśnie?
Bardzo podoba mi się to, co napisał Pan Skorupski- chyba najbardziej oddaje istotę różnicy pomiędzy tymi dwoma pojęciami, które jednak bardzo się przenikają.
W pewnym sensie, z naszymi końmi też uprawiamy cyrk, który czy to się nam podoba czy nie, polega na zmuszaniu konia do zrobienia określonych rzeczy.
Dla mnie od jakiegoś czasu bardzo ciekawą sprawą jest ujęcie partnerstwa w sferze metod naturalnych. No bo niby się tam tyle trąbi o akceptacji odmienności zwierzęcia od człowieka, o uszanowaniu jego zdania, wolności, itd. A jak to się ma do zmuszania aby podążał za człowiekiem, aby wykonywał jego polecenia? Gdzie tu miejsce na wolność? I jak to nazwać inaczej niż "naturalnym" wytresowaniem konia?
Czasami się sobą brzydzę, że zmuszam Curę do różnych dziwnych dla niej rzeczy. Że każę jej nosić siodło i reagować na pomoce. Przecież w ten sposób ją tresuję. A nie lubię tresowanych zwierząt, które za cukierka robią lewadę albo się kłaniają No i jak tu mieć szacunek do siebie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 20:48, 09 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
martik napisał: | A czymże jest wyszkolenie jeśli nie tresurą właśnie? |
No chyba jednak nie. Tresura to wyćwiczenie reakcji na bodźce - coś a'la odruch Pawłowa Wyszkolenie to dla mnie pojęcie szersze, zakładające bardziej wszechstronny rozwój fizyczny i psychiczny konia. I tu właśnie pojawia się pytanie, gdzie dokładnie jest granica między tymi pojęciami...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martik
-admin z przypadku-
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Czekolandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:04, 10 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Tomek, z tego co napisałeś, to wynika, że tresura jest elementem bazowym wyszkolenia. Nie ma pomiędzy nimi granic, ponieważ tresura to początkowe stadium wyszkolenia.
Ja przynajmniej tak Cię zrozumiałam.
Mnie wkurza taka totalna hipokryzja- że niby ja swojego konika tak dobrze traktuję, nie narzucam mu nic, nie każę. Ale jakoś z tym koniem jednak trzeba się dogadać, używając do tego środków przymusu pośredniego i bezpośredniego. I nie ma zmiłuj. Koń sam z siebie nigdy nie zechce przez miesiąc dzień w dzień wykonywać naszych poleceń, bo... nas lubi. Nie i koniec.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 20:47, 10 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
martik napisał: | Mnie wkurza taka totalna hipokryzja- że niby ja swojego konika tak dobrze traktuję, nie narzucam mu nic, nie każę. |
Mam nadzieję, że nie odnosiło się to do mojej wypowiedzi ?!... Bo ja nie chciałem tu dyskutować o dobrym, czy złym traktowaniu. Tresura - bez względu na to, jak rozumiana - wcale nie musi być połączona ze złym traktowaniem ! To, że słowo "treser" podsuwa nam wizję faceta z batem w ręku, stojącego na środku areny cyrkowej nie oznacza, że zawsze tak musi być. Ja pisząc o tresurze mam tu raczej na myśli "prostotę" działania, jego "bezrefleksyjność", reakcję typu "określony zestaw sygnałów na wejściu układu ma zawsze dać określony zestaw stanów na jego wyjściu", a to może być uzyskane niekoniecznie za pomocą kija, ale także marchewki (w przypadku koni - dosłownie i w przenośni )
martik napisał: | Ale jakoś z tym koniem jednak trzeba się dogadać, używając do tego środków przymusu pośredniego i bezpośredniego. I nie ma zmiłuj. |
Owszem. Ale tzw. metody naturalne, czyli posługiwanie się się bodźcami z założenia zbliżonymi do sygnałów dawanych sobie przez konie i przez to lepiej przez zwierzęta zrozumiałymi, to też narzucanie woli, w istocie przymus, tylko osiągany nie batem, a postawą dominującą połączoną z umiejętnie stosowanymi, stopniowanymi naciskami, szarpnięciami itd., prawda ? Patrz: "porcupine game", czy nauka cofania. Ba, nawet popularny join-up Robertsa opiera się na "atakowaniu", "gonieniu" konia, więc teoretycznie nie ma tu mowy o traktowaniu dobrym, a co najwyżej "mniej złym"
Ostatnio zmieniony przez Tomek_J dnia Czw 20:49, 10 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek_J
Jest!!! zbudowałem ją TYMI ręcami ;)
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2083
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 9:02, 17 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy po wypowiedzi Ten_Veroniq w wątku dot. przyczep. Tam koń wchodzący sam tyłem do przyczepy jest określony mianem wytresowanego. No więc gdzie jest granica między tresurą a wyszkoelniem ? Czy koń wchodzący sam przodem jest jeszcze wytresowany, czy tylko wyszkolony ? A czy kapriola, albo kurbeta to element tresury, czy wyszkolenia ?...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|