|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ihah
Jestem oazą spokoju :) Nie widać?! ;)
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 923
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Misty Mountains in the Valley of Hope
|
Wysłany: Śro 12:02, 14 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
martik napisał: | A spotkaliście się z subtelnością grzbietu konia?
Oczywiście nie mówię o tym, że jeden koń reaguje na czyszczenie szczotką grzbietu a inny nie, tylko o następującą sytuację:
siedzicie w siodle i powodujecie koniem dosiadem. I jeden koń idzie żwawo, odpowiadając na Wasze działanie krzyżem a inny to zupełnie ignoruje.
Ja się przyznam, że siedziałam i na takich i na takich koniach. Te, które miały nieczułe na dosiad grzbiety (w sumie to nie wiem z jakiego powodu nieczułe) szły gorzej i pomocą popędzającą była dla nich w zasadzie tylko łydka.
Te natomiast, które można rozbujać z grzbietu wymagały mniej wskazówek ze strony łydki.
Czy jest jakiś sposób, aby uwrażliwić grzbiet konia na odbiór sygnałów przesyłanych... no... ten... pupą i krzyżem |
A nie byo,przypadkiem tak , ze na sygnal nazwijmy to "grzbietowy" nie reagowaly konie niewygimnastykowane, ktore nie potrafily chodzić zebraniu, albo ktorych nie umialaś pozbierać ? Pamiętam jak męczylem sie nieraz na Debiucie zprzejściami, konisko potrafilo idealnie wyczuć, że ja to go bardziej lubię niż potrafię zmusić do koncentracji i wysilku...po każdej jeździe bylem mokry a łydka odpadała mi po kilkunastu ninutach.
Jak na konia wsiadal trener , albo Aga ( w momentach gdy chcialo się jej mocniej popracować) to po takiej jeździe na drugi dzień ja sobie mogłem spokojnie wskoczyć w siodełko i okazywalo się, że Debiucik reagowal na muśnięcie lydką i najmniejsze sygnaly dosiadem.
Pamiętam jeden taki dzień w ktorym koń wybitnie dawal trenerowi do zrozumienia, ze nie chce współpracować....gość zalożył mu czarną wodzę, podciagnął bryczesy, zacisnął zęby i jeździl na nim jakieś 25 minut ....jak zsiadał to oboje byli calkiem mokrzy....ja podglądałem , ale jak dla mnie to poprostu jechali uparcie do przodu. Trener pojechal do domu i kazal mi wsiąść na konia pod wieczor, zeby rozluźnić mu mięśnie...do dziś nie wiem jak go "zaczarowal", ale ta wieczorna jazda byla moją najlepszą w zyciu na ujeżdżalni
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ihah
Jestem oazą spokoju :) Nie widać?! ;)
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 923
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Misty Mountains in the Valley of Hope
|
Wysłany: Czw 13:35, 15 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Cosik mnie się jeszcze przypomniało - pisałaś, że siedziałaś na różnych koniach i "wrażliwych" i "niewrażliwych"
A nie jest możliwa sytuacja, że koń z grupy tych "nie" wcale taki nie jest, tylko np. zbyt rzadko na nim jeździsz i poprostu nie mieliście szans się zgrać ? Pewnie zawodowiec potrafi po kilku minutach dostosować swój dosiad do konkretnego konia i ta "komunikacja" jest lepsza, a amatorom potrzeba chyba więcej jazd.
ASlbo taka sytuacja - wsiadamy na nieznanego konia i na dodatek ktoś nam naopowiadał, że na tego to trzeba uważać bo potrafi spłatać różne psikusy. No i człowiek siła rzeczy się usztywni trochę ( a przynajmniej człowiek ja tak ma ), dosiad nie jest taki jaki byc powinien i koń słabiej reaguje na sygnały.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|