|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martik
-admin z przypadku-
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Czekolandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:29, 28 Paź 2009 Temat postu: Sprzedam konia |
|
|
Posiadaczka wlasnej kopytnej jestem od niedawna, bo dopiero od stycznia 2008 roku. Wczesniej konie, ktore mialam pod opieka albo byly przeze mnie dzierzawione albo oddane do jazdy.
Odkad mam Cure, nie wyobrazam sobie zycia bez niej i jakos na stale jest ona wpisana we wszystko co robie, czym sie zajmuje.
Planuje swoj czas dostosowujac sie do obowiazkow wlasciciela konia. Wakacje, wyjazdy- zawsze pod dyktando konia. Wszelkie wydatki rowniez.
Mozna powiedziec, ze kon organizuje mi zycie i na pewno nie bedzie to przesadzone stwierdzenie.
Na dzien dzisiejszy nie wyobrazam sobie, ze mialabym Cure oddac/sprzedac. Po prostu nie miesci mi sie to w glowie.
Ale wiem tez, ze to dlatego, ze dopiero co ja kupilam i ze jeszcze na szczescie (odpukac) nie bylam postawiona pod bramka i nie musialam wybierac miedzy nia a czyms rownie albo bardziej waznym.
Dziekowac B., Cura nie chorowala dotad jeszcze powaznie, wiec jak dotad- stac mnie bylo na wszystkie wizyty wetow, kowali, itd.
Ale jak to ja, ciagle mam w glowie mysl: a co zrobie, kiedy... okaze sie, ze sprzedaz konia bedzie najlepszym rozwiazaniem?
Jak to jest sprzedac konia (przyjaciela)? Jak to jest rozstac sie z kims, kto zalezy od Ciebie w 100%?
Czy do koni po jakims czasie mozna sie nie przywiazywac? Czy osoby, ktore handluja konmi przezywaja rozstania?
Czy sprzedaz chorego konia to okazanie swojej slabosci, czy najlepsze, co mozna dla tego konia zrobic, jesli nie mozna go dalej utrzymywac? A jak jest z konmi dla dzieci? Przeciez dzieci z koni tez wyrastaja...
Bardzo chcialabym, zebyscie podzielili sie swoimi przemysleniami i powstrzymali sie od osadzania innych, zwlaszcza wskazujac palcem.
Wiem, ze to bedzie trudny watek i zdaje sobie sprawe, ze moze on niesc sporo goryczy ale jednoczesnie wierze, ze moze on przygotowac ludzi takich jak ja, na to co moze sie zdarzyc. Moze pomoze w podjeciu trudnych ale slusznych decyzji? Moze przyniesie wiecej korzysci anizeli strat?
Damy rade na spokojnie o tym trudnym temacie porozmawiac?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Misiola
Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gaszowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:26, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Podczas czytania sprawdziłam czy to napewno nie jest odświeżony wątek, bo taka rozmowa już się chyba toczyła tylko trochę inaczej było to ujęte. Ale jak zawsze napewno ożyje na nowo i wypowiedzą się osoby, które być może w "tamtych czasach" nie były jeszcze na forum, jak i Ci stali użytkownicy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martik
-admin z przypadku-
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Czekolandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:48, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
A gdzie byla ta rozmowa? Ja nie pamietam takiego watku...
Ale jesli jest, to prosze pokazcie staruszcze, bom slepa
No i wszystko zalezy od dyskutantow- jesli ktos nie chce o tym pogadac, to nie bedzie tematu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Faza
Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 336
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:18, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
hm temat napewno trudny. Ja kiedys przekazłam klacz o imieniu Mgi do stowarzyszenia Hipodrom. Była to klacz odebrana interwencyjnie od pseudowłasciciela i z róznych wzgledów trafiła pod "moje skrzydłą" Była u mnie nedlugo ok 5 miesięcy, przyjechala chuda , wycienczona , istny obraz nędzy. Podkarmilismy ,zaopiekowalam się nią , wykupiłam od poprzedniego własciciela bo istniala realna obawa ,że kon będzie musial do niego wrócic.
Ale do potrzeb sądowych ,prawnych został wezwany dobry wet i po dokładnych oględzinach, badaniach konia okazalo sie ,ze kon ma raka skóry wraz z przeżutami do oskrzeli. I..... spanikowałam, przestraszyłam się raka, jego leczenia ,walki z rakiem ,tym,bardziej ,że raptem rok wczesniej na raka zmarł mój Ojciec. Tak stchórzyłam i Megi przekazałam (oczywiscie nieodplatnie) do Stowarzyszenia. Czy mam wyrzuty? Tak , mam duże wyrzuty sumienia, choc wiem,że Megi żyje i ma się dobrze, to wieszcie mi nie czuje się z tym komfortowo.
Jedyne moje usprawiedliwienie - to fakt ,że w zasadzie nie czułam się jej włascicielką, wykupiłam ją ze strachu a ujednoczesnie mialam już Sonkę na której leczenie wydawałam krocie. A ..jednak niesmak został.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Amasza
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 2071
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Pszów/okolice Kędzierzyna Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:46, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ja przeżywałam coś podobnego dwa razy w życiu lecz nie ze swoim własnym koniem lecz z końmi które miałam pod opieke. Jednym zajmowałam sie 3 lata(właściciel chciał go sprzedać na rzeź) a drugim 5 lat(po nieudanych próbach kupienia go - odpuściłam). Z klaczą którą opiekowałam sie 5 lat przeżyłam bardzo wiele i to nie tylko dobre chwile. Co ja przeżywałam jak sie z nimi roztawałam ale na szczęście trafiły w takie miejsca że mają sie dobrze lub w miare dobrze. Wiem gdzie są i w każdej chwili moge je odwiedzić. Ale fakt że już nigdy na nie nie siąde, nie będe sie mogła nimi zajmować, rozmawiać z nimi itp., dręczył mnie bardzo długo...
Teraz mam swojego konia i chyba raczej nikt mi go nie zabierze. A o tym czy bede go MUSIAŁA sprzedać, wole nie myśleć. Zbyt krótko ją mam żeby sie tym zamarwiać...narazie sie nią ciesze, bo baardzo długo czekała na to żeby mieć własnego konia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)
Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Raciborz-Lozanna
|
Wysłany: Śro 19:24, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ja powiem krotko. Dopoki zycia, zdrowia i pieniedzy starczy - to nie wyobrazam sobie rozstania z koniem (sprzedania, scedowania, itp).
Z Melodia (a to jest moj kolejny rumak) jestesmy razem od ponad 7 lat.
A nauka z tego faktu plynaca jest taka:
Posiadanie wlasnego konia uczy nas pokory, odpowiedzialnosci, zdyscyplinowania; to rowniez czas "wzlotow i upadkow", okresow malych i wiekszych sukcesow, ale rowniez porazek, kontuzji, nieplanowanych wydatkow i zmartwien. Moje zycie w duzej mierze podporzadkowane jest faktowi posiadania konia i gdyby nawet Melcia miala pozostac "kosiarka do trawy" - mialaby u mnie dozywocie.
Nic nie zastapi wartosci terapeutycznej obcowania z koniem, a jesli jest to wlasny kon i wiez z nim robi sie silna - tym wiecej radosci i satysfakcji z takiego obcowania plynie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bull-gang
Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:58, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Dla mnie zwierzęta sa tak wpisane w moje zycie ze nie wyobrażam sobie oddac żadnego nich. na dzień dzisiejszy nie ma dla mnie przeszkody której bym nie pokonała jeśli chodzi o sprzedaż. decydując się na konia brałam pod uwagę rożne ewentualności szczególnie finansowe. co będzie gdyby. teraz już nie myślę. przestałam . dla mnie koń jest przyjacielem którego po prostu nie mogę zawieźć tak jak reszty zwierząt które mam pod swoimi skrzydłami.Kocham je i nie wyobrażam sobie oddać któreś z nich . wiem ze gdyby cokolwiek lexowi sie stało zrobiłabym wszystko żeby być z nim i nie musieć go sprzedawać. ale tez wiem ze ludzie maja rozne problemy i czasem poprostu fizycznie nie da sie inaczej. dlatego staram sie iich nie oceniać . jesli jest to dla dobra konia bo nie mamy czasu, nie mamy finansow zeby go dobrze utrzymac to moim zdaniem lepiej poszukac dobrego domu ponieważ ważniejsze jest zwierze.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iandula
Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 21:23, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Boubi, tu chyba raczej chodzi o przezycia związane ze sprzedażą koni, a nie z posiadaniem mniejsza z tym
Niestety sprzedałam 5 swoich koni, ale tylko z jednym nie byłam związana, cała reszta rozstań do przyjemnych nie należało tym bardziej, że jeden padł przez zaniedbanie, jeden przeszedł piekło, żeby wreszcie znaleźć prawdziwy dom, jeden ma rozkapryszoną właścicielkę i nie wygląda najlepiej-delikatnie mówiąc, inny pomimo wieku, zamiast odpoczywać, uczy skoków , a kobyłka, z którą byłam najmniej związana, wylądowała najlepiej, bo skacze pod doświadczoną zawodniczką N, czekając na juniora młodszego, który ją odkupi i będzie mógł na niej podróżować
pierwsze odczucia są straszne, bez przerwy się myśli, czy musiało się to na pewno zrobić i jak tam zwierzakowi będzie
ale po pewnym czasie jest zupełnie inaczej
jak sobie pomyślę, że nie muszę się użerać z właścicielem stajni, wykłócać o wybieranie obornika, dodanie siana, powieszenie soli, czy planszy antymuchowej w lecie, wypuszczania na padoki, co powinno być oczywiste, jak nie muszę wysłuchiwać, że jak mi się nie podoba, to mogę zabrać konie, wiedząc, że to nie kanarki, a więc nie takie proste, niestety nie miałam takiego szczęścia jak Siwula, choć było blisko
jak do tego dodam podłoże na ujeżdżalni i parę innych powodów, związanych z frustracją spowodowaną "rzekomym" brakiem postępów,
to powtórzę tu zdanie Dakron, które gdzieś tam przeczytałam-cieszę się, że mam to za sobą,
może się Wam taka postawa wyda dziwna, ale przyznacie, że czasami wysoką cenę musimy płacić za posiadanie konia i nie tylko o pieniądze tu idzie
nie chciałabym już być tak odpowiedzialna za bliskiego przyjaciela jakim jest koń i jeszcze raz przechodzić rozstanie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bull-gang
Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: szczecin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 21:31, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Iandula to fakt ze cena wysoka jesli nie mowimy o finansach/aczkolwiek mysle sa stajnie gdzie wielu problemow o ktorych wspomnialas nie ma:-) moja co prawda do takich nie nalezy ale dzieki temu moblizuje mnie to do dzialania zeby w koncu zaoferowac lexowi cos jego zupelnie prywatnego . takze w naszym wypadku moze na dobre nam wyjdzie:-)))
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iandula
Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 21:35, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Żeby się Wam spełniło jak najszybciej trzymam kciuki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rudzinka1
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kwidzyn, pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:45, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Jakieś 15 lat temu podczas mojej wakacyjnej "pracy" w Nowej Wiosce spotkałam się z siwą klaczą - Kroniką. Była bardzo chora. miała flegmonę i gniły jej stawy i mięśnie. Stała na całodobowym pastwisku z innymi klaczami i nikt nie zauważył, że dzieje się coś niedobrego a ona dostała już zakażenia krwi, poroniła i ogólnie była w opłakanym stanie. Taką ją poznałam. Kazano mi ją przeprowadzić 20 m do myjki i umyć od ropy i krwi... Szłyśmy jakieś 45 minut bo biedaczka ledwo mogła się ruszać. Spytałam jak można jej pomóc i zaczęłam się nią opiekować. Zabierałam na spacery, pomagałam wetowi gdy rurą od szlaucha ściągał rope z jej nóg. Zawsze gdy szłam do stajni, najpierw zachodziłam do niej, dawałam marchewki i czyściłam ją. Po pracy zaś zabierałam na spacer. Kiedy zaczęła dobrzeć chodziłyśmy na parogodzinne przechadzki po lesie. Zżyłyśmy się niesamowicie. Długo mogłabym opowiadać jak wielka połączyła nas więź. Główny hodowca powieział, że jeżeli chcę, to mogę ją dostać w prezencie za opiekę nad nią. Co to była za radość. Niestety, po tygodniu okazało się, że mojego taty nie będzie stać na utrzymanie konia... Jeszcze dwa tygodnie spędziłam z Kroniką a potem przyjechał facet z przyczepą do przewozu krów, podobno hodowca koni rzeźnych. Na dodatek nie chciała wejśc na tą przyczepę i kazali mi ją wprowadzić (jako, że mi ufa) Płakałyśmy obie ale Kronika grzecznie weszła, tylko zarżała cicho jak wychodziłam... Nawet teraz kiedy o tym piszę to lecą mi łzy...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ludwik
Dołączył: 16 Maj 2007
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zabrze
|
Wysłany: Śro 23:32, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawa dyskusja. Boubi twoje zdanie na temat rozstania z ukochanym zwierzakiem jest zbieżne z moim. Mam konia i pomimo wielu problemów ze stajniami gdzie byliśmy, problemów zdrowotnych konia i moich będziemy razem do końca. Sprzedaż konia jak rzeczy, wzbudza obrzydzenie. Jesteś ze mną, a teraz chcę innego lub mam dość problemów. Może jednak zamiast koni, które zmiania się jak rękawiczki czy kostium jednak hodować kanarka lub jeszcze lepiej Tamagotchi. Przynajmniej nie ma się fałszywego poczucia żalu czy współczucia jak przypadkiem dowiaduje się o losie "kochanego" zwierzęcia.
Ostatnio zmieniony przez Ludwik dnia Śro 23:35, 28 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iandula
Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 23:44, 28 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
"Fałszywe poczucie żalu"? chyba nie do końca wiesz co piszesz
Ostatnio zmieniony przez Iandula dnia Czw 0:09, 29 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
krystyna
Dołączył: 04 Maj 2008
Posty: 1400
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Czw 5:38, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
A ja myślę, że na naszą ocenę faktu, że się konia sprzedaje wpływa podświadomy lęk, i przekonanie, że koń trafi źle. Bo niestety dość często trafia źle. Więc jak się naoglądamy, tuż za naszym płotem, w TV, w internecie historii tak naprawdę mrożących krew w żyłach to zaczynamy z marszu nagować każde sprzedawanie koni i zaczynamy bać sie panicznie chwili, w której życie zmusiłoby nas do sprzedania zwierzęcia.
A przecież to nie sprzedający winien. Sprzedający musi istnieć, żeby kupujacy mógł kupić.
Ja kupując pierwszego konia (odkupowałam od koleżanki konia, którym opiekowałam się parę lat) wiedziałam, że kupuję konia na całe jego życie.
Takie było moje założenie, ponieważ od wczesnego dziecinstwa marzyłam o pracy ze zwierzętami. A dokładnie o pracy pozwalającej na obserwowanie, badanie i opisywanie życia zwierząt, tych żyjacych dziko i tych wyhodowanych przez człowieka. Życie jednak dało mi inną pracę (ale nie narzekam) i własny koń miał połączyć moja pasję jeździecką z marzeniem z dziecinstwa. I połączył. Do tego zaraz doszedł drugi, bo jak tu wiedzieć coś o zwierzęciu stadnym, kiedy nie ma stada. Potem trzeci i tak dalej....
To jest moja pasja. Zmieniła moje życie (i życie moich bliskich) diametralnie ale ja świetnie się z tym czuję. Mimo kłopotów, harówki od świtu do nocy itd.. I absolutnie nie uważam, że każdy tak musi. Wręcz przeciwnie. Dobrze, że inni ludzie, szczęśliwie mają inne pasje, w których się realizują. Hodują konie, uprawiają sport, "robią" konie dla innych ludzi, prowadzą ośrodki agroturystyczne, szkółki jazdy konnej. A to że w ich pasję i pracę wpisane jest sprzedawanie koni nie jest niczym złym wręcz przeciwnie.
Bo w końcu ilu Stajenkowiczów wyhodowało własne konie
A ze konia może kupić każdy, także czlowiek bezmyślny, pazerny i okrutny to juz inna historia.
Ostatnio zmieniony przez krystyna dnia Czw 5:44, 29 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martik
-admin z przypadku-
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Czekolandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 10:53, 29 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Rudzinko, niesamowicie wzruszajaca historia... Domyslam sie co czulas
Tak sobie mysle, ze wlasciciele koni dziela sie na rozne kategorie. I chyba nie da sie jednoznacznie powiedziec, ze ta kategoria jest lepsza a ta gorsza... Po prostu, ludzie maja rozne wartosci w zyciu ale tez i ich zycie roznie sie uklada.
To, co dla mnie jest rozterka nie do przeskoczenia to ta odpowiedzialnosc za zycie zwierzecia. I tak jak napisala Krystyna, podswiadomie boje sie, ze moj kon moglby zle trafic. I to chyba w najwiekszym stopniu hamowaloby mnie przed sprzedaza.
Zastanawia mnie jeszcze jedno- czy zawodnicy, ktorzy kupuja i sprzedaja konie w zaleznosci od posiomu konkursow, ktore aktualnie jezdza nie traktuja koni przedmiotowo i bezuczuciowo?
Myslicie, ze zawodnik powinnien sie do konia przywiazywac? Czy powinien go raczej traktowac jako srodek do uzyskania celu- czyli bycia lepszym, wygrywania?
Przeciez moze byc tak, ze to kon powstrzymuje zawodnika przez byciem lepszym, w wyzszej klasie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|