|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dekster
Mam większego konia niż OSM :P
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1776
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Płaskowyż tarnowski
|
Wysłany: Wto 19:37, 06 Lut 2007 Temat postu: Sentyment a smutna prawda |
|
|
Słyszeliście o wypadku Barbaro...smutne,że jednak i tak go musieli uśpić.
MNiejsza o to co powodowało właścicielami,ze wogóle podjęli decyzję o ratowaniu go.
Tak mnie natchnęło i zaczełam myślec co bym zrobiła,gdyby mój koń odpukac tfu tfu złamał noge i nie miał szans na wyjscie na padok,góra spacery w ręku i to nie za dużo,czy ratowała bym go za wszelka cenę skazując na życie w boksie?Czy ulżyła w cierpieniu?
Często a może i przeważnie tez trzeba brać pod uwage niestety aspekt finansowy.Nasze miśki nie wygrywają 200 tys niestety.Teraz każdy mówi,
że zrobił by dla konia wszystko itd bo go kocha...ale dopóki zdrowy,to nie zdajemy sobie z tego sprawy.Każdy,kto zakłada,że bedzie miał tego konia do końca,musi sie liczyć z tym,że kiedyś nadejdzie czas rozstania,końskie zdrowie jest kruche,bardzo kruche,nigdy nic nie wiadomo.
Co tedy?Walczyć za wszelką cene w imię własnych ambicji i uczuć czy pozwolić odejść,ulżyć w cierpieniu,jeśli rokowania sa beznadziejne?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
weteran
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 19:53, 06 Lut 2007 Temat postu: Co byłoby gdyby.......... |
|
|
Walczyć,walczyć,walczyć.........!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dakron
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 20:12, 06 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Pozwolic odejśc i oszczędzic cierpień.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anka
Dołączył: 22 Sty 2007
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Stasholtet
|
Wysłany: Wto 20:28, 06 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
wlasciciel konia na ktorym jezdzilam , wbrew prosbom zony do ktorej ow konik nalezal pewnego dnia postanowil sobie troche ostrzejszy teren zafundowac (arabek dla kobiet ,nie dla wielkiego chlopa 100kg wagi)- kon zlamal noge i niestety tak fatalnie ,ze nie pozostalo nic innego jak go uspic... straszny widok.Wlasciciele po tym wypadku sie rozwiedli...
(nie mam czcionki pol)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Wto 20:46, 06 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Ja uważąm że jeżeli jest szansa to nalezy ratować. Ale jak mialby życ z bólem to lepiej ułatwic godne bezbolesne i szybie odejście.
Dla Tych, co nie wiedza o co chodzi, bo nie czytali artykułu
Barbaro nie żyje... - 2007-02-01 10:55:22
Czteroletni koń, który doznał skomplikowanego złamania nogi podczas Preaknes Stakes w maju ubiegłego roku, został uśpiony w poniedziałek, 29 stycznia o godzinie 10:30. Powodem uśpienia był taki stan zdrowia, który nie dawał już nadziei na dalsze życie bez bólu. Koń po wypadku przeszedł skomplikowaną, pięciogodzinną operację zespolenia kości, założono mu 30 śrub i tytanową płytkę. Komplikacje pojawiły się dość szybko - zmiany opatrunku gipsowego wykonywane pod narkozą, wymiana zgiętych śrub, ochwat w drugiej tylnej kończynie, co doprowadziło do usunięcia 80% puszki kopytowej. Pojawiały się ropnie, przeprowadzano kolejne zabiegi. Ostatnio, pomimo tego, że koń był podwieszony na pasach, w obydwu przednich kończynach wystąpił ochwat.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Forkate
Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 3332
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:12, 06 Lut 2007 Temat postu: Re: Sentyment a smutna prawda |
|
|
Dekster napisał: | Teraz każdy mówi, że zrobił by dla konia wszystko itd bo go kocha... |
Jeśli mówi się, że zrobiłoby się dla konia wszystko, moim zdaniem to MUSI oznaczać, że w przypadku BEZNADZIEJNYM, kiedy koń nie ma w ogóle szansy na w miarę normalne życie, decyzja o uśpieniu będzie podjęta w odpowiednim momencie, bez odwlekania, "bo ja go tak kocham".
Cytat: | Co tedy?Walczyć za wszelką cene w imię własnych ambicji i uczuć czy pozwolić odejść,ulżyć w cierpieniu,jeśli rokowania sa beznadziejne? |
Jeśli koń ma szansę, jak wyżej wspomniałam, na w miarę normalne życie (a dla mnie normalne życie dla konia to jak najczęstsza możliwość wychodzenia na padok, swobodnego ruchu), ja walczyłabym do utraty tchu i ostatniej złotówki. Gdyby coś tfu tfu się stało, wiem, że na szczęście mogłabym liczyć na pomoc finansową rodziców i brata, bo wiedzą ile Fort dla mnie znaczy, sami bardzo go polubili i przywiązali się do niego...
Po poznaniu historii Barbaro zastanawiam się, czy w takiej sytuacji dla konia nie lepsza jest eutanazja. Miesiące na podwieszeniach, mimo super fachowców i tej całej zachodniej techniki - komplikacje, ochwat itp.
Weteran, mówisz żeby walczyć...ale spójrz ile wycierpieć musi taki koń...Jeśli np. złamanie jest bardzo skomplikowane, a leczenie czasochłonne i cierpieniotwórcze dla konia, to dlaczego mamy walczyć...Z czym? Z czasem? Żeby jeszcze trochę pobyć z naszym zwierzakiem, i popatrzeć jak cierpi? Nie wiem...
PS. Też rozwiodłabym się z kimś, kto przez własną głupotę pozbawiłby życia mojego konia. A może i bym go (po)(za)biła
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Poszumy Frankusowe
Frankus-siwy dudrok ;) Kochom go!!! :P
Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 1774
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z lasu
|
Wysłany: Wto 21:46, 06 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Zgadzam sie z Forkate.
Kiedys wyczytałam,ze koń ma kilka km kw. swojego terytorium w warumkach naturalnych.
Ja mam duży padok, ale nie raz myslę sobie,że może Franek byłby szczęśliwszy jakby ten wybieg był kilkakrotnie wiekszy.
Nie wyobrazam sobie,żeby koń (który ma 4 lata) miał siedzieć TYLKO w boksie przez kilkanaście lat!!!
Boks nie jest naturalnym środowiskiem konia. I juz pomijajac kwestię bólu z powodu kontuzji nie skazałabym zwierzecia na klatę do końca życia. Nie mogłabym patrzec jak sie mój koń się męczy.
A w ogóle wydaje mi sie,ze w przypadku Barbaro efekt lecznienia był do przewidzenia od początku. Szkoda,że koń musiał długo cierpiec i tak.
Jak bardzo go bolało nikt nie bedzie wiedzieć
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Poszumy Frankusowe
Frankus-siwy dudrok ;) Kochom go!!! :P
Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 1774
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z lasu
|
Wysłany: Wto 22:26, 06 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
A z resztą czy sprawa musi dotyczyć konia?
O mojego psa tez walczyłabym do upadłego, ale nie pozwoliłabym na to,żeby cierpiał, kazdego dnia przez kilka lat.
Tak samo byłoby z kotem (kotami w moim przypadku), królikiem itp.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Luna
Pamira & Me forever :)
Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Jaworowo Kłódź
|
Wysłany: Wto 23:28, 06 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Ja z rodzicami wspólnie, walczyłam zacziekle o życie naszej Luny (owczarka niemieckiego), której wdało sie ropomacicze, po nieudanej ciąży. Chcieliśmy miec maluchy po Lunce ( ma obecnie 9lat) pokryliśmy ją 2 lata temu pięknym psem. Wszystko było w porządku do 20 dnia po kryciu. Zaczęła krwawić i wetka stwierdziła, że roni i trzeba ją operować, ale najpierw musi zatamować krwawienie. Przez 2tygodnie była pod kroplówką i pies nikł nam w oczach. Kiedy jej sie nie poprawiało vetka zrobiła operacje (wycieła jej macicę-cała w ropie). Miało być coraz lepiej, ale Luna jeszcze krwawiła. Zazwyczaj zaróżowione wargi wewnątrz pyska zrobiły się białe. I wtedy mój tata postanowił przetoczyć jej krew. Wydzwoniliśmy do wszystkich znajomych wetów i dowiedzieliśmy sie, gdzie jest bank psiej krwi. Trzeba było tylko znaleźć gabinet, gdzie by to się odbyło. Dopiero w Podkowie Leśnej Dr. Majka zgodziła się przetoczyć krew Lunie, od 19 do 1 w nocy miała przetaczaną jedna jednostkę krwi, rodzice siedzieli cały ten czas przy Lunce ( ja siedziałam w domu z pozostałym zwierzyńcem). A ona jakby odżyła po tym zabiegu. Lekarz, który przywiózł krew powiedział, że szpik jej się już gotował. To już był ostatni moment, aby ją ratować.
Luna teraz ma się znakomicie.
Gdyby nie nasz upór, żeby Lune ratować już by jej nie było.
Każdy stara sie ratowac swojego pupila ( nie zaleznie od jego wielkości) w miarę możliwości i świadomości, jak i czym ratować zwierze. Ale nie jestem za tym, żeby ratowac za cenę bólu i męczenia sie zwierzęcia, jeśli nie ma sie już wyboru.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Maroko - Orzepowice
|
Wysłany: Śro 8:49, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Walczyć,walczyć,walczyć.........! |
A ja bym powiedziała mierzyć siły na zamiary; sucho skalkulować wszystkie za i przeciw.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
weteran
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 10:00, 07 Lut 2007 Temat postu: Co byłoby gdyby... |
|
|
Przyznam się,że nie znałem historii leczenia Barbaro,dopiero Iburg to opisała. Właśnie o taką walkę,walkę do końca mi chodzi. Nie bójcie się walczyć,każde zwierzę wie czy człowiek chce mu pomóc czy nie i cierpliwie będzie znosić wszelkie zabiegi lekarskie. Czytajcie wielokrotnie to co napisała Luna-Luna wraz z rodzicami jesteście WIELCY!!
Moim zdaniem podczas walki o życie obojętne jakiej istoty, każdy kto brał w niej czynny udział,był zaangażowany emocjonalnie, wyczuwa instynktownie,jakimś nieokreślonym zmysłem czy jeszce walczyć czy już nie wygra się tej walki i trzeba podjąć tę ostateczną decyzję. I tak było w przypadku Barbaro jak i Luny. Nie da się sucho kalkulować w takich momentach/inna rzecz to zasoby finansowe,które rzeczywiście wymuszają taką kalkulację/człowiek jeżeli jest związany uczuciowo ze swoim pupilem nie myśli racjonalnie,za wszelką cenę chce być z nim jak najdłużej i walczy o to do końca. Nic nie da się przewidzieć i bardzo często dochodzi do t. zw. cudów/vide kaczka po upolowaniu zamknięta na dwa dni w zamrażalniku-przeżyła/ trzeba takie sytuacje brać na intuicję,na serce a dopiero na końcu na rozum. Co Wy na to?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Monika78
Mama najmłodszego Stajenkowicza :)
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 534
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 10:10, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Walczyć - dopóki zwierzę nie cierpi za bardzo, dopóki jest szansa, na to że będzie żyło bez ciągłego bólu, dopóki sa środki na walkę... w innym wypadku pozowlić odejść.
O Mikiego walczyliśmy, bo nie cierpiał i była szansa - poprzedni nasz kot w wieku 23 lat dostał starczej padaczki - można było walczyć, trzymać kota cały czas na silnych lekach psychotropowych, szans na wyzdrowienie nie było - można było pozwolić jej egzystować jak warzywku w małym pomieszczeniu i dlatego pozwoliliśmy jej odejść (choć ryczałyśmy z mamą jak bobry gdy lekarz robił zastrzyk
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Maroko - Orzepowice
|
Wysłany: Śro 11:29, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | ,każde zwierzę wie czy człowiek chce mu pomóc czy nie i cierpliwie będzie znosić wszelkie zabiegi lekarskie. |
żeby to było takie oczywiste i bezpieczne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Monika78
Mama najmłodszego Stajenkowicza :)
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 534
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 11:52, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Oj Weteran - zwierze nie ma pojecia czy lekarz chce mu pomóc. Mój Miki był ciezko chory i choć na nic nie miał siły to lekarza i tak próbował atakować (pomimo kagańca)...
Przy leczeniu psa sporo rozmawiałm z lekarzami z kliniki SGGW - mówili, że dość często spotykają sie z sytuacją gdy dobrze ubrani ludzie przyjeżdżają wypasionym autem z chorym pupilem - jak jest drobiazg lub jedna operacja to oddaja pupila i zadowoleni płacą spory rachunek, gdy zaś okazuje się, że leczenie będzie trudne i długie, to zdarza sie proszą o ostatni zastrzyk tłumacząc że nie maja czasu i pieniędzy. I podziwiam właściceli Barbaro ze tak nie postąpili...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Śro 12:03, 07 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
Ja mysle ze to jest bardzo intymna sprawa: między zwierzeciem a jego opiekunem. I czasem jeszcze lekarzem.
Nie da sie tu zastosowac zadnych sztywnych reguł, nie ma żadnych pewników. Pamietam co czułam kiedy wet oddawał mi 2-letniego kota na krawędzi życia i smierci, pamiętam jak kot nocą walczył o życie i jak cierpiał, a ja z nim.
Gdyby wet zasugerował mi wtedy uśpienie, bardzo możliwe ze bym się zgodziła.
On powiedział potem, ze gdyby wiedział co zobaczy w środku - to własnie by zrobił.
Wszyscy mieliśmy duzo szczęścia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|