 |
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dekster
Mam większego konia niż OSM :P
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1776
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Płaskowyż tarnowski
|
Wysłany: Wto 22:48, 21 Sie 2007 Temat postu: Rodzina,przyjaciele,siąsiedzi a konie i jazda konna |
|
|
JAk wyglądają realcje w waszych rodzinach,kręgu znajmomych między ich cżłonkami a końmi?Macie jakieś jeździeckie korzenie?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martik
-admin z przypadku-
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Czekolandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:56, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Kuzyn jeździł na Służewcu, kuzynka ma własny pensjonat.
Rodzice kompletnie nie koniarze, choć matkę po 50-tce umieściłam na końskim grzbiecie i się jej spodobało
Niestety ojciec kompletnie nie rozumie mojej pasji. Jemu cały czas się wydaje, że to dziecięce wygłupy Że powinnam się zająć czymś pożytecznym, czymś co mnie rozwinie (sic!).
Mama natomiast wspiera i bardzo pomaga
Kiedy podjęłam decyzję o własnym koniu, ojciec zapytał, czy nie mam na co pieniędzy wydawać Powiem szczerze, przykro mi się zrobiło. Ale teraz, po jakimś czasie, widząc moją determinację, przestał komentować.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
fetyszystka
To ja, wielka psiara :)
Dołączył: 22 Mar 2007
Posty: 390
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z Rybnika
|
Wysłany: Wto 23:04, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Mama przez długi czas jeździła w ośrodku w Stodołach. Tata niewiele miał z końmi wspólnego ale obecnie też "połknał bakcyla" i dzielnie mnie wspiera. Już od dziecka byłam częstym gościem w różnego typu stajniach - ot tak by popatrzeć na konie i poczestować je marchewką. Na naukę jazdy zdecydowałam się w wieku 11 lat oczywiście też w Stodołach ale niestety wypadek na jednej z pierwszych lekcji i zagipsowane pół 11-letniego ciałka na miesiąc wakacji zniechęciło mnie bardzo skutecznie i wzbudziło lęk. Do dzisiaj (i do końca życia) odczuwam krzywdę jaką wyrządził mi lekarz w momencie gdy kazał założyć taki gips.
Ale jak wiadomo z lękami trzeba walczyć, więc od ponad roku stwierdziłam, że wracam na siodło. I tak aż do dziś
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Makatka
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Wto 23:14, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
ja jako osoba mocno niepełnoletnia jestem zależna finansowo i życiowo od rodziców:) więc rodzice chcąc-nie chcąc jakiś kontakt z końmi mają. tata nigdy nie siedział, mama raz i uznała, że to nie dla niej, bo strasznie się potłukła (brak kondycji zrobił swoje)...;) oboje są ze mnie dumni, że mam pasję i cieszą się, że zamiast siedzieć pod blokiem i popadać w złe towarzystwo ja wolę znajomych ze stajni i obcowanie z końmi:) na pierwsze zawody oczywiście się wybierają - na każde następne też. moja mama bardziej lubi konie, ale też chyba trochę się boi;) tata z ciekawością ogląda czasem moje jazdy i zdjęcia koni, na których jeżdżę i które znam... może nie orientuje się jakoś super, ale ma już nawet "końskie" znajomości, więc powoli przymierzamy się do decyzji o koniu dla mnie... niestety mam ultimatum - chcę konia, mam chociaż czasem startować w zawodach, żeby nie marnować kasy i coś z tego mieć. nie chcę jeździć zawodów - własny koń mi niepotrzebny. osobiście wolałabym zająć się w zupełności jazdą naturalną i pnh, ale od czasu do czasu mogę sprawić rodzicom radość i wystartować... wiem, że to strasznie niesprawiedliwe, ale cieszę się, że przynajmniej są za tym, żebym jeździła... w sobotę nawet wybieramy się z tatą obejrzeć konika, którego mam chęć kupić:) mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie - po raz pierwszy zaproponował mi obejrzenie konia i na poważnie się nim zainteresował.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dekster
Mam większego konia niż OSM :P
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1776
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Płaskowyż tarnowski
|
Wysłany: Wto 23:18, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
U mnie jest tak,że rodzice generalnie konie lubią jak nie trzeba na nie wydawać pieniędzy.Po cichutku zakradają sie czasem jak nie widze i pchają w niego marchewki czy jabłka kilogramami i szeptają do uszka" Siwul nasz kochany".Na początku twierdzili,że konie śmierdzą,że niebezpieczne,że zachcianka gówniary.Teraz sami mnie wypchnęli w kierunku studiów bym mogła to potem powiązać w przyszłości z własną stajnią(choć sama nie wiem czy bym chciała).Wiem,ze gdybym za kilkanaście lat powiedziała,ze stawiam własną stajnię to w głowę by mnei nie pukali.
Siostra,młodsza o 2 lata o ile dawniej rywalizowała ze mną na płaszczyźnie jeździeckiej tak teraz spoczęła na laurach,konie jej śmierdzą i ciągle powtarza,ze nadwyrężam rodzinny budżet na darmozjada,że koń śmierdzi i wogóle,że powinnam w końcu zmądrzeć.Na moim koniu siedziała raz.Tato przełamał swój okropny strach przed jazdą bo musiał sprawdzić czy siodło wygodne,siedział tylko,jak ruszyłam to zaczął krzyczeć"Ja schodze,ja zkacze,matko boska Justynaaaaaa on mnie kopnieee".Mama jest leń ale myśle,że kiedyś też choć wsiądzie.
Tradycji jeździeckich nie posiadam,podobno dziadek miał konie,ale takie do wozu.
Kuzynka jeździła,do czasu aż nie spadła konie i nie wyłamała nadgarstków.
Więcej już ani na mojego ani na żadnego innego nie wsiadła.
Sąsiedzi generalnie nic nie mówią narazie,choć wiek,że za plecmi to nieraz mi się oberwie.Najbardziej anty końska była moja babcia która wrecz wyzywała mnie od rozpieszczonych bachorów ale w końcu i ona się przekonała,teraz nawet już chyba rozumie.Inna część rodziny komentuje fakt posiadania przeze mnie konia jako kaprys gówniary i mówią,że jeszcze mi się odniechce.Na jakimś spędzie rodzinnym pokazałam zdjęcia mojego konia,jedna ciotka skomentowała "Ja nie wiem,co wy w nim widzicie,przecież on jest paskudny" i chociaż to wiem to nie powiem co miałam jej ochotę odpysknąć.Generalnie to obrywają rodzice,za to,że wogóle się zgodzili i że widocznie nie mają co z pieniędzmi zrobić.
Teraz to już nie jest taki problem bo koń jest mój i to ja,po części z kieszonkowego po części z pracy mogę go sama utrzymać.
Znajomi,albo się śmieją,albo rozumieją to,że nie mogę bo nie mam z kim konia zostawić.Generalnie niekonscy starają się być tolerancyjni i kilku nawet na siwym siedziało.Od razu jakiegoś respektu nabrali.Zazwyczaj staram się w towarzystwie omijać tematy stricte końskie no chyba,że ktos bardzo chce.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dakron
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 23:39, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Mój pradziadek był kowalem
Mamcia nie pozwalała jeździć bo jako lekarz często widywała na swoim oddziale połamańców końskich... ale nie zabraniała. Raz była nawet na treningu.. ale stała za drzewem, na wszelki wypadek Wysyłała mnie na wakacje do końskich znajomych aby "wybić" z głowy końskiego bakcyla. Trochę to pokręcone, sądzę że chciała zachować pozory braku przyzwolenia.
Najbliższa cioteczka, bardzo niemiła w słowach jeśli chodzi o konie, np: dzwonimy z zawodów że Oli poszło tak a tak, a ona pyta kiedy zapisze dziecko na skrzypce... reszta rodziny nie interesuje się moim hobby.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Makatka
Dołączył: 07 Cze 2007
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Świdnik
|
Wysłany: Wto 23:54, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
hihi, podczas mojego pierwszego skoku moja mama była obecna na jeździe... w trakcie stępowania pytam: "no, i jak ci się podobało?", a moja rodzicielka na to: "nie wiem, zamknęłam oczy..." zastanawiam sie, czy na zawodach nie zawiąże sobie oczu szalikiem
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
osm
Dobra konserwa nie jest zła :P
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 2570
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zielona Góra
|
Wysłany: Śro 0:10, 22 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
dakron napisał: | reszta rodziny nie interesuje się moim hobby. |
a ja to co?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
newenga
Szczurza mama :)
Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 620
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Śro 11:10, 22 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
W mojej rodzinie jeździli konno mój tata i moja ciocia. Moja mam boi się koni. Szczerze mówiąc, to rodzice chyba nie specjalnie cieszą się z tego, że jeżdżę, ale tez nie mają nic przeciwko. Jestem przekonana, że woleliby, żebym czas przeznaczony na jazdę konną, przeznaczyła na naukę (przynajmniej mama - nauczycielka niestety). Rodzice raczej niechętnie wydawali pieniądze na regularne jazdy (teraz jestem w innej sytuacji), za to jak opłacali mi przez 6 lat naukę w prywatnej szkole, to nie było żadnego ale. Bardzo żałuję, że nie ma u mnie takiej sytuacji jak u Nieletniej, gdzie, jak mi się wydaje, rodzice robią wiele, by dziecko rozwijało własną pasję. Jeśli chodzi o znajomych, to czasami od chłopaków słyszę jak ja to idę "pojeździć konno". Na szczęście staram się specjalnie nie zwracać na takie głupie teksty uwagi i na dobre mi to wychodzi.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Delphia
Jaxa forever!!! :]
Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 1902
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 12:55, 22 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Z tego co mi wiadomo mój pradziadek miał konie i na nich jezdził, ale w tamtych czasach to chyba każdy miał kopytnego. Dwie kuzynki lubią te stworzenia, ale nie mają czasu, żeby cos z tym robić. Po prostu urodziłam się już zarażona bakcylem końskim . Często słyszę od rodziców i babć coś w stylu "nie wiem po kim ty tak lubisz te konie, u nas w rodzinie nikt się tym tam nie interesował", ale za to tłumaczą to sobie tak, ze w tych czasach dzieci bez zainteresowań i jakichkolwiek perspektyw na przyszłość lądują na ulicy wsród narkomanów i alkoholików, wiec moi staruszkowie są zadowoleni, że poświecam się CZEMUŚ i nie mam czasu na złe nałogi . Tata lubi konie, oczywiscie boi sie ich, ale podejdzie, poglaszcze Mama wrecz przeciwnie, stara sie byc jak najdalej od konia i za bardzo nie miesza się w to, co robie. Trochę się boi, gdy wsiadam na nowe, nieznane konie, ale przecież każdy był na początku nieznany . Chciałabym bardzo należeć do jakiegoś klubu jezdzieckiego,ale tata ciagle uparcie twierdzi, że do tego potrzebny jest własny koń Z ciotką próbujemy wybić mu to z głowy Ciotka bardzo jest za tym, żebym robiła co kocham, jak bylam mniejsza zabierała mnie do znajomego w Rzeczycach, ktory ma konie. rozmawia ze staruszkami, wmawia im, ze szkoda by bylo, gdybym sie zmarnowala Wiem, że jeśli będę chciała robić coś więcej z końmi to muszę sobie sama zarobić. Jak rodzicie zauważą, że się staram, to może jakoś mnie wspomogą.
Jeśli chodzi o sąsiadów to podziwiają, ze się nie boję i potrafię się tak poświęcić jednemu. Koledzy, jak juz kiedys wspominalam, lubia sobie pozartowac, ale jesli dzieje sie cos waznego dla mnie to przezywaja to razem ze mna (albo przynajmniej udaja, zeby mi przykrosci nie zrobic:P). Mam kilka kolezanek, ktore tez w tym siedza, a inne kolezanki twierdza, ze to smierdzaca robota.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Czandra
Brykający źrebak
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik - Zebrzydowice
|
Wysłany: Śro 14:18, 22 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Mój dziadek był bardzo związany z końmi, a szczegónie ze srokaczami.
Moja babcia miała wujka który miał dwa konie i również z kuzynami we trójkę na jednym koniu jeździła. Ciocia raz jeździła, i miała taką samą miłosć do koni jak ja czyli - OGROMNĄ, mama również była miłośniczką koni. Tata natomiast woli modele Ferrari i Mercedesa czyli - koni mechanicznych, ale zawsze coś
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dekster
Mam większego konia niż OSM :P
Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 1776
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Płaskowyż tarnowski
|
Wysłany: Śro 15:58, 22 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Dokładnie u mnie jest taka sama gadka "po kim ty masz te konie.." i wtedy zawsze tata się śmieje,że na pewno nie jestem jego córką
Ja miałam wybór-samochód albo koń,wybrałam konia a jak mój kuzyn to usłyszał to się śmiał chyba z godzine.Mam wujka,który uwielbia siwego i coprawda nie jeździ ale ze śląska wozi mu suchy chleb i zawsze się drze,że jestem wyrodną pańcią i ten koń ma ze mną prze..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Czandra
Brykający źrebak
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik - Zebrzydowice
|
Wysłany: Śro 16:03, 22 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
Mi mówią tak - "Daj sobie spokój z tymi koniami". Ale ja nie słucham tylko jeżdże i jeżdże
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)
Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Raciborz-Lozanna
|
Wysłany: Śro 18:36, 22 Sie 2007 Temat postu: |
|
|
No to teraz moja kolej.
Nie wiem czy zdolam krotko.
Pasje konska mam po Mamie. Bardzo dawne byly to czasy, ale Ci, ktorzy interesuja sie historia - pewnie cos skojarza. Otoz byl rok 1927 - moja Mama miala lat 17 i mieszkala wowczas na Pomorzu (swiezo odzyskanym) w majatku swoich rodzicow, czyli moich dziadkow. Bylo to blisko Grudziadza. Tak sie tez zlozylo, ze moj dzadek mial znajomosci (juz wtedy to dzialalo!) w Centrum Wyszkolenia Kawalerii i tym sposobem Mama "zalapala" sie na prawdziwa nauke jazdy konnej. Codziennie dojezdzala dwukolka pod bacznym okiem dziadka (przyzwoitka) na zajecia razem z rekrutami i skrywajac swoje dlugie warkocze oraz bandazujac biust (tak, tak, to byl wtedy wielki wstyd...) dosiadala przeroznych koni i sadze, ze otrzymala najlepsza z mozliwych szkole jazdy. Wczesniej jak mawiala "od zawsze" jezdzila na wszystkim co sie ruszalo z konmi wlacznie i wydawalo Jej sie, ze pewnie czyni to dobrze. Dopiero Grudziadz sprowadzil Ja na ziemie.
Po roku czy poltora takiej nauki - wszystko nagle sie urwalo, bo przyszedl czas na studiowanie i Mama wyladowala w W-wie, na bursie, w akademiku. Naturalnie rowniez wtedy posiadanie wlasnego konia w stolicy bylo czyms niezwykle drogim, wrecz luksusowym, na ktory to luksus Mama- studentka nie mogla sobie pozwolic. Od czasu do czasu - jako dobra amazonka byla zapraszana do jazdy na cudzych koniach w Wyzszej Szkole Wojennej w W-wie. Z tego okresu zachowalo sie kilka zdjec, ktore udalo mi sie powiekszyc, odratowac i oprawic w ramki.
Rowniez pierwsze lekcje jazdy konnej dawala mi Mama, ktora na poczatku mojej pasji od czasu do czasu jezdzila ze mna na Sluzewiec, gdzie w klubie pt "Forward" (w latach 70-tych) - dorabialam sie pecherzy i odparzen w przeroznych miejscach ciala na skutek matczynych pouczen.
Jak wiec widac - "niedaleko pada jablko..." . Wiem, ze w okresie "grudziadzkim" Mama poznala Henryka Dobrzanskiego - "Hubala", oraz Adama Krolikiewicza. Szkoda, ze nie zachowalo sie wiecej Jej wspomnien, bo to byl dobry i pelen sukcesow okres polskiego jezdziectwa.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|