|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dakron
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 12:36, 09 Gru 2007 Temat postu: Odpowiedzialność za konia. |
|
|
To tekst napisany do poradnika, może macie ochotę o tym podyskutować.
Jeśli Twoja sytuacja finansowa się pogarsza i nie masz widoków na jej poprawę, a masz konia na utrzymaniu, warto pomyśleć zawczasu co dalej. Musisz ustalić hierarchię potrzeb, co jest ważniejsze, opłacony czynsz za mieszkanie czy pensjonat za konia. Niektórzy mówią że najlepszego przyjaciela jakim jest koń nie sprzedaje się, nic bardziej mylnego. Dla Twojego konia najlepszym przyjacielem jest pan Staszek stajenny bo go karmi, potem mała Marysia która daje mu smakołyki, potem kumple z wybiegu, a na szarym końcu jesteś Ty – właściciel.
Najgorszą opcją jest porzucenie konia w pensjonacie. Długi za utrzymanie rosną, z czasem właściciel pensjonatu może zacząć oszczędzać na Twoim rumaku, mniej owsa, słomy, gorsze siano.. Jeśli nie masz umowy wg której Twój koń po jakimś określonym czasie przejdzie na jego własność za długi, skazujesz rumaka na niedolę. Taki koń nie może „zarabiać” na swoje utrzymanie, bo gdy spowoduje wypadek to właściciel stajni się z tego nie wytłumaczy, tak samo jak z tego, że koń uległ kontuzji. Porzucenie konia to brak odpowiedzialności.
Przecież możesz spróbować dogadać się z kimś i wydzierżawić konia. W tym celu należy poszukać odpowiedniej osoby i sporządzić stosowna umowę dzierżawy. Umowa taka powinna określać sposób użytkowania konia, określić opłaty ponoszone na utrzymanie i to kto ponosi koszty leczenia w przypadku kontuzji, choroby czy padnięcia. W ten sposób unikniesz nieprzyjemności w trudnych do przewidzenia sytuacjach. Dobrze jest określić termin dzierżawy i minimalny czas wycofania się z umowy. Da Ci to możliwość poszukania innego dzierżawcy. Czasami chętnym na użytkowanie konia jest właściciel pensjonatu. To też pewna forma rozwiązania problemu utrzymania konia, Ty przestajesz ponosić koszty, ale koń dalej jest Twój.
Inną dość słuszną metodą jest podjęcie decyzji o sprzedaży konia. Jeśli wystarczająco wcześnie zorientujesz się, że szykują się kłopoty finansowe czy inne i koń będzie tylko udręką to masz czas na znalezienie nowego właściciela. Poinformuj o swojej decyzji szefa stajni w której koń stoi, oraz bliższych i dalszych znajomych koniarzy. Może w ten sposób znajdziesz swojego następcę. Kogoś kto będzie kochał i dbał o Twojego konia tak samo starannie jak Ty. A pieniądze ze sprzedaży konia mogą w jakimś stopniu poprawić Twoją sytuację osobistą.
Sprzedaż konia może boleć, ale lepiej w ten sposób rozwiązać problem niż żyć z wyrzutem sumienia, że nie potrafiło się w porę stawić czoła trudnej sytuacji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Forkate
Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 3332
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:14, 09 Gru 2007 Temat postu: Re: Odpowiedzialność za konia. |
|
|
dakron napisał: | Niektórzy mówią że najlepszego przyjaciela jakim jest koń nie sprzedaje się, nic bardziej mylnego. Dla Twojego konia najlepszym przyjacielem jest pan Staszek stajenny bo go karmi, potem mała Marysia która daje mu smakołyki, potem kumple z wybiegu, a na szarym końcu jesteś Ty – właściciel. |
Na początek mały OT - cieszę się, że jestem dla mojego konia zarówno Panem Staszkiem, małą Marysią zdarzam się być, choć staram się nie być bo to niepedagogiczne, ale zdarza się. Kumplem z wybiegu nie jestem bo tak szybko nie umiem biegać.
Cytat: | Najgorszą opcją jest porzucenie konia w pensjonacie. |
Ta "opcja" jest dla mnie nie do pomyślenia, a znam takich, co po 3 miesiące u konia nie bywali i oczywiście za pensjonat nie płacili. To nawet nie jest opcja jak dla mnie, bo opcja kojarzy mi się z jakimś wyjściem z sytuacji(?), a to jest barbarzyństwo i debilizm do entej.
Cytat: | Przecież możesz spróbować dogadać się z kimś i wydzierżawić konia. |
Jak dla mnie to najlepsza opcja Dzierżawcę może i trudno znaleźć, ale jak się chce to się uda.
Cytat: | Inną dość słuszną metodą jest podjęcie decyzji o sprzedaży konia. |
O mamo... Chyba bym padła po czymś takim...
Na szczęście finansowo na razie ok, poza tym mam jeszcze rodziców i dobrze zarabiającego brata w razie czego
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dakron
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 3:14, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Ludziska 75 wyświetleń i tylko Forkate ma coś w tym temacie do powiedzenia?
Chyba mi nie powiecie, że tylko Wielkopolska ma takie przypadki.
Szwendając się po stajniach w okolicy Poznania spotkałam dość dużo takich koni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Maroko - Orzepowice
|
Wysłany: Śro 8:05, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
W ostatnich KiR poruszano kwestię przejęcia konia przez właściciela stajni jeżeli nie są uregulowane płatności za pensjonat. I zdziwiło mnie bardzo, ale jeśli nawet w umowie jest zapis o przejęciu konia za długi pensjonatowe, to niestety koń nie tak od razu jest naszą własnością i tak najpierw należy złożyc pozew do sądu o przejęcie czy nabycie (jak zwał tak zwał). Składając ten pozew musimy mieć dokumenty, że staraliśmy się od dłużnika ściągnać należne nam długi, czyli jakieś potwierdzone wezwanie do zapłaty a do tego umowę pensjonatową więc opcja porzucenia konia w pensjonacie nie jest chyba najgorsza oczywiście żartuję.
Dobrym rozwiązaniem jest dzierżawa konia, chociaż tutaj też trzeba bardzo bardzo uważać, zanalezienie odpowiedzialnej osoby nie jest wcale takie łatwe.
Jeśli chodzi o sprzedaż konia - pewna moja znajoma ma w stajni ponad 20 koni - wszystkie są na sprzedaż za wyjatkiem jednego, bo jak twierdzi na utrzymanie większej stawki koni dla siebie jej nie stać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Misiola
Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gaszowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:35, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Jestem ciekawa jak rozwiązały by ten problem osoby, które rzeczywiście mają konia w pensjonacie i są wsród nas na stajence. Może bardziej potrafią się postawić w opisanej sytuacji i napisać co by zrobiły właśnie w chwili pogarszania się stanu ich funduszy. Ja nie chcę myśleć nawet o takim czymś, bo ten konior jest moim przyjacielem i to mnie widzi tylko ciągle i naszą kozę. Zrezygnowałam dosłownie ze wszystkiego dla tego konia. Nie ma idealnych warunków, ale na nieszczęśliwego to on nie wygląda. Żyjemy sobie w zgodzie i zawsze będę robiła wszystko aby nic mu nie zabrakło. Napewno są tu osoby, które konia w pensjonacie mają, a to inna sprawa i inne pieniądze niż u tych którzy mają koniory koło domu. Napisajta jak byście to widzieli wszystko na swoim przykładzie i będzie git. Ale NIKOMU NIE ŻYCZĘ żeby miał kiedykolwiek takie problemy!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martik
-admin z przypadku-
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Czekolandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:09, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Ja się dopiero do tej odpowiedzialności przygotowuję, choć powiem szczerze, że odkąd jest u mnie Cura, jestem jakby na podwójnym świeczniku.
Jedno jest pewne- koń=PIENIĄDZE i to duże. Kupno konia to pikuś. Comiesięczne płacenie za pensjonat też nie jest najgorsze. Bolą wszelkie wydatki dodatkowe- lekarz, sprzęt, dodatki paszowe. Ja bardzo chcę aby nasze konie były zdrowe, więc oprócz podstawowej paszy, dostają jeszcze Ovatora a Astrid Cortaflex. Niestety to wszystko kosztuje i to grube pieniądze.
Wiem, że może zdarzyć się tak, że pewnego dnia przestanie mnie być stać na konia. Nie wyobrażam sobie aby porzucić go w pensjonacie. Ciężko będzie podjąć decyzję o sprzedaży ale wiem, że jak będzie taka konieczność, to to zrobię.
Najbardziej jednak boję się sytuacji, w której dowiem się, że mój koń jest chory a mnie nie będzie stać na jego leczenie. Co wówczas zrobić?! Oddać komuś chorego przyjaciela?! Uśpić? Myśleliście kiedyś o tym?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Misiola
Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gaszowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:06, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
I tu jest właśnie ta najcięższa sprawa i najgorsza bezradność, bo niewielu z nas mając pieniądze na utrzymanie konia miałoby nagle tak duże sumy, które niezbędne byłyby do leczenia konia. Ja wiem, że bym robiła wszystko co możliwe, bo napewno wcześniej nie uśpiłabym konia wiedząc, ze nie zrobiłam jeszcze wszystkiego co w mojej mocy i ludzi mnie otaczających oraz tych najważniejszych.. weterynarzy. Na pewno nie chciałabym jak zresztą każdy z nas żeby mój koń w jakiś sposób cierpiał.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dakron
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 14:31, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Napisałam ten tekst w oparciu o własne doświadczenia.
Po podjęciu pewnych życiowych decyzji zostałam z własnym Debiutem i powierzonym Dakronem. Dwa konie i Nieletnia nie licząc kota. Szybciutko zrobiłam rachunek sumienia i doszłam do wniosku, że nie dam rady prowadzić normalnego domu, zapewniać Nieletniej podstawowych standardów (dodatkowy angielski, kina od czasu do czasu, wyjazd na obóz i z mamą nad morze w lecie, czy zimie) i utrzymać konia.
Tym bardziej, że nadal miałam Dakrona który prawie nic mnie nie kosztował.
Spokojnie rozejrzałam się za odpowiednim kandydatem na nowego właściciela Debiuta.
Zajęło mi to prawie 6 miesięcy.
Debiś zamieszkał w przydomowej stajni w okolicach Puszczy Noteckiej i z tego co wiem wiodło mu się całkiem dobrze.
Sprzedałam go, bo jak się za coś nie zapłaci, to się tego nie szanuje.
Przebolałam tą decyzję w kilka miesięcy wspierana przez przyjaciół.
Pewnie gdyby nie Dakron, którym trzeba było się zajmować to nie potrafiłabym patrzeć na konie tak mi było żal.
Z perspektywy czasu wszystko dobrze się ułożyło.
Obiecałam sobie, że więcej nie kupie na własność konia, ponieważ całe lata z powodzeniem jeździłam na cudzych koniach za friko lub nawet za pieniądze.
Prawie w każdej stajni jest jakiś porzucony emocjonalnie lub finansowo kopytny na którego można wsiadać. A własny koń to wielka odpowiedzialność.
Najgorzej mają konie porzucane przez nieodpowiedzialnych właścicieli. Czasami nawet jak znajdzie się ktoś do opieki, to właściciel jest nieuchwytny i robi uniki.
Kto ma płacić za koszty leczenia takiego konia?
Właściciel stajni który trzyma darmozjada?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Forkate
Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 3332
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:50, 12 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Sprzedaż to na pewno bardzo ciężka decyzja, szczególnie jeśli nasz stosunek do konia jest zbyt emocjonalny (czy może być?), jeśli jest to nasz jedyny, wymarzony, ukochany itp. koń. Jestem akurat w tej kwestii dobrej myśli, tzn. mam cichą nadzieję, że rodzina w razie czego pomogłaby, szczególnie że w sumie utrzymanie nie kosztuje mnie wiele w przydomowej stajence Jeśli chodzi o leczenie w razie czego (TFUUU!!!), też myślę, że by pomogli. Akurat w tej kwestii mogę na rodzinie polegać, bo oni sami zresztą Fortka uwielbiają i nie daliby mu zrobić krzywdy ani też nie chcieliby się z nim rozstać.
Z tym, że trzeba zaznaczyć, że ta "odpowiedzialność" to nie tylko kwestia "co zrobić z koniem kiedy braknie kasy", a chyba przede wszystkim myślenie w przyszłość (także, a może przede wszystkim w kwestii finansowej), dbanie o konia na co dzień - i nie chodzi tu o czyszczenie ślicznymi szczotkami - a dbanie o jego zdrowie, zapobieganie chorobom, w razie takowych odpowiednie leczenie, zadawanie dobrej paszy odpowiedniej do potrzeb konia, no i to cholerne, a tak "nielubiane" przez niektórych "koniarzy" odpowiednie rozczyszczanie kopyt, oczywiście nie kopystką a narzędziami kowalskimi przez odpowiedniego do tego człowieka, czyli kowala. Chyba, że ktoś sam potrafi i ma doświadczenie Dziwi mnie zatrważająca ilość widoczków koni ze źle zrobionymi albo w ogóle (!) nie zrobionymi kopytami.
Warto mieć też odłożoną jakąś kwotę właśnie na wypadek choroby (lub może właśnie chwilowych kłopotów), ale chyba niewiele ludzi myśli o tym, a jeszcze mniej to robi. Sama przyznam, że tego nie robię. Na razie w głowie mi inwestycje
Nie wiem czy to OT, ale chyba pasuje do tematu, aczkolwiek mniej do kierunku dyskusji, w jakim zmierza Dakron
W razie czego bana jej! Bana!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Omega
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 472
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 12:48, 13 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Zdaję sobie sprawę, że sprzedaż ukochanego konia to potwornie trudna decyzja. Ciężko mi to sobie wyobrazić. Ale czasem nie ma innego wyjścia. Jeśli są perspektywy, że sytuacja finansowa ma szansę się poprawić (albo ma się mocne wsparcie rodziny), to jestem za dzierżawą. Ale jeśli widoków żadnych, a długi rosną, to lepiej konia sprzedać niż go porzucić.
Mam znajomego, który kiedyś w rozmowie na podobny temat powiedział wprost - kocham mojego konia, ale rodzina jest dla mnie ważniejsza.W sytuacji podbramkowej sprzedałby konia bez wahania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dakron
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 6405
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 15:34, 13 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Omega napisał: | Mam znajomego, który kiedyś w rozmowie na podobny temat powiedział wprost - kocham mojego konia, ale rodzina jest dla mnie ważniejsza.W sytuacji podbramkowej sprzedałby konia bez wahania. |
Też wyszłam z tego założenia. Na szczęście moja sytuacja nie była podbramkowa i miałam czas.
Do dzierżawy nie jestem przekonana.. może zabrzmi to dziwnie bo sama dzierżawiłam konie od innych, ale swojego to nie chciałam dzierżawić komuś.
Moi znajomi koniarze mieli zwierze na spółkę z kimś jeszcze, kiedy koń został pokaleczony na zawodach przez tamtą osobę zrobił się duży problem. Po przewiezieniu konia do stajni współdzierżawca rozpłynął się w powietrzu.
Koń miał poważną kontuzje która była długo leczona - jednak tamta osoba już się nie pojawiła. Moi znajomi pokryli wszystkie koszty leczenia i utrzymania konia do pełnego powrotu do zdrowia.
Dobrze, że ich było na to stać.
Czasami przy ognisku siedziałam z ludźmi którzy sprzedali swoje konie, opowiadali o tym w dojrzały sposób i przyjęłam ich wersję że czasami inaczej się nie da.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)
Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Raciborz-Lozanna
|
Wysłany: Czw 22:40, 13 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Dakron poruszyla bardzo trudny temat.
Dodam swoje trzy grosze, bo jak wiecie "jestem w tzw grupie targetowej" czyli mam wlasnego konia w pensjonacie (i to juz kolejnego). Moze Wam sie to wydac dziwne czy wrecz niewarygodne, ale nasza decyzja przeprowadzki do Polski zostala podjeta w duzej mierze z powodu Melki, czyli po prostu kasy, o czym mowia wszyscy moi poprzednicy.
W Szwajcarii przecietny pensjonat kosztuje ok 1000 CHF (czyli 2300=2300 PZL) - pewno nie nalezy przeliczac, ale... Emerytura - jaka by ona nie byla - to zawsze finansowy zjazd w dol, wiec trzeba bylo cos sensownego wymyslic, zeby nie zaciskac pasa od 1go do 1-go, zyc bez szalenstw, ale w miare normalnie, no i choc troche realizowac swoje marzenia, ktore w duzej mierze ograniczaja sie do posiadania coraz wiekszej ilosci zwierzat.. W Szwajcarii realizacja takiego planu byla rowna zeru, w Polsce, przy wciaz malejacym, ale jednak korzystnym przeliczniku - i owszem. A wiec podjecie decyzji bylo tylko kwestia organizacji czasu i przestrzeni.
Ja, naturalnie, nie wyobrazam sobie rozstania z koniem, ktory - choc stoi w stajni i pewno po jego wspolplemiencach oraz znanym Tomku-koniuszym, widzi nas na kolejnym odleglym miejscu w swojej skali Alfa - stanowi dosc istotny czlon naszej rodziny. Zawsze staralam sie myslec dosc realistycznie i przewidywac nasza sytuacje finansowa na tyle, by pokrywszy potrzeby priorytetowe - starczalo na dobrostan konia. Nawet przewidzialam scenariusz zadbania o Melodie, gdyby nagle np nas zabraklo.
Czy bym ja sprzedala? Pewno nie, chyba, ze na kupcu moglabym polegac jak na Zawiszy, a takich opcji nie przewiduje. Chociaz z pewnoscia lepsze byloby takie rozwiazanie niz porzucenie konia w stajni.
Nigdy natomiast nie zrozumiem wlascicieli, ktorzy potrafia wysluzonego czytez niedomagajacego konia oddac na "dozycie", lub raczej na "dorzniecie" w tzw rekreacje.
Znalam taki przypadek z Z.; kon juz nie zyje. No coz, mnie sie w kieszeni "noz otwiera", gdy wiem, ze ex-wlasciciel finansowo ma sie swietnie, wstawil do rzeczonej stajni dwa nowe, mlodsze konie - a losem swojego ex-ulubienca specjalnie sie nie przejal i nie partycypowal w kosztach jego ratowania. Jak widac bywaja niemyslacy okrutnicy rowniez wsrod tych prywatnych (choc pewno nie na Stajence).
Dzierzawa - niezly pomysl - jej realizacja jednak znow zalezna od czynnika ludzkiego czyli - patrz wyzej.
Wniosek: zastanowmy sie tysiac razy zanim kupimy tego pierwszego wlasnego konia i pamietajmy, ze zakup to jedynie wstepny krok do oceanu przeroznych wydatkow, ktore beda obciazaly nasza kieszen do konca zycia kopytnego towarzysza. Nie poruszylam tu jeszcze jednej, niemniej istotnej kwestii : spraw emocji i uczuc, ale to na inna rozprawe.
Ostatnio zmieniony przez Boubi dnia Nie 13:58, 08 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Przecław
Ogólnie wole ciemne konie ;)
Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1461
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Pią 9:39, 14 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Ja nigdy swojego konia nie miałam, ale wszystkimi, którymi się opiekowałam traktowałam jak swoje własne. Z jednej strony było to dla mnie trudne, bo po sprzedaży mojego ulubieńca Przecława, po prostu nie umiałam się pozbierać. Wtedy przyszedł ten moment, kiedy owszem opiekowałam się końmi, ale starałam się nie przekraczać tej pewnej niewidzialnej bariery przywiązania.
Z Biografem już chyba ją przekroczyłam i to mnie niestety martwi. Mało jest ludzi, którzy trzymają konie na dożywocie, bo to się im po prostu nie opłaca. Na palcach jednej ręki, można by takich policzyć. Zresztą jak koń wysłużony i stary, to trzeba mieć młodego, dobrego, a stary często idzie w odstawkę, pozostawiony sam sobie, lub oddany w rekreację w zamian za postojowe.
Z dzierżawą też ciężka sprawa, bo do takiej osoby trzeba mieć zaufanie. Nie raz już spotkałam się z sytuacją o której pisze Boubi, że się fajnie jeździło, a jak przyszła kontuzja, to tyle ich widzieli
Gdybym miała swojego konia oddać, (sprzedać) serce by mi chyba pękło. Ale z dwojga złego wolałabym go oddać w dobre ręce, niż np. odjąć mu jedzenia, byleby był przy mnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|