Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O odpowiedzialnosci doroslych wzgledem jezdzacych dzieci
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iandula



Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 21:59, 24 Lut 2010    Temat postu:

bull-gang napisał:
Powinno sie zaczac od szkolek


święte słowa,
ale jak instruktor z kanciapy woła : i co , konie czyste? a dzieci łażą między końmi ech
zresztą przykładów można mnożyć
to o czym pisze rzepka, choć tragiczne, w ogóle mnie nie zdziwiło
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
adrenalina



Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: podlasie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:17, 24 Lut 2010    Temat postu:

Ja mam 13 lat, na konia pierwszy raz wsiadłam w wieku 7 lat, acz dokładną jazdę rozpoczęłam 2 lata temu. Charakter i umiejętności instruktora są bardzo ważne w pomocy młodemu jeźdźcy opanować ten sport. Ja puki trafiłam na odpowiedzialnego i 'dobrego' nauczyciela 3 razy zmieniłam stadninę. Instruktor nie powinien być jedynie nauczycielem, ale moim zdaniem i przyjacielem, ponieważ jeździec powinien mu ufać.
Z drugiej strony on musi być odpowiedzialny... teraz jednak mało jest takich instruktorów, czasem przeceniają umiejętności swoich jeźdźców.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
donacja



Dołączył: 10 Gru 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:21, 24 Lut 2010    Temat postu:

Oj bo cała ta rekreacja to na głowie jest postawiona. A w końcu to podwaliny pod przyszłe kariery jeździeckie-większość zaczyna w rekreacji, mało kto uczy się jeździć w sekcji sportowej. System szkolenia instruktorów jest do bani-za krótko, za mały nacisk na jazdę i zero zajęć z zakresu metodyki nauczania-zdana matura nie gwarantuje umiejętności przekazania wiedzy innym. Druga sprawa to badziewiarskie stajenki rekreacyjne, działające praktycznie na granicy legalności( i bankructwa) gdzie oszczędza się na wszystkim-ubezpieczeniach, sprzęcie i instruktorach... żadnej kontroli.
Większość takich stajni zatrudnia instruktora na czarno, za psie pieniądze(często nawet nie sprawdzają uprawnień).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Iandula



Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 22:22, 24 Lut 2010    Temat postu:

To co piszesz o zaufaniu jest bardzo ważne
bo ten sport sam w sobie, już kryje wiele niespodzianek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Delphia
Jaxa forever!!! :]


Dołączył: 11 Lut 2007
Posty: 1902
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice

PostWysłany: Śro 23:15, 24 Lut 2010    Temat postu:

Moja mama boi sie koni i nie wejdzie do stajni, gdzie jest maly korytarz i zewszad wystaja konskie lby:P (np. gorna stajnia w Stodolach-patrzyla z zewnatrz, do dolnej juz wchodzila). Tacie, odkad zaczal mnie wozic do Stodol, nawet przypadly konie do gustu, tzn stwierdzil "fajne zwierze", szczegolnie Jaxa mu sie podobal:P
ale wracajac do tematu. moi rodzice tez nie mieli i dalej nie maja pojecia o koniach. jezdzic chcialam od zawsze, a oni byli swiecie przekonani, ze zeby zapisac sie do szkolki czy startowac w zawodach to trzeba miec wlasnego konia. Sama zaczynalam jezdzic w prywatnej stajence pewnego pana, gdize godzina kosztowala 16zl i instruktora nie bylo. to co tam sie dzialo to moje, dopiero teraz widze jaka bylam niemadra. rodzicom najbardziej przeszkadzalo, ze czasem krecili sie tam panowie, co lubili wypic. o pierwszych upadkach mowilam im chyba po roku, ale jakos przejeci nie byli. przeciez nic sie nie stalo to po co sie zamartwiac.
za to bedac w Czernej, jak rodzice mnie odwiedzali to mama sie dziwila, ze sie nie boimy. przeciez kon to takie wielkie zwierze co zawsze gryzie, kopie, boksuje i nie wiadomo co jeszcze. Tata zas konia traktuje jak duzego psa. Zaczynajac jezdzic, tak naprawde sama nie wiedzialam w co sie pakuje i co z czym sie je. Jezdzic nauczylam sie sama czytajac ksiazki. pojecie o koniach tez mialam teoretyczne. Duzo dalo mi czytanie Stajenki, a jeszcze wiecej pobyt w Czernej i instruktor, ktory sie tam pozniej pojawil.
Gdyby moi rodzice bardziej zainteresowali sie tym, co robie, pewnie nie pozwoliliby mi jezdzic tam, gdzie zaczynalam (nie byli zadowoleni, ze tam chodze, ale zabronic tez mi nie mogli), a ja zaluje, ze tak zaczynalam i ze bylam tak nieodpowiedzialna. wiedzialam co to jest toczek i po co sie go uzywa, ale po co? nie ladnie wyglada i przeszkadza.
Tata zaczal sie bardziej interesowac, gdy pierwszy raz zawiozl mnie do Stodol (jest energetykiem, a Stodoly kiedys pod energetyke podlegaly i przypadkiem tam trafil, spodobalo mu sie). Wtedy zobaczyl jak wyglada prawdziwa jazda pod okiem fachowcow i ze tutaj nie ma zartow). Lepiej pozno niz wcale. Chociaz pojecia o koniach dalej nie ma, wie tylko, ze to niebezpieczne.
Zawsze im opowiadalam co dzieje sie w stajni i duzo mowilam o koniach, a oni tylko przytakiwali. cieszyli sie bardziej z tego, ze mam ambicje, jakies zajecie i nie wpadlam w zle towarzystwo, a zamiast na impreze wolalam pojsc do koni.
Gdyby rodzice rozumieli, ze to sport niebezpieczny, kupujac dziecku sprzet jezdziecki napewno zaczeliby od toczka, a nie od palcata.

edit: literowki


Ostatnio zmieniony przez Delphia dnia Śro 23:19, 24 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)


Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Maroko - Orzepowice

PostWysłany: Czw 8:25, 25 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
czy uwazacie, ze rodzice/opiekunowie dzieci jezdzacych konno powinni byc w jakis sposob uswiadamiani co to za sport i z jakim ryzykiem sie wiaze?


Ja myślę, że powinni się sami trochę uświadomić. Poza tym na większości oświadczeń wyrażających zgodę na uprawianie jazdy przez ich dzieci jest wzmianka, że zdają sobie sprawę z ryzyka z tym związanego. Mogą już wtedy zadać pytania. W przypadku młodszych dzieci myślę, ze poświęcenie przez rodzica czasu na obserwację pierwszej jazdy dziecka byłoby wskazane. Można poobserwować zachowania w stajni, można później porównać osiągnięte efekty.
Co do dzieci przywożonych parę godzin przed zajęciami, u nas bez nadzoru czy pozwolenia nie ma otwierania boksu i wchodzenia do koni, nie ma ich czyszczenia i wyprowadzania koni, ich mycia na myjce itd.
Jak już dzieciaki są i dostają pozwolenie na czyszczenie, każdy koń jest sprawdzany czy aby dobrze wyczyszczony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janneke
Niezmiennie wierna... czarnym perłom :)


Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 683
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:08, 25 Lut 2010    Temat postu:

Ja zaczęlam swoją przygodę z jeździectwem, kiedy kiedy był to jeszcze sport mało popularny.
Moja Mama miała wiedzę na temat tego, co dzieje się w klubie tylko z moich reakcji. Pewnego razu wybrała się z moją Babcią (!) żeby zobaczyć mój trening, wtedy już w grupie sportowej.
Zmroził je już widok jak czyszczę kopyta Aksamita, potężnego wałacha. na którym wtedy jeździłam Wesoly
A jak zobaczyły skoki, stopki przez przeszkodami i galop, to stwierdziły, że wolą tego nie oglądać, bo jest to pożywką dla ich wyobraźni Mruga
Mama po latach mi się przyznała, że umierała codziennie, kiedy spóźniałam się z
treningów... A ja starałam się nie wspominać jej o groźniejszych upadkach...

Moja młodsza córka zaczęła jeździć na kucykach jako siedmiolatka. Zawsze w kasku, zawsze pod moją kontrolą. Na początku spadała jak ulęgałka i za każdym razem przeżywałam mały horror.
Powiem wam, że niejeden raz zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdyby małej coś się stało. Wydawało mi się, że jak zaprowadziłam ją pierwszy raz do stajni, to mam świadomość tego co robię, ale matczyna troska to zupełnie odrębna sprawa Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faza



Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 336
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:28, 25 Lut 2010    Temat postu:

Ja swoją corkę zapisałam na naukę jazdy konnej do znanej stajni w Warszawie (w zasadzie na obrzeżach Warszawy). Przez dwa lata nic większego mnie nie martwiło, ot pare siniakow ale radosc w oczach dzieciaka i jej chęci do jazdy wszystko rekompensowały. Przyznaję sie bez bicia ,że nie jezdziałam z Nią ,mój ogromny błąd.Zawierzyłam ,że nzana stajnia, że doswiadczony instruktor. Eh. Wyobrazcie sobie ,że ó instruktor pozwolił samym 16 letnim dziewczynkom wyjechac w teren. Kurcze konie jak pozniej się okazało tez wybiegane nie były , poza jazdami całe dnie spedzały w boksach.Dzieciaki chętnie pojechały w teren przeciez o tym marzy każda nastka. I... i wyleciały jakies psiaki Burki z domu. Dziewczynki koni nie utrzymały. Jedna z nich wyleciała na asfalt , druga moja córka miała więcej szczęscia i wpadła w zaspę. Jej koleżanka straciła przytomnosc, miała otwarte złamnie ręki i chyba obojczyka. Paulina moja córa wsiadła jeszcze na konia (chyba w szoku) i pojechała po pomoc. Minęło od tego wydarzenia dtyle lat , tyle lat a moja córa jeszcze nie może się przełamac i nie chce jedzci konno. Mowi do mnie "mama tam jest slisko, wysoko i niebezpiecznie"
raz tylko w zeszłym roku widziałam ja jak po cichutku pod okiem mojej trenerki weszła na konia, pojedziła chyba ze dwa kółka na łące. Jechała niepenie , sztywna ale jechała. Może jak w tym roku trenerka tez przyjecie, może sie uda, pomału, powolutku , bez nacisku może się przełamie. Jak nie no cóz trudno.
Czuje się tej sytuacji winna. Mogłam pojechac do tej stajni, porozmawiac z instruktorem ,zobaczyc jak uczy dzieciaki jedzic no ale..nie ma co płakac nad rozlanym mlekiem. Napewno dobrze by było gdyby rodzice nawet nie zaznajomieni jazdą konną próbowali bardziej interesowac się tym co robią ich dzieciaki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rudzinka1



Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kwidzyn, pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:16, 25 Lut 2010    Temat postu:

Rodzice powinni interesować się wszystkim, co robią ich dzieci. Nieważne czy znają się na tym, czy nie. Pamiętam jak zaczęłam grać w piłkę ręczną. Moja mama zaczęła czytać o zasadach gry, oglądać mecze piłki ręcznej. Tata mój zawsze siedział na widowni jak grałam jakiś mecz. Kiedy wstąpiłam do harcerstwa też zaczęli się tym interesować. Pytali mnie o stopnie i sprawności, i motywowali do zdobywania nowych. Konie nigdy mojej mamie nie lażały (kolega spadł i złamał rękę) ale w stajni była nie raz. Nie raz rozmawiała z trenerem. Zawsze musiałam zdać szczegółową relację z tego jak było na koniach...

Uważam też, że każdy instruktor rekreacji powinien organizować spotkania z rodzicami. Mówić im otwarcie o upadkach, o kopniakach, o wszystkim, co -choć rzadko- ale zdarza się przy koniach. Po pierwsze można uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji, gdy w sądach rodzice mówią, że nie wiedzieli o zagrożeniach, po drugie- zawsze lepiej znać rodziców, po trzecie może nawiązać się jakaś współpraca z rodzicami.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faza



Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 336
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:41, 25 Lut 2010    Temat postu:

Oj Rudzinka , maiłas i masz fajnych rodziców. Niestety nie zawsze pomimo miłosci do dziecka możemy mu dac to co najcennijesze czyli swój czas.
Pogon za pieniedzmi, za lepszym życiem ,za budowa domu itp itd pochłania często rodziców tak ,że brakuje czasu na własne dzieci.Smutna ale prawdziwe. A jeszcze dzis gdy docszedł kryzys i obawy utraty pracy o ten czas jest coraz trudniej.
Jako rodzic raz zdawałam egzamin ,raz nie. Znalazłam zawsze czas aby z dzieckiem pogadac, aby pojsc na wywiadówkę, posiedziec z nim nad lekcjami ale na wiecej...no cóz było minęło. Dzis za to córa nie ma czasu dla nas ,ot fortuna kołem się toczy ,zycie jak widac także.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)


Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Maroko - Orzepowice

PostWysłany: Czw 12:52, 25 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
Uważam też, że każdy instruktor rekreacji powinien organizować spotkania z rodzicami. Mówić im otwarcie o upadkach, o kopniakach, o wszystkim, co -choć rzadko- ale zdarza się przy koniach.


no chyba bez przesady wywiadówki dla rodziców. Może jeszcze instruktor w razie czego powinien się osobiście udać do domu rodziców, gdyby nie mieli czasu zjawić się na tym zebraniu Wesoly
Życie różnie się toczy, jedna dziewczynka chciała u nas jeździć za pracę i rodzice (przynajmniej jedno) nie mieli czasu podejść i powiedzieć Tak zgadzamy się. I znam rodziców , którzy mimo nawału obowiązków, dziecko wychodzi z auta a oni w tym czasie potrafią, wypytać się o postępy dziecka, jego zachowanie itd.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rudzinka1



Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kwidzyn, pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:57, 25 Lut 2010    Temat postu:

Zobaczymy jak ja zdam ten egzamin Wesoly synek na razie malutki. To on oceni po latach czy poświęciłam mu wystarczającą ilość czasu, czy też nie. Ważne też, żeby nie przesadzić w drugą stronę. Jeździ u mnie taka dziewczyna- 16 lat, której mama zażyczyła sobie pisemnego zaświadczenia, że jej córka nie spadnie z konia Jezyk
Napisałam jej, że zaświadczam, iż jej córka, jeśli chce nauczyć się jeździć konno to nie raz z konia spadnie Wesoly Teraz przed każdym treningiem, jazdą w teren, czy kuligiem mam telefon od mamy dziewczyny z pytaniem, czy na pewno jedzie ze mną i czy na pewno dopilnowałam wszelkich zasad bezpieczeństwa Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rudzinka1



Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kwidzyn, pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:00, 25 Lut 2010    Temat postu:

Paskuda, jak zaczynałam prowadzić jazdy, dwoje rodziców nie przyszło na takie spotkanie i pojechałam do nich do domu Jezyk
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faza



Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 336
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:12, 25 Lut 2010    Temat postu:

czasu cofnąc sie nie da- ale obiecuję ,że dla wnuków będę miała czas (no chyba ,że chorobsko jakies się napatoczy)
Miałam niedawno bardzo ciekawe wydarzenie. Koło mojego domu zatrzymała się bemka tak ful wypasik. W niej Tatus i dwie dziewczynki. Tatus zadzwonił i gdy mąz wyszedł oswiadczył ,że coreczki chca u nas jezdzic konno. Moj mąz spokojnie wyjasnił ,iz nikt u nas takich lekcji nie prowadzi,że niedaleko jakies raptem 500m dalej jest szkoła jazdy konnej i jest tam instruktor z uprawnieniami. A gosc swoje- coreczki chcą tutyaj, On zapłaci.Na to Artur znów spokojnie,ze tu nie ma instruktora ,konie sa prywatne i takiej możliwosci nie ma. Corcia która podsłuchiwała rozmowę uderzyła w płacz i Tausiek swoje.Że zapłaci ile trzeba a nawet wiecej bo córce sie tu podoba. Rozmowa toczyła sie wkółko w koncu Artur trzasnąl niegrzecznie facetowi przed nosem. Kochani nic nie pomogło. Gosc przyjechał następnego dnia i powiedział ,że jest gotów zapłacic 5000zł za naukę jazdy przez 2 tygodnie swoich córeczek. Ma byc jazda konna wraz z zamieszkaniem i opieką nad córeczkami. K..a jeszcze w życiu nie widziałam tak rozwcieczonego i faceta i Artura. O mały włos nie doszłoby do awantury.
Ot odpowiedzialny Tatus- mówisz ,że nie mozesz,że nie masz uprawnien ani spokojnych koni a ten zrobi wszystko aby rozkapryszonej córci umilic życie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bull-gang



Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:05, 25 Lut 2010    Temat postu:

ja uważam ze podstawą choć nieosiągalną byłoby szersze przygotowanie przyszłych instruktorów do pracy zarówno z dziećmi jak i dorosłymi. Pomijam fakt kiedy instruktor niepedagogicznie wrzeszczy i przeklina ucząc bo to już w ogóle żenada jest. Ale myślę ze jakakolwiek ścieżka pedagogiczna z egzaminem powinna być.
w tej chwili tak naprawdę każdy może być instruktorem a jak ma kase to czasem nawet jeździć nie umie. spotkałam się z takimi sytuacjami. nie mówiąc juz o nauczaniu dzieci,
ale jak wszędzie tutaj tez szkółki oszczędzają na dobrych instruktorach, biorąc kogo popadnie.,
na tym cierpią tylko dzieci i często zrażają się do jazdy i koni.

póki dziecko jest dzieckiem to rodzic powinien sprawować piecze również nad instruktorem i nie ma co tutaj mówić o nadopiekuńczości. czasem ratuje życie.
czasem słyszę ze ufam swojemu dziecku ale jak można ufać ? ze nie popełni błędu? przecież nawet dorośli je popelniaja

program wprowadzający dla rodzicow dzieci zaczynajacych jazdy jest mysle bardzo dobrym pomyslem


Ostatnio zmieniony przez bull-gang dnia Czw 20:51, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin