|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Poszumy Frankusowe
Frankus-siwy dudrok ;) Kochom go!!! :P
Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 1774
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z lasu
|
Wysłany: Śro 13:31, 01 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
To mojemu raz odbiło przy wycinaniu kopyt. Taki był wredny,że założyliśmy mu dudke. A on w pewnej chwili powiesił sie na kantarze, zerwał go, przeskoczył płot z siatki ( z miejsca!!) i cały czas z dudką na pysku szalał na padoku
Po jakimś czasie zorientowałam się,ze koń nie moze znieść dźwieku jaki wydaje młotek (był z bakielitu). Fakt ,ze nawet mnie dzoniło w uszach Teraz kowal pracuje z normalnym dębowym młotkiem, a konio stoi jak lala.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Forkate
Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 3332
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:03, 01 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Kawa to był Milton chyba a słabo to pamiętam raczej, ale wiem że bandę zaliczyłam z Miltona. Nawet wtedy nie wiedziałam, że uderzyłam w bandę hehe.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Luna
Pamira & Me forever :)
Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Jaworowo Kłódź
|
Wysłany: Śro 18:36, 01 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Najgorzej jak się koń wesza. Serce podskakuj do gardła i człowiek zastanawia się jak tu coś mądrego wymyśleć by koń przestał. Ja spróbowałam ostatnio Pamirę uwiązać do jakiegoś ładnego drzewka na pastwisku. Przy czyszczeniu stała spokojnie dopiro jak się zaczęło czyścić przednie nogi zaczęła szaleć. Wzięłam na wszelki wypadk palcat gdyby nie docierało do niej to co mówię. Niestety nie docierało. Jak tylko delikatnie przyłożyłam do zadu nastąpiła chwila pomyślunku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Luna
Pamira & Me forever :)
Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Jaworowo Kłódź
|
Wysłany: Śro 19:08, 01 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Najgorzej jak się koń wiesza. Serce podskakuje do gardła i człowiek zastanawia się jak tu coś mądrego wymyśleć by koń przestał. Ja spróbowałam ostatnio Pamirę uwiązać do jakiegoś ładnego drzewka na pastwisku. Przy czyszczeniu stała spokojnie dopiero jak się zaczęło czyścić przednie nogi zaczęła szaleć. Wzięłam na wszelki wypadek palcat gdyby nie docierało do niej to co mówię. Niestety nie docierało. Jak tylko delikatnie przyłożyłam do zadu nastąpiła chwila pomyślunku.
Co do upadków z grzbietu konia, to zastanawiałam się czy nie iść na kaskaderkę. Upadki były różne, zazwczaj upadałam na jeden z pośladków i nic nie bolało . Chyba że to była kość ogonowa, z którą mam od dziecka kłopoty bo jak upadnę to przez miesiąc ja czuje .
Jeden z bardziej komicznych i dość niebezpiecznych upadków spotkał mnie z rok temu, wsiadałam na Tine (konik zimnokrwisty) akurat jakoś nie potrafiła przy wsiadaniu ustać spokojnie i czasem wsiadało się nawet w kłusie, ale mniejsza z tym. Wsiadłam, ona ruszyła więc pociągnęłam za wodzę by stała, kiedy już miałam przezuconą nogę i już znalazłam strzemię, chciała mi pójść do przodu, tak wiec przytrzymałam ją, a że miała munsztuk to mi się wspieła. Ja instnktownie i niepotrzebnie jeszcze pociągnęłam wodze do siebie. Kobyła przewróciła się na bok ze mną. Podczas upadku już na ziemi zrobiłam fikołka do tyłu i wstałam na nogi, wypuszczając powietrze. Koleżanka do mnie podbiegła i spytała czy nic mi nie jest, ja calutka i zdrowa troche oszołomiona, że 600kg nie wylądowało na mnie mówie że nic. Później stwierdziła, że zrobiłam to jak kaskader.
Ale ja to zawsze miałam takie dziwne przypadki od dziecka. Jak nie weszłam w jedyną w mieście kałuże, to w słup hehehehe, albo jeszcze lepiej u znajomych była budowa i chciałam wskoczyć na fundamenty, owszem wskoczyłam na chwilę, bo w drugiej byłam w stojącej obok taczce . chodząca kaskaderka. Moja mama często się zastanawia jakim cudem ja się uchowałam .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kawa
Gość
|
Wysłany: Czw 0:29, 02 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Nie pamietam który to był rok , ale pamietam ze był to drugi dzień świat wielkiej nocy. Przyszlismy na jazde , była piekna pogoda .Kazdy zabrał sie za czyszczenie swego konika . Na Grandzie jeżdzila wtedy nasza kolezanka Asia . Wyprowadzila konika przed stajnie ,na kantarku , na uwiązie . Uwiaz przywiazala do barierki z bali drewnianych , takiego jakimi były ogrodzone padoki.Na drugim polu przysiadła sobie Ania .Jedna czyscila a druga z nią rozmawiala.W pewnym momencie Granda czegoś sie bardzo wystraszyła - szarpnela do tyłu , i wyrwała belke , która zawisła jej na uwiazie .Zrobiła szybki zwrot , belka przeleciala koło glowy Ani z wielkim impetem. I od tej chwili sprawy potoczyły sie bardzo szybko.Oszalała kobyła z belka na uwiazie pobiegla w kierunku parkingu , i znów zwrot na zadzie i spowrotem .Ale tym razem wybrała sobie skok przez płotek- mając miedzy nogami dyndajaca belke . No cóż skok wyszedł , ale przy okazji wyrwała słupek z betonem i cześcią płotka metalowego-co oczywiście zawisło na owym drągu. Nikt nie mial odwagi tego konia zatrzymać , i wcale sie nie dziwie to szaleństwo w oczach , och . Z calym tym bagażem wybrala sie na padok . i znów skok przez drągi , bagaz przeszkadzał więc ladowala juz na grzbiecie . Oczywiście ogrodzenie rozwalone a na padoku pasly się żrebaki.Przy ostatnim skoku na całe szczęscie uwiąz urwał się , i pozbyła się wkoncu bagażu. Kobyła z tamtąd wyrwała do stajni, i po drodze wziela jeszcze na klate, i staranowala podzielnik stalowy wpadla do boksu. Wszyscy odetchneli z ulgą.Musze tu dodać że nikt z ludzi , i żaden samochod stojący na placu przed stajnią i na parkingu jakimś cudem nie ucierpieli.Pamietam też mine jednego kolesia, który przyjechał pochwalić sie nowym samochodem , i postawil go właśnie na placu obok stajni . Jeśli chodzi o kobyłe to poobijała sie strasznie , i wymagała wizyty weterynarza. Przybył , ale diagnoza była wystawiana z pewnej odległości , kobyła należy do tych które wala do nich z kopyta odrazu.Nie pozwalała tez zbytnio opatrywać swoje rany.Pamietam że za pomocą cukru , i jabłek starałam sie ja i Asia coś przy jej ranach porobić .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Maroko - Orzepowice
|
Wysłany: Czw 8:33, 02 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
a to o upadkach też można pisać
Na młodych koniach oprócz picia mineralnej (nawet z plastikowej butelki) nie polecam też zakładania szeleszczących kurtek przeciwdeszczowych - co ja się nakombinowałam dlaczego spokojny do tej pory ogr nie pozwoli mi na siebie wsiąść, a w pobliżu nikogo jak stoję przed nim spokój jak podchodzę do strzemienia ucieczka i tak sobie tańczyliśmy po ujeżdżalni dobre pół godziny, aż mi sie ciepło zrobiło kurtkę zdjęłam, wsiadłam pojeździłąm, na drugi dzień tak samo; w końcu wpadłam na to że on po prostu bał się tego szelestu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ada
Dawniej Floppy...
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 9:54, 02 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Popieram - kurtki szeleszczące szczególnie w terenie są the best, ale tylko jak się ma konia muła i trzeba go "rozkulać"...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ansc
Dołączył: 26 Paź 2006
Posty: 1414
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Trachy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 15:03, 02 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
albo foliowe woreczki hehehe, wybrałam się na bardzo mułowatym koniku, na którego nawet ostrogi nie robiły wrażenia do sklepu, wzięłam co miałam do zabrania a że nie miałam plecaczka no to musiała mi wystarczyć jednorazówka, jak wsiadłam na konisko, poruszałam dla sprawdzenia workiem żeby sprawdzić reakcję i nic, ok. ruszam stępem, nic, ruszam kłusem też nic, no to stwierdziłam że mogę zagolopować, worek się nadymał wisząc na moim ramieniu, a konisko dostało takiego szału, że zastanawiałam się kiedy się zatrzymam czy przed ruchliwą ulicą czy dopiero w stajni, niestety mój bagaz był zbyt cenny żeby się go pozbyć Po próbach " skręcenia karku" koniskowi ten wreście raczył się zatrzymać, resztę drogi wracałam wolniutkim stępikiem ściskając tak worek aby nie wydał już żadnego dźwięku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Monika78
Mama najmłodszego Stajenkowicza :)
Dołączył: 12 Sty 2006
Posty: 534
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 15:40, 02 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
TO ja jakiś dziwny jeżdziec jestem - 20 lat w siodle, trochę upadków było ale NIGDY nic mi się nie stało (i grzecznie odpukuje to w niemalowane). Największą moja przypadłością były siniaki - ale zero wizyt w szpitalu, zwolnienień, gipsów itp... i tak się zastanawiam - to mój dziki fart czy wrodzona niechęć do ryzyka? Bo ja nie lubię jeździć na koniach wariatach, nie wchodze do boksu obcych koni i z nieznajomymi w teren nie pojadę - zawsze zakaładam, że dziś nie jest moja ostatnia jazda, więc nawet jeśli z czegoś zrezygnuję to nic sie nie stanie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mała Mi
Dołączył: 31 Paź 2006
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Czw 16:00, 02 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Nigdy nie zapomnę mojej pierwszej jazdy w terenie. Dostałam Bellę, która była dobrym koniem dla niedoświadczonych jeźdźców. Niestety dosiad miałam słabiutki, a jakoś nikt mi nie powiedział, że konie w lesie rozwijają niezłą prędkość i najlepiej w czasie galopu zrobić sobie półsiad. Jak Bella wystartowała to ja zaczęłam tak się telepać w siodle, że ostatecznie zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią. Siedzenie bolało mnie chyba przez miesiąc, ale starym zwyczajem koniarzy do lekarza nie poszłam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sabina_
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Nie 15:01, 05 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
jak tak czytam , Wasze przeżycia przypomniały się i moje:
- złamania palców u nóg i u rąk
- odcięte ucho, kopytem konia
- prawie amputacja piersi, zębami konia
- worek treningowy pomiędzy kopiącymi się końmi.
Wszystkim koniarzom, życzę jak najmniej obrażeń
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Poszumy Frankusowe
Frankus-siwy dudrok ;) Kochom go!!! :P
Dołączył: 08 Sie 2006
Posty: 1774
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z lasu
|
Wysłany: Nie 16:04, 05 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Jak ciezki jest koń dowiedział się w piątek mój kot . Nawet to było śmieszne, bo kot wydzirał sie w niebogłosy a Poszum jakby nigdy nic pomiział nosem kotka, tak po przyjacielsku z lekkim zaciekawieniem <cacy>
No i czemu ten kot tak sie drze ???
Troche musiałam się nameczyć ,żeby przestawic tego szłapoka.
Na szczeście kotu nic nie jest. Pół godziny później stała pod lodówka w kuchni i żebrał jak zawsze Łapa jest cała
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sabina_
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Nie 16:13, 05 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
no tak...koty.....u mnie to odwieczny problem. zamykam oczy jak małe często wchodza do boxów i.....załatwiaja sie u koni...momiędzy ich ogromnymi nogami, w porównaniu ....do małych kotów!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Forkate
Dołączył: 25 Kwi 2006
Posty: 3332
Przeczytał: 0 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:08, 05 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
moje futrzaste wąsate też się Fordzicha nie boją nic, na szczęście w porę uciekają gdy nadchodzi. Gorzej było z kozakami jak były małe, Olek miał małe bliskie spotkanie z kopytkiem w sensie nadepnięcia na raciczkę Na początku się bardzo przestraszyłam, bo płakał i nie stawał na nóżkę, ale dał sobie zrobić okładziki i na 3 dzień już fikał łobuz. Ale nauczył się nie włazić pod nogi koniowi. Czasem tylko jak koń stoi to łobuz podgryza go w nadgarstki, ale kopytny niewzruszony takimi zabiegami
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Misiola
Dołączył: 02 Lis 2006
Posty: 895
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gaszowice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:09, 06 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Nie dość, że nareeeszcie udało mi się tutaj być z Wami to zaczynam od tego temaciku, bo jeżeli chodzi o tego koniora to ja niefortunnego spotkania z Nim nie miałam jeszcze, ale Forkate przeżyła ze mną pewnego niedzielnego poranka- kopniaka pieska małego... ufff ma sie dobrze na szczęście i kózka tylko na poczatku została przeciągnięta przez swój boksik zębami, ale chyba na szczęście z wyczuciem, bo nic jej nie było.
A Stodolskie wypadki były jak u każdego hehe ale nic nie złamane, nic nie zwichnięte.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|