|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Pią 7:10, 12 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
martik napisał: | Nongie, przygotowanie konia do podjezdzenia a pozniej zajezdzenia to nie zajezdzanie jak stoi w temacie. |
Starajmy sie nie łapać za słówka a raczej domyślić co naprawdę jest potrzebne Bandoli.
Cytat: | Musze posprawdzac w necie przecietny wiek koni uzytkowanych w polo ale obawiam sie, ze to nie beda konie kilkunastoletnie jak np. w dresazu... To tak na marginesie. |
Hehe, tak sie obawiałam że jak zacytuję coś ze strony Polo, to natychmiast ktoś wspomni o bezwzględnej eksploatacji . Też mi się nie podoba ta forma użytkowania koni, ale to nie wyklucza, ze mogą na swojej stronie podać coś mądrego. W tym wypadku zdaje się że garściami czerpali z Pruchniewicza.
Pozwoliłam sobie popytać znajomą dr zootechniki z ukończonym podyplomowym kursem "Naukowe podstawy treningu koni" - oto jaką odpowiedź uzyskałam:
(...) na lonży można pracować już z roczniakiem, wszystko zależy od od tego jak ciężka będzie to praca. Wszytko stopniowo i z umiarem. Dwulatek raczej nie powinien mieć zagrożonych stawów*. Ale jak mówiłam stopniowo i bez obciążeń. Zależy jeszcze od cech osobniczych, kondycji
*) pytanie brzmiało, czy dwulatek pracujący na lonży może mieć zagrożone stawy
Oczywiście nie chcę tu nikogo namawiać do lonżowania roczniaków, ja również uważam ze miejsce końskiego dziecka jest na padoku. Ale umiar przyda się w obie strony.
Ostatnio zmieniony przez nongie dnia Pią 7:12, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
martik
-admin z przypadku-
Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Czekolandia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:22, 12 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
nongie napisał: | Starajmy sie nie łapać za słówka a raczej domyślić co naprawdę jest potrzebne Bandoli. |
Mylisz sie Nong- nie lapie za slowka a z domyslaniem to u mnie roznie, bo jam tylko blondynka
Mnie sie wydaje bardzo wazne rozgraniczenie tych etapow, bo jesli ktos nigdy nie bral sie za taka robote, to zwyczajnie moze nie wiedziec, ze sa etapy, jak one sie nazywaja i ile powinny trwac.
Dzis rano, w drodze do lazienki zahaczylam o moja biblioteczke. Anthony Paalman rozpisal temat bardzo dokladnie. Postaram sie dzis znalezc troszke czasu i zeskanuje te kilka stron. Wydaje mi sie, ze to bedzie tez pomoc dla osob, ktore gdzies chca zaczac.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ada
Dawniej Floppy...
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:32, 11 Lut 2010 PRZENIESIONY Pią 11:33, 12 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
W związku z pojawieniem się tematu zajeżdżania młodych koni, podczas jazdy naszła mnie wczoraj taka refleksja, że owszem każdy może się sparować z tym tematem na tyle na ile czuje się silny, ale powstaje jedno "ale". Tym "ale" jest po prostu jakość i efekt naszych wysiłków związanych z doprowadzeniem konia do stanu w którym może służyć człowiekowi do jazdy konnej.
Jakość zajeżdżenia rozumiem jako „wyrobienie” jezdności i chęci współpracy z jeźdźcem, wypracowaniu pewnej quality danego osobnika jeśli chodzi o stęp, kłus i galop. To wszystko można albo wyciągnąć z konia albo stłamsić. Nieumiejętnie zajeżdżając konia można mieć w przyszłości krnąbrnego, tuptającego koniowatego albo też konia który będzie potrafił robić coś więcej niż tylko stęp, kłus i galop w postaci jak go PB stworzył.
Z doświadczenia wiem że niuansów w odczuwaniu reakcji konia nie da się nauczyć w krótkim okresie, trzeba jeździć i wyjeździć mnóstwo godzin, przejść przez różne konie żeby potem móc dobrać jak najbardziej optymalny „program” zajeżdżania młodego konia. A pomimo wszystko i tak na co dzień pojawią się takie rzeczy których nie przewidzieliśmy wcześniej, bo koń to po prostu inteligentne i żywe zwierzę które ma jakiś tam udział w decydowaniu o tym co zrobi a czego nie zrobi.
Jakiś czas temu, równocześnie zajeżdżałam dwa konie, jeden przyjmował ten proces raczej spokojnie (o tyle o ile można nazwać ten okres spokojnym) drugi próbował mnie zrzucać, na wszelkie sposoby pozbyć się mnie ze swoich pleców i wymyślał co tylko może aby się wyzwolić z pracy. Młode konie są jak dzieci, po prostu kombinują jakby tu wrócić do wolności i wcale im się nie dziwię. Jeden koń wymyśli sobie, że nie pójdzie w tą stronę w którą chce jeździec, drugi że będzie przy danym elemencie kopał nogą w bok, trzeci że nie będzie chciał iść od łydki do przodu, kolejny wymyśli sobie że głowę będzie trzymał w poprzek, jeszcze inny na jakimś etapie zajeżdżania będzie namiętnie chwytał jedną stronę wędzidła, albo usztywniał się w zakręcie, kolejny nauczy się spływać i ponosić itd., itp. I co wtedy? Jak sobie poradzi na takim koniu osoba jeżdżąca w sumie poprawnie ale bez tego przysłowiowego wyjeżdżenia? Jak taka osoba ma nauczyć konia poprawnego ustawienia w zakręcie, ustępowania od łydki, nie wpadania łopatką do wewnątrz albo odwrotnie, jak taka osoba poradzi sobie z wyprostowaniem konia kiedy ten będzie chciał chodzić pokręcony w literkę „s”? To mnie zastanawia.
Ja się czasem czuję bezsilna jak mi kobyła wywija głowę, albo czuję że nie idzie prosto, albo ścina mi zakręt, albo chwyta jedną stronę wędzidła, albo usztywnia się w zakręcie, albo napiera na wędzidło....
No chyba że zajedżenie polega tylko na procesie przyzwyczajenia konia do siodła, nauczenia konia nie brykania jak ktoś się tam potem wdrapie i jako takim poprawnym chodzeniu w 3 chodach do przodu, bez wchodzenia w finezję wyrabiania w koniu reakcji na niuanse w stosowaniu pomocy, zwracaniu uwagi na to czy koń jest w stanie wyjechać woltę, zareagować przesuwające działanie łydek itd..
Jedno wiem ja sobie nie wyobrażam, żeby moja Granvilla zakończyła edukację na takim prostym zajedżeniu,. Chodziłaby wtedy jak tuptuś, „wyrojona” i sztywna jak kołek, co miałoby przełożenie na jakość jej chodów w kłusie i galopie, czyli byłaby wtedy niewygodna i nieprzyjemna do jazdy i tak w dłuższej perspektywie nikt by nie miał przyjemności w jedżeniu na niej. Owszem przyjmuję, że są konie proste i bardziej skomplikowane, jedne wymagają prostych metod, inne przyprawiają swoich jeźdźców o siwe włosy bo zmienna ich zachowań i reakcji jest zbyt duża aby za tym nadążyć.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)
Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Raciborz-Lozanna
|
Wysłany: Czw 22:50, 11 Lut 2010 PRZENIESIONY Pią 12:40, 12 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Wiele lat bylam zwiazana z pewna stajnia, gdzie mlode odsadki, ktore przyjezdzaly tam zza granicy (chyba prosto zabierane od matek do ciezarowki! ) w wieku 2, 2,5 lat byly brane do przyjecia siodla i oglowia. Uczyly sie niekoniecznie wcale nie od super -fachowcow ; po kilkumiesiecznym pobycie w tej stajni jechaly do innej - by tam "dorosnac". Kariere i regularne treningi zaczynaly wiec jako 3, 3,5 latki. Nic zreszta w tym dziwnego, skoro wszystkie (jesli dotrwaly) musialy startowac w czempionatach koni 4-letnich - a tam juz trzeba sie pokazac w trzech chodach, na czworoboku (ktorego nie nalezy sie bac!) + transport itp... ot poczatek kariery, nie ma zmiluj
Co zas sie tyczy koni wyscigowych (dawne to czasy byly na Sluzewcu) - to tam juz jest calkowita masakra z konskimi "dzieciakami". Na torach biegaja przeciez i 2-latki. Wierzcie mi, jazda na takich mlodzieniaszkach to byla ruska ruletka (nie moglo byc inaczej) zero odpowiedzi na pomoce i tylko galop do "wyczerpania paliwa". Mnie, z racji malej wagi i wowcZas mlodego wieku (brak wyobrazni! ), wsadzano na araby (od tej pory ich nie uwielbiam), ale na folbluty jako "mieso armatnie" pakowano duzo ciezsze jednostki (w tym sporo amatorow).
Tylko czy gdy liczy sie pieniadz i handel to liczy sie kon?????
Kiedys myslalam, ze tak powinno byc, i ze to bylo (jest) sluszne postepowanie.....trzeba mi bylo wielu lat roznych doswiadczen i wreszcie wlasnych koni, by zweryfikowac pewne przekonania.....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rzepka
na grzbiet koński - z płota wchodzę :D
Dołączył: 07 Wrz 2007
Posty: 2426
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Spisz
|
Wysłany: Czw 23:26, 11 Lut 2010 PRZENIESIONY Pią 12:46, 12 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
I to właśnie jest to, o co chodzi: mądrość zdobyta własnym doświadczeniem, niejednokrotnie niestety okupiona krzywdą zwierząt. Mając na myśli "doświadczenie" -nie uważamy się za bezkonkurencyjnych fachowców -tylko za takich, którzy wiele widzieli, wiele przeżyli i mogą duzo rozsądnych słów na dany temat powiedzieć, bo są juz po "weryfikacji poglądów" jak zauważyła Boubi.
Tylko... nie każdy chce słuchać A są wręcz tacy, którzy traktują życzliwe uwagi jak obrazę . Dobrze,że Bandola do takich nie należy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iandula
Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 14:17, 12 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Taka mnie naszła refleksja, umiem uszyć spódniczkę , ale marnej jakości, same straty, nie lepiej do sklepu lub krawca,
są wyjątki
dla mnie osobiście to Przecławek, czy Martik, bądź Sankarita, ale może właśnie tylko potwierdzają regułę
gdybym sama miała zajeżdżać konia, najpierw sumiennie bym to przemyślała, być może pod okiem specjalisty, ale pewna nie jestem
jeździłam na dwóch młodych, ale zajeżdżonych klaczach i każda jazda była inna wg inwencji klaczek w danym dniu, zanim pewne zachowania zaczęły się powtarzać , minęło sporo czasu, ale za to nawet malutki element, który potrafiły powtórzyć sprawiał mi ogromną radość
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nongie
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 9086
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: woj.opolskie
|
Wysłany: Pią 15:41, 12 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
martik napisał: | Mnie sie wydaje bardzo wazne rozgraniczenie tych etapow, bo jesli ktos nigdy nie bral sie za taka robote, to zwyczajnie moze nie wiedziec, ze sa etapy, jak one sie nazywaja i ile powinny trwac. |
Otóż to. Ktoś kto nie zdaje sobie sprawy z tego, ze to jest proces, który - im bardziej rozciagnięty w czasie, tym lepiej dla konia - może odnieść wrażenie ze z jakimkolwiek działaniem należy czekać do osiagnięcia wieku np. 4-5 lat. Tymczasem pewne elementy można zacząć ćwiczyć już teraz, zeby za rok czy dwa nie było zdziwienia ze koń np. nie chce stać spokojnie, oddalić się od stada, przyjąć wędzidło, albo nie rozumie co to znaczy "zwolnij".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Appi
Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bad Münstereifel Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 22:16, 12 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Bandolo, roczniaki mozna przygotowywac do dalszej pracy pod siodlem z ziemi. Uczy sie przede wszystkim ustepowania od nacisku we wszystkich kierunkach, cofania,wchodzenia do przyczepki, przechodzenia przez wode, po plandece, tolerowania dotyku na calym ciele (choc przypuszczam,ze napewno juz to zrobilas). Bardzo polecam 7 zabaw parelliego, jednak z ograniczeniem zabawy w okrazanie, gdyz tak mlodziutki kon nie powinien duzo biegac po ciasnym okregu ze wzgledu na obciazenie stawow. A poza tym duzo spacerow,pokazywanie wszelkich konskich "straszydel" i oswajanie z nimi. Taka praca wzmacnia zaufanie i pozniej przy pierwszym wsiadaniu n a swojego trzy- lub czterolatka bedziesz miala nieslychanie latwo.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rudzinka1
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kwidzyn, pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:23, 13 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Chciałabym może zmienić tok rozmów (jeśli się zgodzicie i zechcecie) Uważam, że Ada napisała bardzo mądry post. Pozwoliłam sobie zacytować kawałki, które majbardziej mnie interesują:
Ada napisał: | ...
Jakość zajeżdżenia rozumiem jako „wyrobienie” jezdności i chęci współpracy z jeźdźcem, wypracowaniu pewnej quality danego osobnika jeśli chodzi o stęp, kłus i galop. To wszystko można albo wyciągnąć z konia albo stłamsić. Nieumiejętnie zajeżdżając konia można mieć w przyszłości krnąbrnego, tuptającego koniowatego albo też konia który będzie potrafił robić coś więcej niż tylko stęp, kłus i galop w postaci jak go PB stworzył.
(...)
Młode konie są jak dzieci, po prostu kombinują jakby tu wrócić do wolności i wcale im się nie dziwię. Jeden koń wymyśli sobie, że nie pójdzie w tą stronę w którą chce jeździec, drugi że będzie przy danym elemencie kopał nogą w bok, trzeci że nie będzie chciał iść od łydki do przodu, kolejny wymyśli sobie że głowę będzie trzymał w poprzek, jeszcze inny na jakimś etapie zajeżdżania będzie namiętnie chwytał jedną stronę wędzidła, albo usztywniał się w zakręcie, kolejny nauczy się spływać i ponosić itd., itp. I co wtedy? (...) |
No właśnie- co wtedy??
W życiu wsiadałam na wiele "surowych" koni. Zazwyczaj wszystko przebiegało bez większych problemów. Koń jak coś wymyślał to było to "albo- albo" i jakoś z jednym problemem dawałam sobie radę.
Teraz mam trudniej- Atos jest bardzo ambitnym koniem. Dla bardziej ambitnego jeźdźca niz ja jestem. Radzę sobie z nim. Ale często przechodzą mnie myśli, że to, czy to robię źle i boję się, że go "zepsuję".
Na samym początku namiętnie chował się pod wędzidło zanim jeszcze zdążyłam złapać kontakt z pyskiem. Poradziłam sobie z tym. Zaczął próbować ponosić przy każdej okazji: ptaszek- długa, piesek- długa, za mocny kontakt- długa, trener na środku placu- długa. Po prostu uciekał od wszystkiego. Poradziłam sobie w dość niekonwencjonalny sposób, ale już tego nie robi. Potem usztywniał się na lewo. Wystarczy, że przewidział, że teraz pójdzie w lewo a walił się łopatką jak głupi, wyginał w prawo i parł do przodu jak głupi. Poradziłam sobie. Teraz robi te wszystkie manewry naprzemiennie Czasem mam go serdecznie dość! Na jeździe jest skory do pracy jakieś 20- 30 minut. Potem zaczyna kombinować. Pod siodłem chodzi od listopada, ale miał sporo przerw pogodowych w środku.
Może macie jakieś sposoby jak pracować z takim kombinatorem?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ada
Dawniej Floppy...
Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:20, 13 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
rudzinka1 napisał: |
Może macie jakieś sposoby jak pracować z takim kombinatorem? |
Tak, po prostu pracować, zmieniać metody, nie zanudzać konia i nie zrażać się i nie denerwować i nie niecierpliwić, w sumie proste no nie? Ale znając życie wiem że to niewiarygodnie trudne.. i to jest właśnie kwintesencja problematyki zajeżdżania młodych koni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kocia
uwielbiam prostotę...
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 4506
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraina Podziemnej Pomarańczy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:33, 17 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
rzepka napisał: | w sprawie "siodłania" źrebaka -to chyba Bandoli chodzi bardziej o przyzwyczajenie go do czegoś na grzbiecie. Może niekoniecznie siodła (jednak cięzkie i niezbyt wygodne), ale proponuję derkę, kocyk -cokolwiek. To bardzo przydatne, bo w razie potrzeby lub choroby konik przyjmie derkę bez problemu i dodatkowego stresu. |
Odniosłam podobne wrażenie, jak Rzepka co do zamiarów Bandoli. Przy czym, jak się okazało - Bandoli przydałoby się zgłebienie tematu i poproszenie o pomoc kogoś bardziej doswiadczonego (kiedy przyjdzie odpowiedni czas!), jak to już sugerowało kilka osób.
Sama zastanawiałam się nad przyzwyczajaniem Bruna do czegoś w rodzaju czapraka na grzbiecie. Na zasadzie obeznania z nowością, żeby w przyszłości nie było jakiś wielkich niespodzianek. Poza tym, łatwiej jest coś zdziałać ze źrebakiem niż siłować się z pewnym siebie 2-3 latkiem.
Kiedyś też mi się wydawało, że wymaganie czegokolwiek od konia przed 6 rokiem życia to straszne przestępstwo. Faktem jest, że konie dojrzewają zwykle do 5 lat, wtedy kościec jest juz w pełni ukształtowany. Ale jestem jak najbardziej za pracą w sensie nauki przez zabawę już ze źrebakami - oczywiście wszystko w granicach rozsądku.
Tak na marginesie - dla lepszej ochrony stawów młodych koni (oprócz ostrożnego obchodzenia się z nimi) należałoby je wzmacniać dodając do paszy witaminy z glukozaminą i chondroityną (składnikami mazi stawowej oraz chrząstki stawowej).
Ostatnio zmieniony przez kocia dnia Czw 13:37, 18 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iburg
Lubię rude... Konie i koty :P
Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 7752
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Rybnik
|
Wysłany: Czw 12:22, 18 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Wiem że jest tak jak piszecie, i pewnie wielu tak młodo zaczynającym prace koniom nic złego sie nie dzieje. Ale w takim razie dlaczego mądrzy ( mnie się tak przynajmniej wydaje) z latami doświadczeń pracy z końmi ludzie zalecają zajeżdżanie koni 3-4 letnich ( w każdym razie po ukończeniu 3-ch lat). Pisza na ten temat książki i nie piszą w nich o zajeżdżaniu 1-1,5 rocznych koni. Czyżby ich stare doświadczenie miało się nijak do dzisiejszego postępu. Czyżby wcześniej nie znano nauki czy przyzwyczajania konia do podstawowych prac przy nim. Być może w dużych stadninach gdzie jest sporo koni nie zawsze jest na to czas.
Byłam kiedyś w Michałowie w dniu odsadzania źrebiąt ( czyli chwili dosyć stresującej dla obu stron) i przebiegało to dosyć spokojnie owszem były nawoływania ale na biegalni masztalerze spokojnie chodzili koło źrebiąt dotykali je wiązali nie było z tym problemu, dały się czyścic i wszystko koło siebie zrobić. Więc chyba wcześniejsze ich prowadzenie tez musiało być spokojne. Nie byłam hodowca, jeźdźcem ani właścicielem konia więc nie znam się na tym. Jednak wiele rozmawiałam i słuchałam wypowiedzi ludzi dobrze się na tym znających.
Po co się z wieloma sprawami spieszyć. Wiem że są chempionaty 4-latków, żeby koń tam brał, udział to musi być rozpoczęta z nim praca przynajmniej po ukończeniu tych 3-ch lat, na pewno nie tydzień przed ukończeniem 4-roku życia.
Słyszałam że na zachodzie jak che się mieć pożytek z konia to pokazuje się go jako 4-latka a potem znika na kilka lat i pojawia sie na parkurach w wyższych konkursach po paru latach. Czyli przez ten okres pracuje się z nim ale nie eksploatuje nadmiernie. Nie mówiąc już o tym że te wybitne konie nie startują na każdych zawodach ( jeźdźcy mają kilka koni którymi startują na zmianę)
W Ameryce Południowej, Stanach, Mongolii i innych krajach nie zawsze patrzy się na wiek konia, łapię się go i zajeżdżą w ciągi 1-2 godzin. Tylko jak długo on żyje i co dzieje się z tymi które nie dają se zajeździć nikt nic nie mówi, ale można sie domyślić gdzie kończą.
O wszystkiego są też wyjątki. Bywają konie wybitne którym wczesna nadmierna eksploatacja nie przeszkadza, SA konie wybitne które SA destruktami ( maja spore wady które powinny uniemożliwiać im udział w sportowej konkurencji). Taki np. był Korak który miał kilka cm krótsza nogę został wykupiony z rzeźni a wygrał kilka razy Wielka Pardubicka. Ale nie znaczy to ze wszystkie kulawe konie mogą to robić.
Dzieci też niby nie powinny pracować, nie powinny wychodzić za mąż ale to teoria praktyka to co innego. W Indiach sa zatrudniane przy produkcji dywanów 5-6 letnie dzieci. Dzieci są sprzedawane ( nawet przez rodziców) do domów publicznych. Nadal w niektórych krajach jest niewolnictwo ( gdzie pracują ciężko dzieci) Tylko czy one dożyją 70-80 lat? Chociaż niewolnictwo ponoć zostało zniesione.
Pewnie można robić wszystko z umiarem i rozsądnie, ale w którym miejscu jest ten umiar i rozsądek?
Na dodatek że swoi koniem każdy może robić co chce, może jedynie o tym nie pisać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Appi
Dołączył: 20 Lis 2005
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Bad Münstereifel Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:05, 18 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Wszystko zalezy tez od tego co rozumiemy poprzez "zajezdzanie". Dla jednych jest to przyjecie ciezaru jezdzca, maksymalnie moze lekki stepo-klusik razem najwyzej przez pol godziny trzy razy w tygodniu, a dla innych to codzienna praca we wszystkich chodach i pierwsze skoki pod jezdzcem poprzedzone oczywiscie skokami w korytarzu do 150 cm.
Ja mam taka recepte: wychowanie i przyzwyczajanie do roznych strasznosci- od zrebaka, od dwoch lat praca z ziemi. 2,5- 3 lata pierwsze wsiadanie, piec minut stepa, dwa razy w tygodniu przez miesiac, w ostatnim tygodniu po rundce klusika na lazy i.... na tym koniec. Kon odeslany na nastepne kilka do kilkunastu miesiecy na lake. Po tej przerwie tydzien przygotowania z ziemi i z dalsza praca pod siodlem nie ma zadnych problemow . Natomiast krew mnie zalewa jak widze dwu- trzylatki skaczace pod jezdzcem, no ale tu juz chodzi o kalkulacje hodowcy-sprzedawcy, dlatego warto dochowac sie wlasnego zrebaka i zrobic sobie z niego partnera na cale zycie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bandola_1
Lajkonik z Kamienicy Dolnej :)
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 2534
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: krolewskie miasto Krakow \Kamienica Dn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:26, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
rzepka napisał: | I to właśnie jest to, o co chodzi: mądrość zdobyta własnym doświadczeniem, niejednokrotnie niestety okupiona krzywdą zwierząt. Mając na myśli "doświadczenie" -nie uważamy się za bezkonkurencyjnych fachowców -tylko za takich, którzy wiele widzieli, wiele przeżyli i mogą duzo rozsądnych słów na dany temat powiedzieć, bo są juz po "weryfikacji poglądów" jak zauważyła Boubi.
Tylko... nie każdy chce słuchać A są wręcz tacy, którzy traktują życzliwe uwagi jak obrazę . Dobrze,że Bandola do takich nie należy |
nie obrażam sie rzepka ,po prostu nie mam nic do napisania . przecież nie będę w kółko powtarzać tego samego. Ze wszystkich postów przyjmuję do wiadomości wasze rady i tyle.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bandola_1
Lajkonik z Kamienicy Dolnej :)
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 2534
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: krolewskie miasto Krakow \Kamienica Dn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 11:34, 22 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
jeżeli masz szczeniaczka i chcesz aby podawał łapkę , siadał na słowo "siad", chodził przy nodze to co? ??? oddajesz go fachowcowi czy sama go uczysz ? Chyba jednak sama, a dopiero jak chcesz aby był bardziej wyszkolony szkolisz go pod okiem fachowca lub oddajesz do szkółki.Tak samo można postąpić ze źrebakami . Nie widzę niczego złego w tym aby samemu przygotować źrebaka. Ja z moimi źrebakami spędzam dużo czasu . Jak wejde do nich na wybieg to nie odstępują mnie na krok . Chciałam to wykorzystac w jakis sposób i popracować z nimi . Pytałam Was o radę bo moze macie jakieś pomysły i prócz kilku postów to zostałam potraktowana jak napalona gówniara która koniecznie chce ujeżdzać źrebaki i nie liczy sie z niczym.Piszecie , ze jak sie jest niedoświadczonym to można popełnić wiele błędów ,ale nikt nie sprecyzował jakich? Wiele czytam na temat zajeżdzania młodych koni i nawet Zwoliński w" hodowli koni" pisze jak to robić i sam zaznacza , że w dalszym etapie trzeba osoby doświadczonej. moje konie nie będą startować w zawodach i nie potrzebują wielkich umiejętnosci .Wystarczy aby chętnie nosiły jeźdźca i więcej od nich nie wymagam , więc myślę , ze sobie z tym poradzę.
A na koniec chce jeszcze raz podkreślić , że nie wsiadam i nie mam takiego zamiaru przez najbliższe dwa lata wsiadać na źrebaki i NIE ZNĘCAM SIĘ nad nimi , co ktoś chce mi zarzucić i pamiątajcie , zeby nie osądzac to sami nie bedziecie osądzani
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|