|
Stajenka Miejsce, którego nam brakowało :)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Boubi
Melka i rżysko jest ponad wszystko ;)
Dołączył: 24 Maj 2007
Posty: 4504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Raciborz-Lozanna
|
Wysłany: Pią 23:38, 25 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ja tez bylam swiadkiem nauki metoda Ra...
Jesli masz Teodorze duzo czasu... to jest to bezcenne - "nic na sile".....
Wydaje mi sie, ze zostawienie przyczepki jako "smakoszka" jest dobrym pomyslem..... Osoby, ktore znalam, i ktore tak przyzwyczajaly konie do transportu, pozniej robily z nimi jedynie krotkie przejazdzki- ot dookola padokow z powrotem i rozladunek na spoko... Bo przeciez przyczepka=miejsce do jedzenia to jednak co innego niz ta sama przyczepka, ale zamknieta i w ruchu....
Jesli tylko mozna uniknac jakichkolwiek stresow i wypracowac u konia pozytywne skojarzenia i reakcje - to trzeba do tego dazyc....
Moze na poczatku warto by bylo, zebys byl obecny przy pierwszych "podejsciach" Biedry....
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Teodor2424
Biedronki rosną na kozim mleku :)
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 967
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Sierakowice woj.pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 1:12, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj było pierwsze podejście Biedry.
Spokojnie bez ciągania a jednak na uwiązie za kantarek.
Spokojnie podeszliśmy do przyczepy, ja z boku stałem biedra pod samą rampę podeszła obwąchała wszystko co tylko możliwe.
Potem ja wszedłem do środka trzymając w wyciągniętej dłoni marchewkę uspokajałem i zachęcałem.
Weszła obiema przednimi nogami już na podłoge przyczepki, tylne jeszcze na trawce.
Dałem jej marchewkę i wprowadziłem delikatnie do tyłu.
Podziękowałem jej i jedno małe kółeczko w ręku ostatnie spojrzenie na przyczepkę i do boksu:)
Zobaczymy co wykombinuje jutro jak jej zostawię otwartą przyczepkę z marchewką w środku
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rudzinka1
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kwidzyn, pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:11, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Szkoda, że nie wszyscy ludzie mają takie podejście do koni i przyczepek... Znajomy poprosił mnie bym pojechała z nim po ogierka rocznego. Na miejscu okazało się, że ogierek nigdy nie miał nawet kantara na głowie. Kiedy w końcu udało mi się założyć mu kantar i wyprowadzić ze stajni ugryzł mnie w klatę i stanął dęba nad moją głową... Delikatnie i spokojnie podprowadziłam go pod przyczepkę. Wszystkim gapiom tłumaczyłam co mają robić (najlepiej żeby poszli do domu na kawę, ale nie udało mi się ich namówić. Chieli za wszelką cenę "pomagać"). Ogierek był dość odważny, wszedł na rampę, poprzyglądał się, powąchał, dostał smakołyki. Wszedł do środka do połowy. Tylne nogi miał jeszcze na rampie, ja byłam z nim w środku, głaskałam, uspokajałam... W tym momencie ni stąd ni zowąd właściciel walnął go batem...
Oczywiście ogierek się wystraszył, stanął dęba- przypierdzielił głową w dach przyczepki, wyskoczył i już całe ładowanie trwało pół dnia bo nie chciał do owej przyczepki nawet podejść... Po godzinie wpadli na jeszcze głupszy pomysł- że zawiążą mu oczy... Tłumaczyłam, prosiłam, nic to nie dawało. Poszłam więc sobie się opalać. Po trzech godzinach tłuczenia się z koniem, prób zawiązywania oczu (na szczęście się nie dał) Zmądrzeli i przyszli po mnie... Kazałam im wszystkim iść na kawkę. Poszłam z ogierkiem na trawkę, uspokoiłam go na ile się dało. Spocony był aż strach- kapało wręcz z niego... Wzięłam sobie jednego chłopaka do pomocy- tego, który najmniej "znał" się na koniach. Przynajmniej wykonywał polecenia a nie bez mojej wiedzy tłukł konia kiedy ten był już prawie w środku. i Za niecałą godzinę koń wszedł do przyczepki. Udało się przewieźć go bez najmniejszego problemu. Ale znajomy od tamtej pory już się nie wtrąca kiedy ładujemy jakiegoś konia. Stoi i czeka na polecenia Jednakże musiał przekonać się na własnej skórze, że bat wbrew utartym przekonaniom nie jest "sposobem na całe zło" Teraz już wie, że głupio się zachował, bo ukarał konia za to, że wszedł do przyczepki i tym samym sprawił, że nie chciał już tam wejść.
Dlaczego ludzie często wolą użyć bata zamiast kogoś posłuchać, że można inaczej?
Tak samo często jest z kowalami. Jak koń młody i raz wyrwie nogę (bo np stracił równowagę) to od razu linka do ogona na siłę- dudka i tylko sprawiają, że koń bardziej się boi i próbuje uwolnić. A przecież można inaczej ale najczęściej tacy "znawcy" nie chcą słuchać...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Maroko - Orzepowice
|
Wysłany: Sob 9:21, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Przynajmniej wykonywał polecenia a nie bez mojej wiedzy tłukł konia kiedy ten był już prawie w środku. i Za niecałą godzinę koń wszedł do przyczepki. |
Rudzinko a możesz opisać dokładnie co zrobiliście, żeby w końcu wszedł, bo to bardzo mało czasu szczególnie świeżo po takich nieprzyjemnych wrażeniach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rudzinka1
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kwidzyn, pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 9:37, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Najpierw się popasł na trawie- z godzinę a ja ciągle dawałam mu marchewki i delikatnie go głaskałam. Potem dałam chłopakowi worek foliowy. Kiedy koń wykazywał chęć przyjrzenia się przyczepce nie robiliśmy nic, chwaliłam i dawałam smakołyki. Kiedy się cofał chłopak lekko "szeleścił" workiem. Kiedy podchodził chwaliliśmy i smakołyki. Kiedy podszedł już do przyczepki postaliśmy jakieś 10 minut nic nie robiąc tylko chwaląc by miał czas się namyślić, potem zaczęliśmy wchodzić powoli taką samą metodą- jak się przyglądał to chwaliliśmy, jak cofał się to lekko chłopak szeleścił. Jednak gdy widziałam, że koń się na prawdę boi to przestawał. Kiedy postawił nogi na rampie- znów chwila spokoju na przyjrzenie się i tak cały czas.
Jak pisałam- koń był dość odważny. Na pewno to pomogło.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iandula
Dołączył: 06 Gru 2006
Posty: 6184
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 21:56, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ra, a zabezpieczaliście jakoś nogi koniom w tym sposobie nauki?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ra
Dołączył: 17 Mar 2010
Posty: 791
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Sob 22:07, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Nie.
Mój koń stał wtedy w systemie wolnowybiegowym, z wielkopolską klaczką miał dostęp do 10 h pastwiska. Musiałby stać 24/h w tych ochraniaczach.
Ale przyznam się, że ja nie lubię generalnie ochraniaczy.
Może mnie to kiedyś zgubi- zobaczymy.
Ale nie ochraniam nóg koni za bardzo.
Czasem w terenie jak zamierzam się przedzierać na przełaj- bardziej po to, żeby od jeżyn nie pokaleczyć, no i teraz jak będziemy podskakiwać to też, bo to nienaturalne za bardzo.
Tak do normalnej jazdy nie używam raczej, chyba że mam kaprys.
Do transportu też nie- za radą starych masztalerzy z arabskich stajni państwowych, że arabów się nie opatula i póki co nigdy przykrości nie miałam- z żadnym z trzech arabów (w tym jednym wariatem transportowym), ani hucułkami, ani małopolakami.
Mój koń ma jednego nakostniaka- z pastwiska =/
Z drugiej strony jakbym miała konia dużego (czyt.>/ 165), to bym bardziej nogi chroniła- bo tez krzyżówki nienaturalne to pokraczne są bardziej moim zdaniem i nie dbają o własne nogi.
Ale kontrowersja mi teraz wyszła... hihihi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Paskuda
Stajenkowy KO-wiec :)
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 5085
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Maroko - Orzepowice
|
Wysłany: Pon 6:43, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Rudzinko to faktycznie konik musiał być bardzo odważny i ciekawski, bo czasami samo trzymanie rocznego konia jeśli wcześniej nie miał na głowie nawet kantara to już wyczyn nie lada.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
rudzinka1
Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kwidzyn, pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:48, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Zgadza się Paskudo;) Ale na szczęście koń jest na prawdę ciekawski. Właściciel strasznie na niego psioczy- a tu mu z ogrodzenia wyjdzie, a tu boks otworzy (konie ma od kilku lat i mówi, że jeszcze żaden nie nauczył się otwierać) a tu na hale wejdzie i lata między maszynami stolarskimi co bezpieczne raczej nie jest, ale mówi, że "diabła nie da się upilnować". Drzewka mu połamał w ogrodzie i systematycznie buszuje na zasianym owsie. A ja mu ciągle powtarzam, że będzie miał z tego konia dużą pociechę
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
siwula
Ranny ptaszek, czyli mow mi skowronku ;)
Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 1094
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wodzisław Ślaski Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 8:39, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ja tez uczyłam Rawitscha wchodzenia do przyczepy podobnie jak Ra swoje konie. Rawek stał u swojego poprzedniego właściciela 3 lata i oczywiście nigdy wcześniej przyczepy nawet nie widział. Przywieźliśmy przyczepę na 3 dni przed planowanym zabraniem konia i postawilismy ją na wybiegu. Przegroda środkowa została wyjęta a do środka nasypano owies. Łakomstwo oczywiście było większe niż strach przed nieznanym Następnego dnia Andrzej po prostu powiesił wiaderko z obrokiem w przyczepie i młody znowu wlazł. Powiedzmy jednak szczerze ,że nie wystarczy tylko konia nauczyć wchodzić, ale również trzeba go mądrze transportować, zwłaszcza ta pierwsza jazda powinna odbyć się bez szarpania, spokojnie i w miarę możliwości na drodze bez większych wybojów ( o co u nas trudno ) Znam bowiem konie, które wchodziły do przyczepy bez większych oporow, dopóki nie przeżyły np. gwałtownego hamowania, czy nie daj Boże wywróciły się w przyczepie na skutek szaleńczej jazdy.Odrobienie takiego delikwenta to o wiele trudniejsza sprawa niż nauczenie "zielonego" konia wchodzenia do przyczepki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ra
Dołączył: 17 Mar 2010
Posty: 791
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Pon 9:27, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
rudzinka1 napisał: | A ja mu ciągle powtarzam, że będzie miał z tego konia dużą pociechę |
Ja podziękowałam za taką pociechę i sprzedałam z uczuciem ulgi.
Potrafił cholernik wejść do stodoły i paść się w sianie na wysokości 3m.
Wieczne kombinacje nie dla mnie.
Siwula- zgadzam się w pełni, że transport to nie raz kluczowa sprawa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Amasza
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 2071
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Pszów/okolice Kędzierzyna Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:23, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
ja moją Maszynke nie uczyłam wchodzić, (i nie wiem czy poprzedni właściciel to robił, ale chyba nie). Masza sie sama nauczyła, poprostu wchodząc a powód - nieodparta ciekawość co jest w środku do przyczepy wchodzi bo wchodzi ale do koniowozu - wbiega!! (nawet wtedy kiedy nie musi, a koniowóz jest otwarty bo sie "wietrzy" )
noo i za to mojego kunia kocham - za jej ciekawość świata
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Teodor2424
Biedronki rosną na kozim mleku :)
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 967
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Sierakowice woj.pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:47, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Biedronka dzisiaj znowu zrobiła postępy.
Już teraz wchodzi ze mną jak trzymam ją za kantar a w drugiej ręce pokazuję marchewki, potem jak już cała weszła to dostała marchewkę.
I takich prób było ok 4, bez żadnego ciągania czy przetrzymywania, jak chciał wyjść to oczywiście jej nie powstrzymywałem.
Potem jeszcze próba samodzielnego wejścia, przynęta wiaderko z owsem, ja raz stałem i zachęcałem przez przednie drzwiczki a drugi raz stałem razem z nią z tyłu i tylko ręką pokazałem że tam stoi wiaderko z owsem, weszła sama a ja poklepałem ją uspokajająco po zadzie, potem się oddaliłem a Biedra sama sobie została środku, zjadła wszystko i spokojnie wyszła
Nasza nauka przynosi efekty, jeszcze ok tyg i ruszamy po padoku na krótkie jazdy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ra
Dołączył: 17 Mar 2010
Posty: 791
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Pon 14:15, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dobra robota
Oby tak dalej!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Teodor2424
Biedronki rosną na kozim mleku :)
Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 967
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Sierakowice woj.pomorskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:07, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
No i znowu byłem u Biedry wieczorna nauka, bardzo pozytywna Spokojne wejście i wyjście i powtórka ze 3 razy
Teraz dręczy mnie pytanie:
Jak już Biedra nabierze zaufania do tej brzydkiej przyczepki w której karmią dobrym owsem to jak nie nadszarpnąć jej zaufania i zamknąć ja w tej przyczepie??
Co po kolei robić? Czy najpierw wiązać czy zamykać klapę tylną a może zakładać za zadem sama belkę??
Jak do tego tematu podejść aby nie straciła zaufania i żeby jej się krzywda nie stała??
Znając jej temperament wg mnie najpierw wprowadziłbym ją do środka i poprosił kogoś aby zamknął klapę i uspokajając Biedrę dawał jej z ręki marchewki. tylko co dalej?? Czy dłuższą chwilę ją uwiązać przytrzymać czy zaraz otworzyć klapę i wyjść??
Nie chce niczego zepsuć na tym etapie. Jak myślicie??
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|