Forum Stajenka Strona Główna Stajenka
Miejsce, którego nam brakowało :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Etyczne aspekty relacji kon-czlowiek
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:37, 12 Mar 2010    Temat postu: Etyczne aspekty relacji kon-czlowiek

Brzmi powaznie, co...? niegrzeczny Hihihi tanczy

Sluchajcie, tak sobie ostatnio myslalam (zdarza mi sie cwaniaczek) nad tym jakie sa etyczne aspekty wspolpracy pomiedzy czlowiekiem a koniem.
Etyczne, czyli co? Zestawienie obowiazkow i praw jakie mamy wobec konia ale tez relacja konia do nas- czyli jego obowiazki i prawa wobec czlowieka.
Jak byc dla konia dobrym opiekunem, dobrym jezdzcem ale nie dac sobie wejsc na glowe i wiedziec ile, czego mozna wymagac? mysl

W srode obserwowalam 3 jazde pod siodlem mlodego konia, ktory jest zajezdzany u nas w stajni. I przypomnialo mi sie jak to bylo z Cura. Jakie ja mialam uczucia siadajac po raz pierwszy na niej. Jak ona na to reagowala...
Niesamowite wydaje mi sie, ze konie w ogole daja nam sie dosiasc. Ze na to pozwalaja. Ciekawe czy to wynik ich dobrych checi wobec czlowieka czy tego, ze nie sa zbyt inteligentne? mysl
Zajezdzany kon broni sie czasami przed siodlem ale musicie przyznac, ze w 95% wypadkow wczesniej czy pozniej udaje sie delikwenta "zmusic" do wspolpracy. I co dalej? Albo jest fajnie i wspolpraca sie uklada albo jest odwrotnie- czasami z winy czlowieka, a czasami... z winy konia?
No wlasnie czy kon moze byc czemus winny?
Ile to razy widzialam jezdzcow po nieudanej jezdzie, skrzywionych, marudzacych- ech ten glupi kon byl dzis nie do zatrzymania/nie do upchania... A przeciez kon to tez czlowiek Mruga Gorszy dzien moze miec, no nie? Tylko skad wiedziec kiedy ma gorszy dzien a kiedy nas robi w... jajo?

Duzo mysli, nieposkladanych oczywiscie, wiec na koniec sprobuje zapodac nurtujace mnie kwestie: jak pogodzic mozliwosci konia z wlasnymi oczekiwaniami? Jak byc odpowiedzialnym, dobrym dla konia ale nie dac sie zwariowac i nie dac mu zdobyc wladzy nad opiekujacym sie nim czlowiekiem?
Co sadzicie?

PS. Przepraszam za marne opisanie tematu ale ja czasami miewam w glowie mysli, ktore trudno ubrac w slowa. Mam nadzieje, ze wiekszosc z Was zrosumie zamysl tego watku. Bylabym jednak wdzieczna za pomoc, jesli widzicie jakies niescislosci w tym co napisalam Wesoly
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Faza



Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 336
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:17, 12 Mar 2010    Temat postu:

Mruga oj temat morze i pewnikiem temat przemysleń nie jednego z nas.
Mam kobyłke zimnokristą Kasie, gdy przyjechała do nas była jednym wielkim kłebkiem nerwów. Newrowa, podgryzująca człowieka , nieposłuszna dla jezdzca, zszarpana w pysku. Mam ją dwa lata. Jaka dzis jest Kaska? Spokojna , kochana, szanująca no nie zawsze czlowieka ale przede wszystkim baaardzo posłuszna ,bardzo łatwo poddaje się woli człowieka ,jest suuuper koniem dla początkujących. Jak to osiągneliśmy? Spokojem, spokojem i jeszcze raz spokojem i szanowaniem konia. Nie ma krzyków, nie ma bicia konia jest spokoj i spokój. Gdy Kasia sie nie poddawąła i robiła swoje wracalismy do podstaw a konisko wracało na padoki czy pastwiska ylko po dobrze wykonanych pracach. Nie , od razu powiem nie jestem i nie byłam znawcą konia. popelniam tysiące błedów a te najgorsze to pobłazliwosc i zbyt wiele miłosc a to nie zawsze jest dobrze rozumiane przez konia. Czasem kon mysli ,że skoro ustępuję to znaczy sioę jest słabsza i nie jest przywódcą. Wiem już wiem ale tego nauczyła mnie moja wspaniała trenerka.Nie wiem jakbym sobie poradziła z tymi moimi pociechami gdyby nie trenerka, zawsze w wakacje na minmum 2 miesiące przyjezda do mnie i do moich koni. Oj tak , nie tylko do moich koni ale przede wszystkim do mnie. Uczę sie i ucze wiele od niej.
Np Luncio.Kochany, przekochany arabek. Moja wielka miłosc ale i wiele obaw.Lunar do dnia dzisiejszego nie jest zajezdony , owszem przyjął siodło ,owszem czlowiek przewiesza sie ,i zawsze Luncio smiało przygląda się co ten człowiek najlepszegow yczynia. Ale tu nie ma pospiechu, najwieksze wyzwanie to... zaufanie między koniem a człowiekiem.Kurcze pracujemy nad tym juz prawie dwa lata (za miesiac) i... ciągle "gdzies dzwoni ale nie wiadomo w którym kosciele). Juz wydaje sie ,że sie dogadujemy , już dzis podaje nogi a jutro... jutro znów fuka i znów tylnie nogi "smigają" koło ucha czlowieka. Nawet gdy trzeba wezwac kowala musimy podawac mu "głupiego Jasia". Tak Lunar to wielkie wyzanie a ja .. ja zupelnie nie wiem jak i co. Co zrobic aby wreszcie mi zaufał, aby wiedział ,że ze mną jest bezpieczny. Dlaczego z nim mam takie problemu. Poztałe koniska lepiej lub gorzej dogaduja sie ze mną. Luncio najkochanszy moj wałaszek a jednoczesnie tak trudny konik. Konik który chce zrozumiec człowieka, konik chętny do współpracy ale..zawsze jest jakies ale. Wiem , dla Lunara najlepszy byłby własciciel doswiadczony , doskonały znawca koni, jednak jest problem.... za nic go nie sprzedam i nie oddam nikomu. Może wreszcie któregos dnia sie dogadamy w 100%, może nadejdzie taki czas ,że zroumie i zaufa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bull-gang



Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:36, 12 Mar 2010    Temat postu:

Moze sie powtarzac bede ale chyba w pracy ze zwierzeciem wszytsko polega na cierpliwosci i zrozumieniu naturaknych instynktow. akurat co do jazdy konnej to o naturalnym instynkcie raczej mowic nie bedziemy ale mozna go w pracy wykorzystac.
ja mysle ze kazdy blad konia to zwyczajnie nasz blad. cs kon nie rozumie, zostalo mu zle przekazane, zle nauczone, dziala przeciwnie do no odruchu ucieczki,
Martik jak zaczelam czytac watek to od razu w glowie pojawila mi sie kwestia konskiego boksu.,
wiele sie naczytalam ze to konia prywatny teren w ktorym powinien miec azyl i powinnismy to ackeptowac. I tutaj chyba moze odczucia sa inne i wchodza wlasnie w ta sfere prawa konia. Wychodze z zalozenia bowiem ze mam prawo wejsc byc w boksie u konia a fakt ze mu sie to niepodoba nie podlega dyskusji. poprostu w tym wypadku moim celem jest nauczyc go zeby to akceptowal.

jesli chodzi o prawa i obowiazki czlowieka to mysle ze podstawa jest stworzenie mu odpowiednich warunkow, namiastki tego co stracily konie po udomowowieniu,
traktowania go z szacunkiem i choc troche respektowania jego zachowan ktore sa spowodowane instynktem
co do naszych praw to mysle ze jest to to wszytsko zebysmy czuli sie przy koniu bezpiecznie.

prawa i obowiazki konia- no coz tu mam problem.bo dla mnie kon moze poprostu byc. napewno obowiazkiem konia moim zdaniem nie jest noszenie nas na grzbiecie. czy zarabianie na swoje utrzymanie aczkolwiek jest to stosowane zawsze i nie widze w tym nic zlego. jednak konskim obowiazkiem bym tego nie nazwala.
prawo konskie hmmm. napewno poszanowanie konia, respektowanie jego gorszego dnia, braku formy.

martk ty to zawsze bakcyla zabijesz:_)))))) teraz sie bede zastanawiac hihi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:56, 13 Mar 2010    Temat postu:

Bardzo ciekawe Wasze przemyslenia. Wlasnie podobne mysli kolataja mi sie po glowie.
Przeciez wiele razy slychac o koniach skrzywdzonych przez ludzi, o koniach "odrabianych" przez innych ludzi- czyli gdzies ktos popelnil blad ale z tego co piszesz Bull-gang, to raczej zawsze winny jest czlowiek mysl A co z koniem? Czy jest w ogole mozliwe aby byl czemukolwiek winny?

Przytoczony przyklad bosku jest dla mnie takze zagwozdka. Podobnie jak pora karmienia i odganianie od zlobu. Bo niby powinno sie szanowac nieskrepowane prawo konia do tych czynnosci ale z drugiej strony pojawia sie tutaj wykorzystanie naturalnych zachowan koni w grupie, gdzie przeciez kon alfa zawsze ma prawo przegonic nizszego ranga konia... Niby to rozumiem ale jakos to takie... Chamskie

Kolejny dylemat jaki miewam dosc czesto, to wyczucie kiedy kon jest nie w formie i ciezko mu wspolpracowac pod siodlem a kiedy jest leniwy i zwyczajnie mu sie nie chce...? I co jest dla niego lepsze? Jesli go do tej pracy zmusze, czy powinnam poszanowac jego slabszy dzien i odpuscic? Ile razy moge tak odpuszczac? Jakie sa granice?

O matko... Im dalej w las, tym wiecej pytan
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sankarita



Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 2242
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Górny Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:41, 13 Mar 2010    Temat postu:

Ciekawe przeanalizowanie tematu! Szkoda, że nie wszyscy właściciele czy "użytkownicy" koni mają takie przemyślenia.

Ja to widzę tak:
konie pozwalają cokolwiek ze sobą zrobić, ponieważ potrafią błyskawicznie adoptować się do sytuacji, w której się znajdują. To pozwoliło im przystosować się praktycznie do wszystkich warunków środowiskowych w jakich przebiegała ewolucja konia [z 5 palczastego stworzenia wielkości psa do twardokopytnej, 500 kilowej "maszyny do biegania"]. Żaden koń, nawet ten uczłowieczany i trzymany w stajni 23 godziny na dobę nie stracił tak do końca swoich pierwotnych i naturalnych instynktów, a cała prawidłowa i efektowna praca z udziałem konia jest niczym innym jak wykorzystaniem tych instynktów, w różnych formach.
Jeśli koń czuje się bezpieczny i w pełni " podlega" swojemu opiekunowi-alfa, to zaakceptuje praktycznie wszystko, co zaproponuje mu opiekun, w ramach swoich możliwości oczywiście.

Mamy Kodeks Postępowania z Koniem, a jakże. Nawet przytoczę, o:
[link widoczny dla zalogowanych]

Tylko, że bardzo często ludzie się do tego po prostu nie stosują, ale mam tutaj na myśli raczej "ciężkie przypadki" jak niezdrowe współzawodnictwo, gdzie najważniejsza jest wygrana, a nie koń, jak nadużywanie kary, szarpiąca ręka, "zaciągnięta czarna" czy nawet w końcu "zamknięte treningi" polegające na tym by w ciszy żeby nikt nie widział spuścić koniowi wp... l ile fabryka dała.
Odgonienie konia od żłoba, trzepnięcie palcatem opieszałego konia czy krzyk, trzepnięcie otwartą ręką w momencie kiedy koń faktycznie na to zasługuje nie jest przecież zmuszaniem. Konie w swoim towarzystwie też się nie głaszczą, a wręcz przeciwnie - postępują ze sobą bardzo brutalnie, ale.... zauważcie, że zawsze fair. Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Florianka



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z gór- " to jest moje miejsce na Ziemi"
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:15, 13 Mar 2010    Temat postu:

Bardzo fajnie, że Martik podjęła głośno temat wzajemnych stosunków etycznych człowiek-koń, bo tak naprawdę to nie jest nam obcy, czego dowodzą słowa forumowiczek, podparte wiedzą i doświadczeniem.
Powiem jak ja postrzegam pewne kwestie z tym związane.

Nasze relacje z koniem zaczynają się w momencie, gdy przestajemy bawić się w jeździectwo z przypadku, z doskoku, bo konie piękne zwierzęta, dostojne, stanowią wyzwanie. Pewnego dnia stajemy się właścicielem konia, wtedy bowiem zaczyna się nasz "emocjonalno- towarzyski" z nim kontakt. Kiedy jeszcze nie miałam swoich koni i ucząc się jeździć bawiłam się w poznawanie ich podstawowych instynktów, zmysłów; ciekawiło mnie ile śpi koń, jakie kolory widzi, jak reagują poszczególne części ciała. Oczywiście początki obcowania z końmi, to właściwie bardziej zgłębianie tajników jeździectwa sensu stricte, by utrzymać się w siodle i bezpiecznie wrócić do stajni Mruga , a poznawanie jego psychiki następuje niejako automatycznie, jednak wydaje mi się, że w późniejszym okresie naszej przygody. To wystarczało, ale w momencie przyjęcia koni pod swój dach musiałam przewartościować siebie jako człowieka, co dało nowy, zupełnie inny wymiar naszym relacjom. Dodam tu, że jestem zdania, że tylko codzienny kontakt z koniem trzymanym u siebie daje możliwość zbudowania optymalnej relacji opartej na twardym i trwałym gruncie. Niestety często nie jest to możliwe, sama doświadczyłam dojazdów do stajni, gdzie warunki były jakie były i choć starałam się być codziennie, przyznam, że choć to były moje konie, rżały na odgłos mojego głosu z końca korytarza, to jednak czułam, ze tęskniły, nie mówiąc już o mnie.
Traktuję ich jak członków rodziny na równi z innymi, ale to tylko w kontekście moich uczuć i poglądów; jeśli chodzi o przebywanie z nimi, obsługę, karmienie, pielęgnację, to, choć może nieświadomie, ale czuję się osobnikiem alfa i one to wiedzą, choć srokaczowi od kilku miesięcy bardzo nie podoba się moja obecność w boksie podczas jego posiłków; szukam przyczyny Smutny . Konia znam od 6 lat, u siebie mam od 3 i nigdy nie było tego typu zachowań. Przyznam, że zawsze był nieposłuszny, nadal jak tylko znajdzie sposobność za wszelką cenę chce postawić na swoim. Kiedyś nie respektował mnie szczególnie w prowadzeniu na wybieg, szarpał, wyrywał się. To ustąpiło wraz z tym, jak dojrzał, lecz z kolei kulenie uszu stało się notoryczne, kłapanie zębami w formie straszenia również, podszczypywanie, czyli naturalne i normalne wyrażanie uczuć. Cóż, ja reaguję tak, jak reaguje jego kompan arab, który szefuje od początku temu duetowi- jak widzę, że mnie podszczypuje, to ja robię to samo i tak do momentu aż on ustępuje. Po takiej lekcji z reguły potrafi sprawę przemyśleć i nawet przeprasza tuląc łeb, ocierając się o mnie głową, czyli kolejna forma dotyku wyrażającego końskie emocje.

Krążą mi po głowie takie sprawy jak posłuszeństwo, wychowanie, wzajemne poszanowanie, czyli te wartości, które generalnie są priorytetowe w relacjach między ludźmi, choć konie nie operują pojęciami, a kierują się, jakkolwiek zmienionym przez lata instynktem i w ich języku jak najbardziej funkcjonują różne typy zachowań. O ile jest to stado, to rządzi się własnymi końskimi prawami i, jak wspomniała Sankarita, często są to drastyczne, ale prawdziwe rekcje i niestety, ale nie można popaść w "koniouwielbienie" i pozostawać poza stadem, nawet jeśli mówimy o dwóch, trzech osobnikach lub o jednym koniu i jego właścicielu. Przewodnictwo, bycie alfą, czy jak kto woli przewodnikiem stada musi być wypracowana i egzekwowane od początku. Z reguły jest się albo alfą dla obu albo zajmuje się pozycję zaraz po właściwej alfie. Różnica jest taka, że najsilniejszy i najsprytniejszy osobnik sam staje się alfą, człowiek sam musi zapewnić sobie tę pozycję poprzez znajomość psychiki konia, jego zachowań i instynktów. I to zarówno gwoli swojego, jak i koni bezpieczeństwa.
Koń posłuszny to dla mnie koń opanowany, potrafiący kontrolować swoje odruchy, jego wewnętrzna równowaga przekłada się nie tylko na chwile, kiedy go dosiadamy ( bo tu panują troszkę inne zasady) ,ale i na stosunek do człowieka choćby w sferze prywatności, za którą uważa swoje stanowisko do odpoczynku, snu, jedzenia. Martik, odsuwanie konia od żłobu nie ma nic wspólnego z chamstwem, skoro musisz tak zrobić, tzn. że musisz, a twoja podopieczna winna jest to uszanować. Mnie czasami srokacz przywali do ściany w porze karmienia, jak akurat coś robię, np rozmontowuję żłób do mycia i wtedy mamy małą pogawędkę wychowawczą w boksie, ale nigdy nie odpuszczam, jak to robią konie między sobą, a on mnie dość często prowokuje, próbuje. Spokój i konsekwencja to mój sposób na jego brak taktu. Miewa takie luki w pamięci, a tę akurat konie posiadają w przeciwieństwie do rozumu.
Potrzebna jest również szczypta wzajemnej sympatii i zrozumienie, zaakceptowanie własnych oczekiwań, co niejednokrotnie nie jest łatwe, bo bywają konie o rożnych typach osobowości i odnosząc to do relacji międzyludzkich, nie wszyscy się ze sobą dogadują, tym bardziej trudne jest "zawarcie trwałego i etycznie poprawnego związku emocjonalnego z koniem". Do cierpliwości dodałabym jeszcze konsekwencję w działaniu. Zobaczcie jak konsekwentne konie okazują swoje preferencje, co chcą, co im odpowiada, a czego akurat nie akceptują i takie konie niektórzy nazywają upartymi.
Trzeba wychowywać swojego konia w duchu szacunku dla samego siebie, ale przede wszystkim takim go otaczać, choć często musimy zareagować, bądź zdecydować inaczej niż życzyłby sonie tego koń.
Ja mogę powiedzieć, że mam 2 konie i są tak inne od siebie. Arab, to koń myślący, sprytny, karny, zrównoważony, bardzo odważny; rozumiemy się bez słów i dla przykładu sprowadzanie koni z wybiegu przez mnie to chwilka, czekają i idą spokojnie ze mną do stajni, natomiast za każdym razem, gdy po konie idzie ihah, to arab bawi się z nim w ciuciubabkę i nie da się złapać, nie mówiąc już o ty, żeby sam do niego dobrowolnie podszedł. Nasuwa mi się tu wniosek, że jest wiele prawdy w twierdzeniu „to jest koń jednego właściciela”.
Srokacz z kolei jest impulsywny, uparty, ciekawski i bojaźliwy, cały czas udowadnia mi i tylko mi ze jest wielki i silny, choć to ja więcej z nim przebywam, tarnikuję kopyta, częściej karmię, czyszczę niż ihah ( ihahowy koń wiadomo ), ale pewnie gdzieś popełniłam kiedyś malutki błąd lub zwyczajnie dużo od niego wymagam .
Do każdego z nich stosuję inne metody wychowawcze, inne są nasze interakcje, czego innego wymagam, inaczej wymagam w myśl zasady indywidualizacji. Jest to trudne w stajniach, gdzie właściciel ma pod opieką wiele koni, pracują, są dosiadane przez różnych ludzi, ale prywatni właściciele jednego, dwóch koni wiedzą, że pracując z koniem trzeba brać pod uwagę jego przeszłość (jak był traktowany jako źrebak), uwarunkowania psychofizyczne jak i somatyczne, bo to jedna z dróg do pełnego porozumienia, a co za tym idzie łatwiejszego uczenia konia pozytywnych zachowań i egzekwowania ich. Codzienne obcowanie koni z człowiekiem i człowieka z końmi wiąże się ze stałymi lekcjami wychowania ( często trzeba zrobić dwa kroki w tył, zanim zrobi się jeden w przód) szczególnie tych bardziej temperamentnych i oryginalnych osobników, a co za tym idzie ćwiczenie pamięci konia, utwierdzanie go,że jego dobre przyzwyczajenia są przez opiekuna szanowane lub/i nagradzane i poszerzanie zakresu nabytych i na nowo nabywanych przez niego umiejętności, by współistnienie z człowiekiem układało się dla obu stron poprawnie, bezproblemowo i bezpiecznie.

Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale to wina Martika Mruga


Ostatnio zmieniony przez Florianka dnia Sob 20:57, 13 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:01, 13 Mar 2010    Temat postu:

No wlasnie liczylam na Florianke- bardzo dziekuje Ci za ta pelna przemyslen i ciekawych wnioskow wypowiedz. Musze sie nad nia glebiej zastanowic- na pewno wroce z pytaniami pomocniczymi
Mowiac szczerze, mam nadzieje, ze jeszcze kilka innych osob skusi sie do wypowiedzi tutaj- mysle o Donacji, Zielonej_stajni, o Floppy, o Boubi, Bambini, Kociej i innych wlascicielach koni... Czy macie podobne przemyslenia, czy zastanawiacie sie czasami jakie sa prawa konia a takze jego obowiazki i na odwrot?
Kiedys rozmawialam z Ada (Floppy) na temat Granii- ona to ma dopiero ciekawa sytuacje, bo Granvilla to kon z osobowoscia i nie wystarczy go, od tak, traktowac jak konia. Ada- napisz wiecej please

No i pozostaje grupa naszych bezkonnych Stajenkowiczow- jak WY to widzicie z perspektywy osoby, ktora odwiedza konie od czasu do czasu? Jak udaje Wam sie zachowac proporcje pomiedzy tym, co kon musi, powinien a moze? Czy miewacie trudnosci w dowodzeniu obcym koniem, ktory przez ta jedna, dwie godziny musi sie podporzadkowac Waszej woli?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bull-gang



Dołączył: 16 Paź 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:37, 13 Mar 2010    Temat postu:

ja sie po poscie Sankarity zaczelam zastanawiac kiedy przekraczamy granice odpowiedzi fizycznej na zachowanie konskie ktorego nie akceptujemy jako przywodcy stada.
Konie jak widzimy sa duzo mniej delikatne , . Dzis bylam swiadkiem jak Lex z kumplem stawali na siebie deba po czym Lex napadal od gory i ciezarem przewracal go., wygladalo to bardzo groznie. kolejny raz dwa walachy widoznie probowaly pozamieniac w hierarchi co skonczylo sie niezlym laniem.
wiec stosujac sie do naturalnych konskich instynktow odpowiadania na proby przejecia przez konia przywodctwa powiedzcie mi gdzie jest granica i kiedy stosowac podobne formy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
siwula
Ranny ptaszek, czyli mow mi skowronku ;)


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 1094
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wodzisław Ślaski
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:41, 13 Mar 2010    Temat postu:

Martiku każdy MYŚLĄCY właściciel konia na pewno wielokrotnie zadaje sobie rózne pytania dotyczące relacji koń- człowiek. I każdy mądry i wrazliwy wie też, że mało jest prawd asolutnych dających się zastosowac do każdego konia. Co koń to charakter, a jeśli nie mamy szczęścia wychowywać swego rumaka od urodzenia to co koń to inna historia. Kupując zwierzaka tak naprawdę nigdy nie wiemy co wcześniej przeżył, jak był traktowany, czy coś szczególnie go kiedyś przerazilo itd., itd. Chyba łatwiej w tym momencie mówić mi o prawach konia - do należytej opieki, dachu nad głową itd. aniżeli o obowiązkach konia wobec nas.Bo co to znaczy ,że koń ma jakiś obowiązek? Teoretycznie wiemy - np. ma obowiązek spokojnie stać przy kąpieli. No ale jeśli poprzedni właściciel użył raz czy drugi węża do bicia a nie do polewania wodą ? To co, dalej powiemy ,ze koń ma obowiązek grzecznie stać ? W tym kontekście to chyba właściciel ma jednak więcej obowiązków, a jednym z najważniejszych to powoli i cierpliwie poznawać swoje zwierzę, dociekać dlaczego koń się zachowuje tak a nie inaczej. I to może być praca na całe życie. Ale jakże fascynująca Wesoly W efekcie bowiem możemy mieć w końcu grzecznego, zdyscyplinowanego i co ważne szczęśliwego towarzysza. Wiem co mówię bo mam w stajni autystyczne dziecko Mruga które ciagle mnie zadziwia i do którego jeszcze nieprędko dotrę w 100 % No ale szybko to sie tylko światło gasi Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ihah
Jestem oazą spokoju :) Nie widać?! ;)


Dołączył: 18 Lis 2005
Posty: 923
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Misty Mountains in the Valley of Hope

PostWysłany: Sob 23:11, 13 Mar 2010    Temat postu:

bull-gang napisał:
....wiec stosujac sie do naturalnych konskich instynktow odpowiadania na proby przejecia przez konia przywodctwa powiedzcie mi gdzie jest granica i kiedy stosowac podobne formy.


Kiedy stosować ? Na to pytanie chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Można spróbować wypracować sobie wyższe miejsce w stadzie ( dla mnie człowiek plus koń to już takie dwuosobnikowe stado) metodami "ludzkimi", a można też stosować metody "końskie". Powszechnie znane jest moje jeździeckie lenistwo, jak wiadomo wolę posiedzieć z aparatem w ręku na łące i pogapić się parę godzin na zwierzaki, dlatego nieraz widziałem jak traktują się konie w stadzie. Można to wykorzystać do ułożenia własnych relacji z kopytnymi, ale z doświadczenia radziłbym wybrać do takich prób konia stojącego niżej w hierarchii, one zazwyczaj łatwiej poddają się takim próbom. Jeśli spróbujemy tego na jednostce alfa, to chociażby z racji różnicy w naszych gabarytach, może to się dla nas skończyc nienajlepiej.
Co do granicy...na to pytanie jeszcze trudniej odpowiedzieć, bo zależy to od indywidualnych cech zarówno człowieka i konia, trzeba obserwować, czy nasze wysiłki skutkują i czy czasem efekt nie jest odwrotny od zamierzonego. Z naszych doświadczeń wynika, że "konskie" metody sa skuteczniejsze, pod warunkiem, że wie się jak to zrobić i jest się konsekwentnym w działaniu. No i jak to zwykle w życiu bywa - nic nie jest na zawsze, jesli decydujemy sie na taką zabawę, to trzeba liczyć się z tym że nasz włochaty kumpel bedzie próbował co jakiś czas odwrócić role i przejąć przywództwo.


Ostatnio zmieniony przez ihah dnia Sob 23:25, 13 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Florianka



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z gór- " to jest moje miejsce na Ziemi"
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:16, 14 Mar 2010    Temat postu:

siwula napisał:
właściciel ma jednak więcej obowiązków, a jednym z najważniejszych to powoli i cierpliwie poznawać swoje zwierzę, dociekać dlaczego koń się zachowuje tak a nie inaczej

TAK WŁAŚNIE W JEDNYM ZDANIU PRZEKAZAŁAŚ SEDNO SPRAWY. ŚWIĘTE SŁOWA, KTÓRE NIEKTÓRZY WŁAŚCICIELE KONI POWINNI WZIĄĆ SOBIE DO SERCA ! ! !
Często niektórym wydaje się,że jak mają konia, to ma spełniać ich rozkazy jak dobrze wyszkolony pies, stać podczas siodłania, czyszczenia, karmienia i nie daj zrobił jakiś ruch, który przerośnie ich percepcję i wyuczone standardy. Koń to jednak nieprzeciętnie mądre stworzenie, które zaskakuje swoją potrzebą i jak najbardziej naturalną koniecznością demonstrowania swojego "ego", choć jego świadomości nie posiada. Język werbalny koni jest bardzo ubogi w porównaniu z ludzkim,ale fenomenem człowieka i wyzwaniem dla jego, ponoć nieprzeciętnej, w co często wątpię, inteligencji, jest właśnie dotarcie do tajników końskiej psychiki i przy całej odpowiedzialności za życie konia, to właśnie jest dla nas najwspanialszym wyzwaniem i darem,że dane nam jest uczestniczyć w jego rozwoju, ewaluowaniu jako zwierzęcia zależnego od człowieka, choć niekoniecznie szczęśliwego, gdzieś w głębi swojego wciąż dzikiego usposobienia. Stąd uważam,że skoro już stoimy w roli właściciela udomowionego konia, trzeba wciąż pracować nad umożliwianiem mu maksymalnej swobody i możliwie najlepszych namiastek ich naturalnego środowiska ( pobyt na powietrzu, pastwiska, o opiece medycznej i pokarmie nie wspomnę), jak również uosabiać się z ich naturalnymi zachowaniami, słuchać ich odgłosów sygnalizujących potrzeby i nie zmuszać do podporządkowania za wszelką cenę, bo faktycznie są dni, kiedy widać,że nie są w najlepszej kondycji i mogą odczuwać skutki niskiego ciśnienia. Myślę,że obserwując konie na wybiegu widać jaki mają dzień, często też w trakcie siodłania i przygotowania do jazdy właściciel konia dostrzeże czy jego podopieczny/a są w nastroju do dźwigania nas na grzbiecie, a podczas stępa to już ewidentnie zaangażowanie i ew. radość lub niezadowolenie konia z jazdy są dość jasno dostrzegalne; jeśli koń "ściemnia", to widocznie nie czuje się w nastroju ( i to wcale nie musi oznaczać,że koń bryka pod jeźdźcem). Ja to szanuję i na przykład nasza przejażdżka w teren podostaje przejażdżką. Czasami warto posłuchać swojego podopiecznego i dać mu możliwość wyboru. Z reguły następnym razem okaże nam pełne zaangażowanie i autentyczną frajdę, którą czerpie z naszej obecności w siodle. Najgorzej mają te konie, które nie mają wyboru danego im przez opiekuna i zdane są tylko na jego homocentryczną dominacją Smutny
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teodor2424
Biedronki rosną na kozim mleku :)


Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 967
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sierakowice woj.pomorskie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:43, 14 Mar 2010    Temat postu:

Tak czytam i czytam. Eleboraty piszecie a ja mam niemiłe przemyślenia z mojej stajni z dni obecnych.

Moje przemyślenia dotyczą młodej klaczki która przyjaźni się z Biedrą.

W imię lepszego samopoczucia koników, wpadłem an pomysł przebudowania dwóch boksów na jeden i aby Biedra z Madami były razem. Właściciel się zgodził, było sympatycznie.
Przesunęliśmy ścianę i zrobiło się ładne pomieszczenia na dwa konie.
Koniska radziły sobie dobrze, Biedra mocniejsza w stadzie chociaż nie okazuje agresji wobec Madami ale jednak czasami pokazuje że jest silniejsza.
No i właściciel po 2 tyg przestawił swoją Klaczkę bo stwierdził że Jego Madami jest przez Biedronkę zastraszona, ze nie dojada owsa, że .....
Kurcze zauważyłem zę przez te dwa tygodnie Biedra i Madami wychodząc na padok były spokojniejsze niż przedtem i niż inne konei które sa w osobnych boksach, były jakby szczęśliwszymi konikami.

Jestem trochę zawiedziony że nie mogą być razem i że Biedra trafi znowu do małego boksu
nie da się mu wytłumaczyć że nawet teraz młoda Madami kiedy jest osobno nie wyjada całego owsa, że Biedra tylko dojadała po niej Wesoly
No i stanęło na tym żę będzi ejak przedtem...
Czy to lepiej dla jego konia ?? Nie wiem ??
Czy gorzej dla Biedry nie wiem.. ??

po prostu jestem wściekły że nie dał konikom więcej czasu na przyzwyczajenie się do bycia razem.
(chociaż wg mnie były bardzo spokojne)

Właściwie pisze nie na temat...
Kurcze niby ten właściciel Madami dba o konia chce dla nei go jak najlepiej i się martwi ale nie wiem czy koń konia może "zastraszyć" jeżeli są razem w boksie i nie gryzą się nie kopią nie ganiają jak dzikie??

Moim zdaniem człowiek ogranicza bardzo swoim postępowaniem te wspaniałe zwierzaki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martik
-admin z przypadku-


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 9231
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Czekolandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:08, 14 Mar 2010    Temat postu:

Mnie jednak zastanawia czy konie sa aby takie inteligentne i czy sa wrazliwe... Bo zauwazcie, jak potrafia sie traktowac w stadzie i mimo wszelkiego odganiania, kopania, gryzienia ze strony osobnika alfa, podazaja za nim, ufaja mu- nie majac mu za zle zadnych krzywd, ktore go spotkaly z jego strony. A z czlowiekiem jest inaczej- kon bedzie unikal tego, kto go skrzywdzil, bo pamiec ma akurat dobra.
To czym sie rozni ten szorstki stosunek czlowieka od szorstkiego stosunku konia? Przeciez konie potrafia sobie tez wyrzadzac krzywde... mysl

Teodorze, piszesz bardzo na temat, bo to kolejny nurtujacy mnie aspekt- kiedy czlowiek wie na pewno co jest koniowi do szczescia potrzebne a kiedy tylko wydaje mu sie, ze wie?
Mielismy tutaj w Stajence dyskusje o chowie bezstajennym i co? Wszyscy milosnicy koni a jednak kazdy mial na ten temat swoje zdanie.
U nas w stajni tez zobaczysz ludzi, ktorzy dmuchaja i chuchaja na swoje konie, zakladajac w mrozy nawet i po 3 derki. Albo innych, co daja sie koniom wybiegac na sniegu i w tym sniegu wytarzac... Kazdy chce dla swojego konia dobrze, tylko skad wiadomo kiedy to "dobrze" ma naprawde miejsce?
Zal mi Biedronki, bo jej boks jest rzeczywiscie maly (o ile to nadal ten sam) i pomysl z polaczonym miejscem dla dwoch koni wydaje mi sie bardzo trafiony.
Nie da sie wlasciciela przekonac jakos?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Teodor2424
Biedronki rosną na kozim mleku :)


Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 967
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sierakowice woj.pomorskie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:47, 14 Mar 2010    Temat postu:

Właściciel Stajni nie widzi sensu trzymania koni razem w dużym boksie.
Jego argumentem jest to że jego Madami jest zastraszonym koniem przez Biedronkę co jest zupełną bujdą, te konie jak żadne inne dogadują się razem i w stajni i na padoku Wesoly
Nie wiem skąd u niego takie myślenie. A i co gorsze to on chce jak najlepiej dla swoich koników w 'jego' mniemaniu robi to!!
Tylko zamiast rano po karmieniu poczekać chwilkę dać zjeść poranny posiłek i wypuścić konie na padok to zamyka wszystkie drzwi i zostawia tak konie w stajni. no i przyjeżdża ok 17 na wieczorne karmienie.
Ja się wkurzyłem i jeżdżę każdego dnia ok godz 11-12 i wypuszczam koniki na padok.

Właścicielowi choć młodszemu odemnie nie da się nic wyjaśnić, w ogóle nie rozumiem po co mu te konie, skoro nic z nimi nie robi, nie przejmuję się ich psychiką ich zdrowiem. Dla nie go są bo są, dostają jeść to wszystko jest w porządku :?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Florianka



Dołączył: 23 Lis 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z gór- " to jest moje miejsce na Ziemi"
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:17, 14 Mar 2010    Temat postu:

Martik Żaden właściciel konia nie wie w 100%, czy postępuje tak jak powinien, często mamy wątpliwości, często uczymy się na błędach,ale generalnie podpowiada nam zdrowy rozsądek, doświadczenie, rada innego bardziej doświadczonego koniarza. Pozostaje obserwacja koni, one naprawdę pokazują, kiedy są zadowolone. Są takie dni,kiedy widzę,że moi niespecjalnie chcą opuścić boks np w czasie wietrznej pogody, wtedy odpuszczam albo przeczekuję. Nic na siłę, a innego dnia chętnie wychodzą za mną ze stajni. Podczas jazdy również czuje się, w jakiej formie jest koń i co ew. można mu danego dnia zaproponować lub widzę, że sam ma ochotę na energiczniejszą pracę i galop po leśnych drogach.
Niestety w momencie udomowienia konia człowiek może mu zaproponować tylko namiastkę, oby jak najlepszą, tego, czego one tak naprawdę mogłyby potrzebować, gdyby pozwolić im zasmakować wolności i braku ograniczeń przestrzennych.

Teodor Ja budując stajnię też miałam pomysł,żeby zrobić koniom małą biegalnię i nie dzielić na dwa boksy, ale od początku wiedziałam,że to byłby zły pomysł, choć moi znali się bardzo dobrze od wielu lat zanim je kupiłam i zabrałam do siebie i zawsze stali blisko. Gdziekolwiek poza stajnią są najczęściej razem, na wybiegu jedzą razem, przytulają się, drzemią oparte o siebie, jednak są też sytuacje, że stoją daleko od siebie, gdy mają ochotę na chwilę samotności. W naturze też nie zawsze całe stado jest w zwartej grupie, niektóre konie odchodzą, przybliżają się i znów odchodzą, będąc jednak w zasięgu wzroku.Boks, to dla każdego konia jego prywatna strefa, może być sam, a jednak cały czas widzi inne osobniki, dobrze też, jeśli może czasem go dotknąć. Poza tym wtedy wiem, ile dany koń zjada, nawet jak nie zje od razu, to może dokończyć za jakiś czas, a mając kompana/kę w boksie nie ma na to szans ( z reguły jedzą na wyścigi - obserwowałeś kiedyś obie klacze podczas wszystkich posiłków???). Ponadto wiem, jaką robi kupę i w razie niepowodzeń trawiennych oceniam stan konia, reakcję na różne rodzaje pasz itp. Chodzi również o bezpieczeństwo podczas wstawania.
Co Twojego dylematu - może lepszą alternatywą byłoby zapewnienie Twojej klaczy innego miejsca w innej stajni, gdzie miałaby po prostu większy boks sama dla siebie, a nie upychanie jej na siłę do innego konia, z którym nawet pewnie nie zna się na tyle dobrze i zmuszanie do tego właściciela.

A tak na marginesie..... - co masz przeciwko elaboratom, jeśli są na temat, pisane od serca i poparte własnymi doświadczeniami?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Stajenka Strona Główna -> Boks 1: BIEGALNIA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin