Stajenka

galba

zabrałam się ostro za pisanie mojej magisterki. temat oczywiście koński - "górska turystyka jeździecka w Bieszczadach" ,materiały już częściowo zebrane, pozostał wyjazd "w teren". pewnie niektórzy z Was mieli okazję uczestniczyć w takich wyprawach i będę wdzięczna za wszelkie wskazówki i sugestie...podzielcie się proszę doświadczeniem Mruga

nongie

Ja byłam w terenie w miejcowości Myczkowce, był tam ośrodek PCK ze stajenką, co konkretnie Cię interesuje?
Mysle ze najwięcej mogłby na ten temat napisać Kwiatkonie - zerknij na jego www Wesoly

[link widoczny dla zalogowanych]

galba

interesują mnie namiary na stajnie (tzn. mam już taki roboczy wykaz ale być może coś przeoczyłam), wrażenia z wyjazdów (poziom organizacji, wyszkolenie koni itp) do Kwiatkonie też się wybieram Wesoly

Monika78

Ja byłam u Prezesa (koło Chmielnika). Wrażenia z przejazdów - dość pozytywne. Konie bardzo zaradne w terenie (podejmujące decyzje za nizinnych jeźdźców), choć na placu nie wykazujące umiejetności poza rekreacyjne minimum; organizacja - średnia, ja byłam na obozie i nas w stosunku do przyjazdnych klientów traktowano po macoszemu (umówione jazdy nie odbywały się jeśli pojawił się dodatkowy klient). Choć sama możliwość włóczęgi na końskim grzbiecie po górach była cudowna, a kilku godzinne rajdy pozostawiły niezapomniane przeżycia. Jeśli chcesz wiedzieć coś więcej, to pytaj.

nongie

Myczkowce - to było dość dawno, jakies 8 lat temu, więc proszę wziąć poprawkę - te informacje mogą być już nieaktualne.

Ośrodek jest położony na wzgórzu, przyzwoite murowane stajnie, wygodne padoki. Konie małopolaki i hucuły, w dość dobrej kondycji, głownie tuptające w kółeczko pod dziećmi turystów (cześciej zaciagnięte niż przepracowane). Tereny wspaniałe - malownicze, urozmiacone, chwilami karkołomne galopy po pachnących łąkach (mam wrazenie, ze instruktor chciał sie trochę popisać albo wyszaleć - byłam jedyną klientką na jeździe, reszta to ekipa stajenna szczesliwa, ze ktoś chciał w teren pojechać) . Tyle plusów.
Największy minus to kadra: młode panny, nie mające pojęcia o prowadzeniu jazd, z bardzo nieładnym podejściem do dzieci (synek znajomej już po 10 minutach stracił ochotę na jazdę i wogole kontakt z koniem, tak się "instruktor" na niego darła). Konie rozpuszczone, chodzące za ogonem albo w stronę najbliższego krzaczka. Po terenie zgrzane konie odstawiono do stajni, byłam jedyną osobą ktora konia roztarła i sprawdziła kopyta.

Reasumując - na pewno nie poszłabym tam drugi raz z dzieckiem albo osobą początkującą. Natomiast chętnie wybrałababym się jeszcze raz w teren z kimś kto już umie radzić sobie z końmi. Np. do tego cudownego źródełka na szczycie góry przy kapliczce, co ponoć jego woda uzdrawia oczy. Mi wprawdzie nie uzdrowiła, ale za to rewelacyjnie pomaga na pragnienie Mruga

p.s. Galbo - moze zmień tytuł na "Bieszczady" bo "praca mgr" to tak poważnie brzmi